Dopiero w dojrzałym wieku zrozumiałam, iż samotność wśród ludzi jest najgorsza.

twojacena.pl 5 dni temu

Dopiero w pięćdziesiątym piątym roku życia zrozumiałam, iż najstraszniejsze to nie puste mieszkanie, ale dom pełen ludzi, dla których jesteś nikim.

Znowu kupiłaś nie ten chleb głos synowej Kasi brzmiał ostro, gdy rozpakowywałam torby w kuchni. Prosiłam, żeby był na zakwasie. To już piąty raz!

Dramatycznie wzięła kajzerkę, którą przyniosłam, i obracała ją w dłoniach, jakby to była jakaś podejrzana, trująca gąsienica.

Kasiu, zapomniałam, wybacz. W ferworze dnia

Zawsze pani coś, Anno Stanisławo. A my to potem mamy jeść. Bartuś może dostać alergii.

Rzuciła chleb na blat z miną osoby, która robi mi łaskę, nie wrzucając go od razu do śmietnika.

Przełknęłam ślinę. Mój wnuk Bartek miał sześć lat i nigdy w życiu nie miał uczulenia na zwykły chleb.

Do kuchni zajrzał syn.

Mamo, nie widziałaś mojego granatowego swetra?

Widziałam, Leszku. Jest w praniu, wczoraj

Po co?! choćby nie dał mi dokończyć. Przecież chciałem go dziś założyć! No, mamo!

Wyszedł, zostawiając mnie z tym irytującym no, mamo, które w ostatnich miesiącach bolało bardziej niż policzek. Uprałam jego rzecz. Zaopiekowałam się. I znów byłam winna.

Powoli przeszłam do swojego pokoju, mijając salon, gdzie Kasia już głośno opowiadała koleżance przez telefon, jak to teściowa znowu odstawia. Śmiech w słuchawce był tak samo kłujący jak jej słowa.

Mój pokój wydawał się jedynym bezpiecznym miejscem w tym dużym, niegdyś przytulnym domu. Teraz brzęczał jak ul.

Ciągłe rozmowy, wrzaski dziecka, telewizor niemilknący ani na chwilę, trzaskanie drzwiami. Hałas. Tłok. I do szaleństwa samotnie.

Usiadłam na łóżku. Całe życie bałam się zostać sama. Bałam się, iż dzieci dorosną i odlecą, a ja będę siedzieć w pustych pokojach. Jakaż byłam głupia.

Dopiero w pięćdziesiąt pięć lat zrozumiałam, iż najstraszniejsze to nie puste mieszkanie, ale dom pełen ludzi, dla których jesteś nikim.

Jesteś dla nich darmowym dodatkiem. Chodzącą funkcją, która ciągle się zacina. Podaj, przynieś, wypierz ale tylko tak, jak każą. Krok w lewo, krok w prawo i już przeszkadzasz, irytujesz, wchodzisz w drogę.

Wieczorem spróbowałam jeszcze raz. Leszek siedział nad laptopem, nachmurzony.

Leszku, może porozmawiamy?

Mamo, nie widzisz, iż jestem zajęty? choćby nie podniósł wzroku.

Chciałam tylko

Później, dobrze?

Ale to później nigdy nie nadchodziło. On i Kasia mieli swoje życie, swoje plany, swoje rozmowy. A ja byłam tłem. Jak stara kanapa albo lampa, która już się znudziła. Jakby była, a jakby jej nie było.

Zapukano do drzwi. To był Bartek.

Babciu, poczytaj podsunął mi książkę.

Serce podskoczyło radośnie. Oto on, mój promyczek. Jedyny, dla którego

Bartek! w drzwiach stanęła Kasia. Mówiłam, żeby nie zawracać babci głowy! Chodź, czas na tablet.

Zab

Idź do oryginalnego materiału