**Idealna żona**
Jeszcze na studiach Krzysztof doszedł do wniosku, iż żenić się powinien z dziewczyną spokojną i zrównoważoną. Taka to materiał na żonę. Ale spotykał się z innymi żywiołowymi, gadatliwymi, niektóre od razu chciały kwiatów, prezentów i kawiarń. Skąd biedny student miał na to pieniądze? Więc rozważał, która jest która.
Pod koniec studiów związał się z Bogusią inteligentną, opanowaną pedantką. Od razu widać było, iż dba o każdy szczegół.
Lechu mówił do przyjaciela Krzysztof chyba czas, żebym się ożenił. Ty już jesteś rodzinnym człowiekiem, a u was choćby powiększenie w drodze.
No wiesz, Krzysiek, a ja o czym? Od dawna ci to mówię. Więc co, Bogusia z mojej grupy? dopytywał się przyjaciel. Żeń się, świetna dziewczyna, ma głowę na karku, ładna, a przede wszystkim spokojna, zero histerii. Nigdy u niej tego nie widziałem. Pedantka straszna, wszystkie notatki zawsze idealne, ja tyle od niej przepisywałem
No właśnie, też myślę, iż to najlepszy wybór, przynajmniej z tych, które znam śmiał się Krzysztof.
Przed końcem studiów oświadczył się Bogusi, a ona się zgodziła.
Bogusia z młodszą siostrą często były same w domu, gdy chodziły do szkoły. Ojciec kierowca TIR-a wyjeżdżał na długo, a mama pracowała, wracała wieczorem. Gdy Bogusia podrosła, przejęła obowiązki domowe: gotowała dla siostry, sprawdzała lekcje. Choć matka specjalnie jej do tego nie zmuszała, to po prostu miała to w naturze.
Kiedy Bogusia z siostrą i mamą odwiedzały ciocię Hannę, starszą siostrę matki, zawsze była pod wrażeniem.
Jaka u cioci czystość myślała, rozglądając się po domu niesamowicie piękne serwetki szydełkowane.
Naczynia lśniły jak nowe. Wszystko sterylne, wręcz można by pomyśleć, iż nikt tu nie mieszka. Wtedy jeszcze Bogusia nie zdawała sobie sprawy, iż tę cechę odziedziczyła po cioci. W domu też starała się o porządek, choć nie zawsze się udawało. Za to w zeszytach i na biurku, gdzie odrabiała lekcje, zawsze panował ład. Na studiach również prowadziła staranne notatki, dobrze zdawała egzaminy, zawsze elegancko ubrana i uczesana.
Gdy Bogusia i Krzysztof się pobrali, od razu zamieszkali osobno on miał już swoje małe dwupokojowe mieszkanie.
Krzysiek, dobrze sobie urządziłeś zazdrościł z uśmiechem przyjaciel Lech od razu własne mieszkanie, żona piękność. Nie to, co my w cudzym kącie. I na razie choćby perspektyw własnego mieszkania nie widać.
Po ślubie Bogusia postanowiła stworzyć model idealnego domu. Takiego jak u cioci Hanny. Dążyła do czystości i porządku, była prawdziwą perfekcjonistką.
Nikt jej nie wytłumaczył, iż dla żony i matki najważniejsze powinny być potrzeby bliskich, a nie piękna opakowanie. Zanim to do niej dotarło, musiała przeżyć trudną lekcję życia.
Ona i Krzysztof byli przeciwieństwami. On hałaśliwy, towarzyski, wszędzie pełno przyjaciół, wieczny wiercipięta. Ona jego całkowite przeciwieństwo. Gdy Krzysztof uwielbiał wypady pod namiot, wędkowanie z kumplami i grill, ona wolała haftować, czasem dziergać na drutach albo czytać.
Przed narodzinami starszego syna Bogusia jakoś znosiła propozycje męża, by jechać na łono natury, choć nigdy nie pałała do tego entuzjazmem tylko go wspierała.
Gdy zaczynało się lato, Krzysztof nie mógł się doczekać weekendów.
Boguś, jutro jedziemy nad jezioro z namiotem. Będzie ryby łowić i kiełbaski. Pakuj się.
Krzysiek, no nie lubię tej twojej przyrody, tylko komary karmić i spać na twardej ziemi. Wszędzie brud, jeszcze się czymś zarazimy odpowiadała, ale wiedziała, iż mąż i tak ją zabierze.
Gdy była w zaawansowanej ciąży, odmawiała, a on rozumiał i nie nalegał. Wtedy oddawała się ulubionym zajęciom, urządzała swoje gniazdko. Dbała o czystość, stawiała na zdrowe odżywianie. Oczywiście stworzyła taki dom, jaki chciała przytulny i schludny.
Bogusiu, u ciebie w mieszkaniu wszystko takie sterylne i poukładane dziwiła się przyjaciółka Ewa, która czasem ją odwiedzała. Jesteś idealną żoną. Jak ty to wszystko ogarniasz? Ja tak nie potrafię. U mnie panuje idealny bałagan, moje urwisy wszystko przewracają do góry nogami. Dlatego choćby nie chcę ich do ciebie przyprowadzać, bo po nich mieszkania nie poznasz śmiała się. A mój mąż jest najlepszy, czasem daje mi wolne, żebym odpoczęła od nich, sam zabiera chłopaków na spacer. Wysyła mnie, żebym się przewietrzyła, do ciebie wpaść.
Krzysztof był impulsywny, czasem wciągał żonę do sypialni w środku dnia, a ona się opierała.
Mam jeszcze pranie do wyprasowania, muszę to zrobić, bo inaczej się pogniecie i będzie trudniej.
Boguś, szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, czy śpię na wyprasowanej pościeli mruczał, obejmując ją. Czasem nasze mieszkanie przypomina mi salę operacyjną, tyle w nim sterylności mówił, całując ją w szyję.
Krzysiek, czyżby nie podobało ci się życie w czystości i przytulności?
Nie mówię, iż nie, podoba mi się, bardzo, ale chyba za bardzo się w to wkręciłaś ciągnął ją do sypialni.
Pewnego wieczoru po pracy Krzysztof oznajmił:
Boguś, kumple na weekend jadą do wsi, na narty i skuter. Jedź z nami. Będzie sauna i grill, a jeżeli nie lubisz sauny, możesz po prostu odpocząć na świeżym powietrzu, to ci wyjdzie na dobre. A noc w wiejskiej chacie to coś piec i drewno
Co ty wygadujesz? Po pierwsze, jestem w szóstym miesiącu, a ty mnie chcesz ciągnąć na zadupie, i to zimą. Jeszcze się przeziębimy, broń Boże.
O rany, żono, ale z ciebie maruda. Tu nie chcę, tam nie chcę.
Gdy urodził się Bartek, Bogusia niemal oszalała na punkcie swojej sterylności sama to zaczęła rozumieć. Ale nic nie mogła poradzić, męczyła się, ale wszystko ogarniała. Gdy Bartek skończył trzy lata