Czy widzisz, jak on na ciebie patrzy? Z miłością i podziwem – z uśmiechem powiedziała córka.

newsempire24.com 14 godzin temu

— Wiesz, jak na ciebie patrzy? Z miłością i zachwytem — oznajmiła zadowolona z siebie córka.

Piotr wyszedł z łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem. Krople wody lśniły na umięśnionej klatce piersiowej. Nie mężczyzna, a marzenie. W piersi Haliny zawisło słodkie, tęskne uczucie.

Usiadł na brzegu łóżka i sięgnął po nią, by pocałować. Odchyliła głowę.

— Nie, bo nigdy stąd nie wyjdę. Muszę już iść. Danusia pewnie czeka — szepnęła Halina, ocierając policzek o jego ramię.

Piotr westchnął ciężko.

— Halka, ile jeszcze? Kiedy powiesz córce o nas?

— Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i jakoś żyłeś — odparła, wstając i sięgając po ubranie.

— Myślę, iż wcale nie żyłem, tylko czekałem na ciebie. Nie potrafię bez ciebie dnia…

— Nie dręcz mnie. Nie odprowadzaj — powiedziała Halina i wymknęła się z pokoju.

Szła ulicą, starając się ignorować spojrzenia przechodniów. Wydawało jej się, iż wszyscy wiedzą, skąd wraca. Mężczyźni patrzyli z ciekawością, kobiety — z dezaprobatą.

Nie dziwota. Miała wszystko — smukłą sylwetkę, dostojną postawę, twarz o wyrazistych oczach i pełnych ustach. Ciemne, gęste włosy wymykały się spiętej spinką z tyłu głowy. A ona marzyła tylko, by stać się niewidzialna.

***

Wyszła za mąż młodo, mając dwadzieścia lat, z wielkiej, odwzajemnionej miłości. Niemal od razu zaszła w ciążę. Mąż namawiał ją na aborcję — mówił, iż za wcześnie, iż trzeba stanąć na nogi, iż jeszcze zdążą. Ale Halina się nie ugięła i urodziła zdrową dziewczynkę, wierząc, iż z czasem mąż się zmieni. ale nigdy nie pokochał córki. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych wobec dzieci.

Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, gdzie wieczorami bywa jej mąż. Halina nie rzuciła się od razu sprawdzać — czekała, aż wróci, i zapytała wprost. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, potem się tłumaczył, w końcu wybuchnął:

— Jakaś wariatka ci powiedziała, a ty od razu wierzysz? Nie różnisz się od niej specjalnie. Wychodzę, a ty pożałujesz!

Zatrzasnął drzwi. Halinie odechciało się żyć, ale córka potrzebowała matki, więc przetrwała. Po dwóch tygodnich nie wytrzymała — poszła pod wskazany adres, stanęła za drzewem na podwórku i czekała. niedługo przeszedł obok jej mąż, prowadząc pod rękę młodą kobietę. Weszli razem do klatki.

Nazajutrz złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż nie potrafiłaby wybaczyć — nie taki miała charakter. Oddała Danusię do żłobka i poszła do pracy.

Czasem pojawiali się w jej życiu mężczyźni, ale żaden nie zdołał zdobyć jej serca. Aż po latach udało się to Piotrowi — przystojnemu, wysokiemu, godnemu jej. Rozpętał się między nimi gorący romans. Pewnego dnia Danusia zapytała, dokąd matka tak się stroi.

— Na randkę — odparła Halina, pół żartem, pół serio.

— Aaa… — przeciągnęła córka znacząco. Więcej nie pytała.

Danusia odziedziczyła po matce figurę, ale twarz miała zwyczajną. Wszyscy dziwili się, jak tak piękni rodzice mogli mieć przeciętną córkę. A Halinie to choćby odpowiadało. Piękno to nie chleb — nie nakarmi, a problemów przysparza.

Nigdy nie miała przyjaciółek. I nie z jej winy — dziewczyny po prostu zazdrościły, bo przy niej czuły się jak cień. Może dlatego tak wcześnie wyszła za mąż — szukała w mężu przyjaciela.

— Za niski poziomem, choć przystojny — mawiała matka.

***

— Danusiu, jestem — zawołała Halina, wchodząc do mieszkania.

— Odrabiam lekcje — odpowiedział głos z pokoju córki.

Halina przebrała się i poszła do kuchni. Niebawem dołączyła do niej Danusia, odłamała kawałek chleba i usiadła przy stole.

— Nie psuj apetytu, zaraz kolacja — upomniała Halina, stawiając talerze. — Chciałam z tobą porozmawiać.

— To rozmawiaj — mruknęła Danusia, zajadając się obiadem.

— Niedługo moje urodziny.

— Pamiętam, mamo.

— Chciałam zaprosić… mojego znajomego — wykrztusiła Halina.

— Z którym sypiasz? — Danusia spojrzała na nią obojętnie.

— Spotykam się. Mówisz tak do matki? — zdziwiła się Halina.

— Jaka różnica? W twoim wieku randki i spanie to to samo.

— Więc zaproszę go? Nie masz nic przeciwko? — dopytała.

— Mnie co do tego. A babcia przyjdzie? — Danusia wzruszyła ramionami.

Halina odetchnęła z ulgą. Piętnaście lat — trudny wiek. Ale córka chyba zaakceptowała wiadomość.

— W niedzielę. Ważne, żebyście się polubili.

— Oj, mamo, zapraszaj już — machnęła ręką Danusia.

W sobotę od rana Halina gotowała, chcąc zachwycić Piotra kulinarnymi umiejętnościami. Przyszedł z ogromnym bukietem róż, wręczył pierścionek. Halina oniemiała. Jego natarczywość ją oszołomiła.

Dodatkowo, chcąc przypodobać się Danusi, zachowywał się głośno, opowiadał dowcipy. Ale córka pozostała powściągliwa. Gdy Piotr wyszedł, Halina posprzątała ze stołu, zajrzała do pokoju Danusi i próbowała ją objąć, ale ta się wysunęła.

— Nie spodobał ci się? — spytała Halina.

— Nie — odparła krótko.

— Dlaczego? — W głosie matki zabrzmiał żal.

— Po prostu nie. — Danusia zamilkła na chwilę. — Rozumiem, iż jesteś młoda, iż miłość i takie tam. Ale mamo… on cię wykorzystuje. Jak możesz tego nie widzieć?

— Babcia ci to wmówiła?

— Co ma babcia do tego? Mam oczy! — Danusia spojrzała na nią zdesperowana.

Halina wstała i podeszła do drzwi.

— Mamo, kochasz go? — cicho zapytała córka. Nie odwracając się, Halina skinęła głową. — No to się spotykaj. Tylko nie wprowadzaj go tutaj — poprosiła.

— Wytłumacz dlaczego. — Halina odwróciła się gwałtownie.

— Bo mi się nie podobaPo latach Halina zrozumiała, iż prawdziwe szczęście od dawna czekało na nią tuż obok, w sercu skromnego sąsiada, który kochał ją w ciszy i cierpliwości.

Idź do oryginalnego materiału