Współczesne poglądy i zmieniające się role społeczne sprawiają, iż temat finansowego utrzymania rodziny staje się coraz bardziej kontrowersyjny. Mimo to, stereotyp mężczyzny jako głównego żywiciela rodziny wciąż jest silnie zakorzeniony. Tradycyjnie uważa się, iż mężczyzna powinien zarabiać, dbać o dom, opiekować się rodziną i być przy tym czuły oraz wyrozumiały.
Zmiana ról w związkach
Co o tym myślą sami mężczyźni? Opinie są podzielone. Niektórzy trzymają się tradycyjnych wzorców, inni dostrzegają zmiany w społeczeństwie i nie widzą problemu we wspólnym finansowym wkładzie w rodzinę. Są też tacy, których dawniej nazywano „aleksandrami” – mężczyznami utrzymywanymi przez kobiety. „Żyjemy w XXI wieku – co was to obchodzi, jak wygląda nasz związek?” – pytają.
Mężczyzna na utrzymaniu kobiety
Osobiście nigdy nie czułem się osamotniony w życiu. Oczywiście, zdarzały się trudne chwile – brak pieniędzy, problemy w relacjach, niezrealizowane ambicje. Ale z czasem przewartościowałem swoje podejście do życia.
Po studiach miałem obiecującą pracę w biurze, ale gwałtownie mnie to znudziło. Zacząłem szukać alternatywnych źródeł dochodu, co przyniosło efekty. Teraz mam pasywny dochód, który pozwala mi na komfortowe życie – bez luksusów, ale z większymi zarobkami niż średnia krajowa.
Relacje z kobietami
Moje poprzednie związki opierały się na tradycyjnych oczekiwaniach. Miałem dziewczynę, która pragnęła rodziny i stabilności finansowej. To ja płaciłem za wynajem mieszkania, rachunki, zakupy, prezenty i wspólne wyjścia. Jej pieniądze były „jej pieniędzmi”, a moje – „naszym budżetem”. Gdy zrozumiałem, iż związek opiera się tylko na moim wkładzie, zakończyłem tę relację.
Zmiana podejścia
Po rozstaniu skupiłem się na sobie. Zacząłem trenować, zmieniłem garderobę, poprawiłem swoją sylwetkę. Odnowiłem kontakty z bardziej ambitnymi znajomymi, zacząłem poznawać nowych ludzi. Choć miałem kilka krótkich romansów, prawdziwą zmianę przyniosło poznanie Marty.
Marta jest ode mnie starsza o 15 lat. Utrzymuje nasz dom, płaci rachunki i zapewnia komfortowe życie. Nigdy nie sądziłem, iż znajdę się w takim układzie. Kiedyś uważałem mężczyzn utrzymywanych przez kobiety za „pieski kanapowe”. Teraz jednak widzę to inaczej.
Związek oparty na równych zasadach
Marta jest piękną, zadbaną kobietą. Ćwiczy pilates, chodzi na jogę, medytuje. Łączy nas podobne doświadczenie życiowe i zrozumienie. Dzięki niej nie muszę martwić się o finanse, a ona ma wsparcie w codziennym życiu. Nie czuję się jej dłużnikiem – czasem kupuję jej drobne prezenty, ale główne wydatki leżą po jej stronie.
Czy to adekwatny układ?
Nie widzę w tym nic złego. Żyjemy w czasach równouprawnienia – skoro kobiety mogą być niezależne, dlaczego mężczyźni nie mogą cieszyć się takim samym wsparciem? Mój związek z Martą opiera się na partnerstwie, zrozumieniu i wolności. Ona nie narzuca mi swojego zdania, a ja jej nie krytykuję.
Czy jestem „utrzymankiem”? Nie sądzę. Mam swoje pieniądze i mogę się sam utrzymać, ale w tej chwili nie ma takiej potrzeby. W tym układzie oboje czujemy się szczęśliwi i spełnieni. Każdy ma prawo żyć tak, jak chce, jeżeli nie szkodzi innym. Moim zdaniem to wystarczający powód, by docenić współczesne zmiany w związkach i równouprawnieniu.