— Co ty, kurwa, robisz w moim laptopie?! — Aleksy stanął nad Kingą, która nigdy nie widziała go takim…
Kinga wróciła ze szkoły i już w przedpokoju poczuła ciężki zapach alkoholu. Z pokoju dobiegało głośne chrapie. Ojciec znowu pijany. Poszła od razu do kuchni.
Mama stała przy zlewie i obierała ziemniaki. Usłyszała kroki i odwróciła się. Kinga jednym spojrzeniem zauważyła opuchniętą, czerwoną policzkę.
— Mamo, chodźmy stawąd. Ile można to znaleść? On cię kiedyś zabije! — powiedziała ze złością.
— Gdzie pójdziemy? Komu myślisz, iż jesteśmy potrzebne? Nie mamy choćby pieniędzy na wynajem. Nie bój się, on mnie nie zabije. To tchórz. Tylko przede mną macha pięściami.
Rano Kinga obudziła się od dziwnych odgłosów. Wstała i zajrzała do kuchni. Ojciec stał przy kuchni i pił wodę prosto z dziwkowca, odchylając głowę do tyłu. Kinga patrząła, jak jego jabłko Adama rusza się w górę i w dół. Słyszała bulgotowanie wody w jego gardle. „Niech się udławi! Proszę, niech się udławi!” — pomyślała z nienawiścią.
Ale ojciec się nie udusił. Odstawił czajnik, westchnął z zadowoleniem, spojrzał na nią opuchniętymi, czerwonymi oczami i poszedł do łazienki.
Kingę przejął dreszcz, gdy pomyślała, iż mama dolałaby wody do tego samego czajnika, nie płucząc go ze śliny i odoru ojca. Wzięła go i długo szorowała gąbką. Postanowiła, iż nigdy nie naleje wody do kubka bez wcześniejszego umycia czajnika.
W czasie feri świątecznych Kinga z klasą wyjechała na trzy dni do Warszawy. Kiedy wróciła, mama leżała w szpitalu.
— To on to zrobił? — zapytała ostro, widząc zabrankowaną głowę matki.
— Nie, co ty. Poślizgnęłam się, na dworze był zimowy lód.
Ale Kinga wiedziała, iż mama kłamie.
Od częstych urazów głowy mama miała nadciśnienie. Pół roku później dostała wylewu i umarła. Ojciec płakał na stypie pijanymi łzami, to żałując „ukochanej Zosi”, to przeklinając ją za to samo.
Mówił, iż Kinga jest całkiem jak matka, groził, iż jeżeli też go opuści, to ją zabije. Kinga ledwo doczekała końca szkoły. Na studniówkę nie poszła. Następnego dnia cicho odebrała świadectwo w sekretariacie. Gdy ojciec był w pracy, spakowała rzeczy i uciekła z domu.
Ojciec dawał pieniądze na jedzenie, a Kinga część odkładała. Czasem choćby wyciągała mu z kieszeni, gdy spał. Nie było dużo, ale wystarczyło, by przetrwać jakiś czas. Od dawna wiedziała, iż stąd wyjedzie, będzie pracowad, a uczyć się może zaocznie.
Nie bała się, iż będzie jej szukał. Sąsiedzi i policja wiedzieli o jego pijaństwie, nikt by mu nie pomógł. Wyjechała do dużego miasta, wynajęła zaniedbane, ale tanie mieszkanie na szarym końcu, dostała pracę w KFC. Pomogli jej z dokumentami, choćby wypełnili za darmo książeczkę zdrowia, karmili…
Złożyła papiery do technikum na zaoczne. Gdy w KFC dowiedzieli się, iż uczy się na księgową, posadzili ją przy kasie.
Chłopaki próbowali się do niej dobować. „Najpierw wszyscy są mili, czuKinga spojrzała na małego Mikołaja, śpiącego w inkubatorze, i postanowiła, iż od dzisiaj będzie ich tylko dwójka – ona i syn, bo nikomu więcej już nie pozwoli złamać sobie życia.