Dom wybudowany, a zamieszkać w nim nie można

newsempire24.com 2 tygodni temu

**Dziennik, 15 maja 2023**

Dzisiaj znów musiałam stawić czoła biurokracji. W urzędzie gminy pani Bożena Kowalska, urzędniczka zza szyby, choćby nie podniosła wzroku, gdy trzęsącymi się rękami podałam jej dokumenty.

— *Proszę pani*, dlaczego nie mogę zamieszkać w swoim domu? — wykrztusiłam, walcząc z łzami. — Przecież stoi gotowy, wszystko zapłacone!

— Bez dokumentów to choćby pałac by pani postawiła, a i tak bym nie podpisała — odparła sucho, przebierając papiery. — Gdzie pozwolenie na budowę? Gdzie zatwierdzony projekt?

Serce mi waliło jak młotem. Usiadłam na twardej ławce, czując, jak nogi się pode mną uginają.

— Przecież firma budowlana mówiła, iż dla domku jednorodzinnego nie potrzeba tylu formalności… Sąsiedzi budowali bez tego…

— Kiedy? — prychnęła. — Prawo się zmienia, proszę pani. Teraz bez papierków ani rusz.

Wyszłam na deszcz, który wsiąkał w płaszcz i w serce. W starej Skodzie wyjęłam telefon.

— Krzysiu? Przyjedź… Proszę… — głos mi się załamał.

Syn pojawił się po godzinie. Znalazł mnie na schodach nowego domu — pięknego, dwupiętrowego, z czerwonym dachem i przestronnymi oknami. Całe życie oszczędzałam, sprzedałam mieszkanie w Kielcach, dołożyłam rodzinny kapitał, wzięłam kredyt…

— Mamo, o co chodzi? — Krzysztof przysiadł obok. — Dlaczego nie wchodzisz do środka?

— Bo nie wolno — zaśmiałam się gorzko. — Okazuje się, iż dom jest „nielegalny”.

Syn zmarszczył czoło.

— Jak to? Przecież firma miała się tym zająć…

— Mieli, ale oszukali! — wybuchnęłam. — Wzięli pieniądze i zniknęli! Teraz telefony milczą!

Krzysiek zapalił papierosa, a ja machnęłam ręką.

— Rzuć to, synu. Zdrowie szkoda.

— Nie czas na to, mamo. Mów, co dokładnie w urzędzie powiedzieli.

Westchnęłam, poprawiając chustkę.

— Trzeba było mieć pozwolenie, projekt, dziesiątki podpisów… A ci „fachowcy” — Nowak i Wiśniewski — zapewniali, iż wszystko załatwią. Głupia uwierzyłam…

— Masz z nimi umowę?

— Mam. Ale tam ani słowa o dokumentach. Tylko, iż dom postawią.

Krzysiek zaciągnął się dymem.

— Jutro idziemy do radcy prawnego. Zobaczymy, co da się zrobić.

**Dziennik, 16 maja 2023**

W kancelarii młoda prawniczka, pani Magdalena, przeglądała nasze papiery.

— Dom stoi, działka jest wasza — mówiła — ale teraz trzeba to zalegalizować. Będzie drogo i długo: ekspertyza, wniosek o zalegalizowanie samowoli budowlanej… Rok, może dwa.

— Ile to kosztuje? — spytał Krzysiek.

— Około osiemdziesięciu tysięcy złotych. Może więcej.

Zachwiałam się.

— Skąd wezmę takie pieniądze?! Wszystko poszło na budowę!

— Wtedy czeka panią nakaz rozbiórki — brzmiała chłodna odpowiedź.

Wieczorem w starej kuchni, przy babcinym serwisie, Krzysiek próbował mnie pocieszać.

— Znajdziemy sposób, mamo.

— Jaki? Ty masz kredyt, ja ledwo wiążę koniec z końcem…

Zapukała sąsiadka, pani Genia.

— Wacio, słyszałam, z domem kłopoty? — weszła bez pytania. — U Nowaków to samo. Też przez tamtą firmę budowali.

— Więc to nie przypadek? — Krzysiek zacisnął pięści. — Celowo oszukiwali?

— Albo sami nie ogarnęli prawa — wzruszyła ramionami Genia. — Ważne, iż kasę wzięli.

**Dziennik, 1 czerwca 2023**

Dziś zebraliśmy się w świetlicy — piętnaście rodzin w identycznej sytuacji. Pan Marian, nasz sąsiad, przewodził dyskusji:

— Firma przepadła, właściciel w Bóg wie gdzie. Co robimy?

— Skarga do sądu! — krzyknął ktoś.

— Na kogo? — Marian rozłożył ręce. — Firma jak kamień w wodę.

Wtedy pani Halina, żona Mariana, wstała:

— W urzędzie wojewódzkim jest program pomocy poszkodowanym. Jutro jadę, sprawdzę.

**Dziennik, 10 czerwca 2023**

Halina wróciła z Lublina z iskrą w oku.

— Wacio! Jest szansa! Państwo może zwrócić połowę kosztów legalizacji!

— Jak? — złapałam ją za ręce.

— Trzeba udowodnić, iż zostaliśmy oszukani. Umowy, zeznania, dochody poniżej średniej… Będzie ciężko, ale warto!

— Zgadzasz się walczyć? — spytała.

Spojrzałam przez okno na mój wymarzony dom.

— Tak, Halinko. Do końca.

**Dziennik, 15 grudnia 2023**

Pół roku nerwów, podróży, urzędowych pieczątek. Dziś komisja wydała decyzję:

— Przyznajemy 50% zwrotu kosztów — ogłosił przewodniczący.

Płakałam, ściskając dłoń Haliny.

**Dziennik, 10 maja 2024**

Dziś pierwsza noc w MOIM domu. Krzysiek wnosił ostatnie pudło, a Jaś, mój wnuk, biegał po pokojach:

— Babciu, mogę zaprosić kolegów?

— Tak, kochanie. Teraz to nasze królestwo.

Siedzę na ganku, pijąc herbatę. W oknach sąsiadów też zapalają się światła — oni też wygrali swoją walkę.

Dom stoi. I wreszcie możemy w nim żyć.

Idź do oryginalnego materiału