**8 marca**
„Wszystko w porządku? Marysiu, otwórz.” – Pola mocniej zastukała pięścią w drzwi łazienki.
Pola obudziła się i nadsłuchiwała. Obok pochrapywał mąż. Przez białą warstwę chmur przebijało marcowe słońce. Spojrzała na zegar na ścianie i wzdrygnęła się, przerażona, iż spóźni się do pracy. I wtedy przypomniała sobie – dziś wolne, Dzień Kobiet.
No dobrze, umyć się, wypić kawę, przygotować śniadanie, zanim Marysia i mąż się obudzą. Ostrożnie wysunęła się spod kołdry. Ale Tomek już się ruszał.
„Która godzina?” – zapytał, przecierając oczy.
„Wpół do dziewiątej.”
Mąż gwałtownie usiadł na łóżku.
„Spokojnie. Wolne, święto, śpij dalej” – uśmiechnęła się Pola.
„A ty czemu wstałaś?” – Tomek przyciągnął ją do siebie i wtulił nos w jej szyję. – „Wszystkiego najlepszego, moja ukochana kobieto, matko naszych dzieci.”
„Hm, adekwatnie to mamy tylko jedno dziecko” – zaśmiała się Pola. – „Idę przygotować śniadanie, a ty się jeszcze połóż.”
„A ja pójdę na szybki spacer, dopóki ty gotujesz. Pogoda świetna.” – Tomek odsunął kołdrę, wstał i bosymi stopami poszedł w stronę łazienki.
Pola jeszcze wieczorem przetarła twaróg na racuchy. Teraz wystarczyło pokroić banana, wymieszać z mąką i usmażyć na patelni. niedługo kuchnię wypełnił słodkawy zapach smażonego twarogu.
„Ale pachnie…” – W drzwiach stanęła rozczochrana Marysia w szortach i koszulce, mrużąc oczy od światła.
Promień słońca na chwilę rozdarł chmury i radośnie oświetlił kuchnię, odbijając się od metalowego czajnika.
Nagle Marysia przycisnęła dłoń do ust i zniknęła z progu. Pola stała jak wryta, aż w końcu ruszyła za córką.
„Marysiu, otwórz. Wszystko w porządku?” – Pola nasłuchiwała, a potem zapukała do zamkniętych drzwi łazienki. Usłyszała szum wody z kranu. – „Marysiu, otwórz!” – Zaczęła walić pięściami w drzwi.
Niepokój wypełnił jej serce. Starała się go zagłuszyć, przekonując siebie, iż to tylko niestrawność. Nagle ogarnęło ją przerażające przypuszczenie. W środku zrobiło się zimno. *„Nie, to niemożliwe. Maturę przed nią, celuje w studia… Boże, za co?”*
Zapach spalenizny poderwał ją na nogi. Zaklęła, zdrapując przypalone racuchy do kosza. To trochę ją otrzeźwiło. *„Spokojnie, bez paniki.”*
Kiedy usłyszała dzwonek do drzwi, pomyślała, iż to Tomek wraca ze spaceru, i pobiegła otworzyć. Stanęła na progu młody chłopak z bukietem kolorowych tulipanów.
„Dzień dobry, Panno Polono. To dla pani.” – Wyciągnął kwiaty z uśmiechem.
„Dziękuję…” – Pola oszołomiona wzięła bukiet. – „Wchodź, Marysia jest w łazience.”
Chłopak wszedł, zatrzaskując drzwi, ale nie zdjął kurtki. Kręcił się niepewnie. Po jego nerwowym spojrzeniu Pola zrozumiała – to on.
„To ty?” – syknęła. – „Ty? Wiesz, iż mogę cię wsadzić za uwodzenie nieletniej?”
Chłopak przestraszył się.
„Przyszedłem porozmawiać. Kocham Marysię i nie ucieknę od odpowiedzialności…”
W tym momencie z łazienki wyszła blada i wyczerpana Marysia. Spojrzała na matkę, potem na chłopaka.
„Ty?” – spytała tak samo jak Pola.
„Kto mi wytłumaczy, co się dzieje? Dlaczego rano wymiotuje? Ty?” – Pola podniosła głos, wbijając w niego wzrok.
„Mamo! Wszystko w porządku!” – Marysia uniosła dłonie w geście ostrzeżenia i zniknęła w swoim pokoju.
„Marysiu! Wracaj!” – krzyknęła za nią Pola.
W drzwiach rozległ się zgrzyt klucza i do mieszkania wszedł Tomek.
„O, masz adoratora?” – skinię- **”Tak, ale nasz wnuk ma już własnego ojca, który przyszedł o tym powiedzieć w Dniu Kobiet,”** westchnęła Pola, patrząc, jak Tomek powoli przetrawia słowa, które na zawsze zmieniły ich spokojne życie.