**Dom Nadziei**
Leżałam z otwartymi oczami, śledząc migoczące refleksy świateł samochodowych na suficie. Po gzymsie stukały krople deszczu. Na kanapie chrząknął Krzysztof i znów zamilkł. Jak dawno już nie spaliśmy razem…
Poznaliśmy się czternaście lat temu. Jadwiga bardzo się spieszyła i w końcu spóźniła się na urodziny przyjaciółki. Weszła, gdy goście już siedzieli przy stole.
— Chodź gwałtownie — przyjaciółka wciągnęła Jadwigę do pokoju, ledwo pozwalając jej się rozebrać.
Jadwiga przywitała się i spłonęła rumieńcem pod uważnym spojrzeniem gości. Niezgrabnie wręczyła prezent Magdzie, bojąc się podnieść wzrok.
— Magdusiu, zaproś Jadzię do stołu — pomogła mama solenizantki. — Krzyś, przynieś z kuchni jeszcze jeden stołek.
Przystojny, wysoki chłopak uśmiechnął się do Jadwigi i ustąpił jej swojego krzesła. Z trudem rozpoznała w nim starszego brata Magdy. Właśnie wrócił z wojska, wydoroślał, nabrał męskich rysów. niedługo wrócił ze stołkiem i wcisnął go między krzesła, tuż obok Jadwigi.
Ktoś wzniósł kolejny toast, wszyscy zaczęli się stukać kieliszkami. Krzysztof podał Jadwidze kieliszek z czerwonym winem.
— Nie będę piła — pokręciła przecząco głową.
— To sok — szepnął jej do ucha, a ich kieliszki cicho zadźwięczały.
Nakładał jej na talerz po łyżce różnych sałatek. Koleżanki z klasy co chwilę rzucały na Krzysztofa zaciekawione spojrzenia, chichotały, szeptały między sobą.
Później rodzice Magdy taktownie wyszli do kuchni, a młodzi włączyli głośniej muzykę, odsunęli stół i zaczęli tańczyć. Krzysztof zaproponował Jadwidze ucieczkę. Długo spacerowali po mieście i rozmawiali. Od tamtej pory już się nie rozstawali.
— Teraz możemy się pobrać. Zgadzasz się? — zapytał Krzysztof Jadwigę po balu maturalnym.
Czy się zgadza? Jeszcze pytał. Dawno straciła dla niego głowę. Tylko co powie mama…
— Jaki ślub? Oszaleliście? On przynajmniej zdobył zawód w wojsku, a ty musisz iść na studia. Po co wam ten pośpiech? Zaczekajcie przynajmniej parę lat, stanijcie na własne nogi… — błagała mama, przyciskając dłonie do piersi i ledwo powstrzymując łzy.
— Przepraszam, ale nie możemy tak długo czekać — wziął na siebie odpowiedzialność Krzysztof.
Mama tylko westchnęła, domyślając się wszystkiego, i rozpłakała się.
Tak oto, zamiast studiów, siedem miesięcy później Jadwiga urodziła chłopca. Krzysztof pracował w warsztacie samochodowym, a ona zajmowała się dzieckiem. Okazała się dobrą matką i troskliwą żoną.
Mieszkali z mamą Jadwigi. Gdy syn podrósł i poszedł do przedszkola, Jadwiga też zaczęła pracować. Jeden z klientów Krzysztofa, któremu naprawiał samochód, zatrudnił ją jako sekretarkę. W końcu wzięli kredyt na mieszkanie.
Rosnący syn, kochający mąż, silna rodzina. Jadwidze wydawało się, iż tak już będzie zawsze. Aż rok temu do sąsiedniego mieszkania wprowadziła się piękna, młoda kobieta. Pewnego wieczoru przyszła do nich z ciastem i butelką wina. Jadwiga nakryła do stołu, wypili.
Ola — tak miała na imię nowa sąsiadka — znała mnóstwo dowcipów i umiała je świetnie opowiadać. Śmiali się z Krzysztofem aż do bólu brzucha. Potem Ola zapytała, czy Krzysztof umie składać meble. Kupiła szafę i potrzebowała męskiej pomocy.
— On wszystko umie, Krzysztof ma złote ręce, oczywiście, iż pomoże — odparła lekko Jadwiga.
Następnego dnia po kolacji poszedł do sąsiadki montować szafę. Potem Ola poprosiła o pomoc w przenoszeniu pudeł, powieszeniu lustra, przybiciu czegoś… Wieczorami Krzysztof często znikał u Oli. Czasem ona przychodziła pogadać z Jadwigą.
— Macie taką wspaniałą rodzinę. Masz szczęście do męża — wzdychała Ola. — A ja nie mam ani męża, ani dzieci.
— Nie martw się. Masz jeszcze czas. Wszystko będzie. Jesteś piękna, wesoła. Znajdziesz swoją miłość — pocieszała ją Jadwiga.
— Już znalazłam — nagle wyznała Ola w przypływie szczerości.
Jadwiga taktownie nie dopytywała, szczerze ciesząc się za nową przyjaciółkę. To, iż Ola odwróciła wzrok, a filiżanka zadrżała jej w dłoni, Jadwiga zrzuciła na zakłopotanie po tym wyznaniu.
Pewnego dnia zatrzymała Jadwigę na ulicy sąsiadka.
— Witaj, Jadziu. Z pracy idziesz?
— Tak. Przepraszam, muszę już iść…
— Zaczekaj. To nie moja sprawa, ale myślę, iż powinnaś wiedzieć. Mieszkam naprzeciwko Oli. Nie pomyśl, iż ją śledzę czy podglądam. Po prostu jestem sama, a kiedy w nocy ktoś chodzi pod drzwiami… w uproszczeniu — musisz ratować męża, póki nie jest za późno.
— O czym pani mówi? Od kogo go ratować? — nie zrozumiała Jadwiga.
— No właśnie od tego. Którejś nocy poszłam do kuchni. Kiedy nie mogę spać, pomaga mi ciepłe mleko. Spróbuj. Idę więc i słyszę, jak cicho, ostrożnie zaskoczyła zasuwka. Podchodzę do drzwi i zaglądam przez wizjer…
Jadwiga poczuła, jak nieprzyjemny, lepki chłód rozlewa się po plecach. Chciała się odwrócić i uciec. Ale sąsiadka, jakby odgadując jej myśli, chwyciła ją za rękę.
— Patrzę, a z mieszkania Oli wychodzi późny gość i znika u was… — wybałuszyła oczy i szepnęła cicho.
Jadwiga wyrwała rękę i cofnęła się.
— Krzysztof to porządny facet, o takich się śni. Dlatego kobiety jak Ola zawsze będą na niego polować. Zastanów się, co z tym zrobić. Tylko nie działaj pochopnie. Faceci są tacy — rzadko który oprze się pokusie, szczególnie gdy kobieta sama się narzuca… — Głos sąsiadki wiercił się w uszach jak wiertarka.
Ogluszona tą wiadomością, Jadwiga, na sztywnych nogach, bez pożegnania, weszła do klatki. *To kłamstwo, plotki, KrzyszW drodze powrotnej, trzymając dłoń Krzysztofa, Jadwiga zrozumiała, iż dom jej ojca był nie tylko spadkiem, ale darem, który na nowo połączył ich serca.