Czy wszyscy mamy taką samą potrzebę intymności? I co zrobić, gdy pojawiają się napięcia?

sexed.pl 2 tygodni temu

Potrzeba intymności nie jest stała. Zmienia się w zależności od tego, co przeżywamy, jak się czujemy, jak bezpiecznie jest w nas samych i w naszej relacji. Czasem pragniemy więcej seksu, dotyku, rozmów, wspólnego czasu. Innym razem, możliwości bycia samemu. Czasem pojawiają się też konflikty.

Nie wszyscy też odczuwamy bliskość w ten sam sposób ani w takim samym stopniu. Dla jednej osoby będzie to rozmowa i przytulenie. Dla drugiej, wspólne działanie albo po prostu obecność w tym samym pokoju.

CO JEŚLI W ZWIĄZKU JEDNA OSOBA PRAGNIE WIĘCEJ, A DRUGA MNIEJ INTYMNOŚCI?

To napięcie jest częstsze, niż mogłoby się wydawać. Bo bliskość to nie tylko pytanie „ile?”, ale też „jak?” i „w jaki sposób?”. W związkach czasem jedna osoba potrzebuje więcej bliskości, podczas gdy druga szuka własnej przestrzeni. Jedna osoba szuka potwierdzenia: „jesteś tu ze mną?” Druga potrzebuje oddechu, by poczuć się bezpiecznie.

Gdy do takiej sytuacji dochodzi nieświadomie, bez rozmowy i wzajemnego zrozumienia, te dwa ruchy mogą nawzajem się nakręcać i burzyć mosty. Bo ta dynamika może być sposób radzenia sobie z napięciem i lękiem o relację.

Warto wtedy skupić się na komunikatach w rodzaju:
„Boję się, iż się oddalasz, kiedy…”
„Potrzebuję trochę przestrzeni, gdy…”
„Czuję się spokojniej, kiedy…”

Zadbanie o potrzeby obu stron nie zawsze oznacza spotkanie się w połowie drogi. Czasem to sztuka dawania i brania na zmianę. Czasem, pogodzenia się z różnicami i znalezienia nowej formy bliskości, która będzie karmiąca dla Was obojga. Kluczem jest szczera rozmowa i świadomość, iż takie różnice są normalne, a potrzeby związane z bliskością i intymnością są zmienne.

PRAWDZIWA INTYMNOŚĆ NIE BOI SIĘ KONFLIKTÓW

W każdej bliskiej relacji przychodzi moment, kiedy coś zaczyna zgrzytać. Słowo wypowiedziane w złym tonie. Gest, którego zabrakło. Niedopowiedzenie, które rośnie w ciszy. Nie wyrażone wprost oczekiwania. Rozczarowanie.

Konflikt sam w sobie nie jest zagrożeniem dla relacji. To nie brak napięć decyduje o sile związku, ale sposób, w jaki je rozwiązujemy, jak potrafimy po nich wrócić do siebie i to czy w ogóle to robimy.

Badania nad EFT (terapią skoncentrowaną na emocjach, opartą na teorii więzi) pokazują, iż momenty naprawy, te, w których para po konflikcie wraca do siebie w sposób otwarty i empatyczny, wzmacniają poczucie bezpieczeństwa i zaufania w związku. To one budują przekonanie: „możemy się różnić, złościć, ranić, a i tak znaleźć drogę powrotu”.

KONFLIKTY NIE MUSZĄ BYĆ KOŃCEM

Kłótnia może oddalać, jeżeli zostajemy w trybie obrony, ataku lub wycofania. Bo to, co zbliża, to rozmowa o tym, co jest pod spodem: o naszych lękach, potrzebach, tęsknotach. Kiedy zamiast „Ty zawsze…” potrafimy powiedzieć: „boję się, iż mnie nie słyszysz, kiedy…”.

Zamiast zamykać się w ciszy, mówimy: „potrzebuję chwili, ale wrócę do tej rozmowy” i rzeczywiście wracamy. Kiedy choćby po wybuchu siadamy razem i próbujemy zrozumieć, co się wydarzyło, na co zareagowaliśmy, dlaczego właśnie tak. To taka umiejętność wyciągnięcia ręki, choćby jeżeli przed chwilą była zaciśnięta w pięść.

Idź do oryginalnego materiału