Twoja mama uważa, iż jestem jej służącą? żona odmówiła spełniania próśb teściowej
Wiecie, są takie momenty, gdy cierpliwość po prostu pęka. Tak po prostu kończy się, jakby ktoś postawił kreskę: dość, koniec. U mnie ten moment nadszedł pewnego zwykłego wieczoru, gdy smażyłam ziemniaki.
Dzień był niczego sobie lepiej nie mieć takiego. W pracy istny armagedon, szef wypruł mi nerwy tym swoim raportem, a tu jeszcze Marek dzwoni: Kasiu, mama wpadnie, była w centrum, wstąpi do nas. No tak, jasne. Kiedy to Elżbieta Kazimierzówna tylko wstępowała? Zawsze wybiera czas, gdy wracam z pracy zmęczona.
Stanęłam przy kuchence, przewracałam te nieszczęsne ziemniaki. W skroniach pulsowało, nogi bolały po całym dniu w butach na obcasie, a ręce machinalnie ruszały łapką. W lewo, w prawo, w lewo, w prawo. Tak bardzo chciałam po prostu usiąść, włączyć serial, wyłączyć telefon
Kasia! rozległ się głos z przedpokoju. Gdzie jesteś?
No i jest. choćby się nie odwróciłam wiedziałam, iż zaraz zaszeleszcze swoimi ulubionymi butami po korytarzu, zajrzy do kuchni
A, tu jesteś Elżbieta Kazimierzówna usiadła przy stole jak u siebie. Wyjęła telefon, wbiła wzrok w ekran. Nalej mi herbaty i zrób kanapkę. Zmęczyłam się dziś strasznie.
Zastygłam. Coś we mnie kliknęło. Trzy lata. Trzy lata słyszę te rozkazy: nalej, podać, zrób. Jakbym nie była synową, tylko darmową pomocą domową.
Czarnek na kuchence odparłam dziwnie spokojnym głosem. Chleb w szafce.
Cisza. Taka, wiecie, iż powietrze można kroić nożem. Kiedy tak stałam, widziałam, jak teściowa podnosi powoli głowę znad telefonu. Jakby nie wierzyła własnym uszom.
Co-co?! jej głos stał się lodowaty. Jak ty się zachowujesz?
Wyłączyłam kuchenkę. Wytarłam ręce w ręcznik tym z słonecznikami, który przywiozła nam na nowe mieszkanie. Żeby było przytulnie powiedziała wtedy. Obróciłam się do niej.
Zachowuję się jak człowiek, a nie jak służąca powiedziałam cicho. Ja też jestem zmęczona. Ja też miałam ciężki dzień. jeżeli potrzebujesz pomocy, możemy się umówić, a nie wydawać rozkazy.
I wtedy, jak na zamówienie, do kuchni wszedł Marek. Zatrzymał się w progu, zdezorientowany. Spojrzał na mnie, potem na matkę, i z powrotem. No tak, on zawsze unikał konfliktów jak ognia.
Marku! poderwała się Elżbieta Kazimierzówna. Patrz, jak twoja żona do mnie mówi! Proszę ją o zwykłą rzecz
Nie dałam jej zakończyć. Obróciłam się do męża:
Marek powiedziałam. A ty mnie uznajesz?
Za oknem turkotały samochody, na kuchence stygły ziemniaki, a my we troje zastygliśmy w tej kuchni jak w niemym filmie. I nagle poczułam dziwny spokój. Jakby kamień spadł mi z serca ten, który dźwigałem przez trzy lata. Miałem dość. Po prostu dość bycia wygodnym, posłusznym, bez prawa głosu. Marek patrzył to na mnie, to na matkę, i widziałam był w szoku. Pierwszy raz w życiu jego cicha, uległa żona pokazała kły. No cóż, kochanie, teraz twoja kolejność.
Miną już tydzień od tamtej rozmowy w kuchni. Tydzień cichej wojny: Elżbieta Kazimierzówna demonstracynie milczała, tylko ciężko wzdychała, gdy przechodziła obok. Marek miotał się między nami jak zwierzę w pułapce, udając, iż nic się nie dzieje. A ja po raz pierwszy czułem się człowiekiem, a nie czyjąś własnością.
Tamtego wieczoru siedziałam w naszym małym salonie, wtulona w stare fotelisko. Ulubiony fotel ojca Marka jedyna rzecz, którą udało mu się zabrać z rodzinnego domu po śmierci taty. Elżbieta Kazimierzówna wtedy rzucała się: Jak to, wynosić pamiątki po ojcu!. A ja myślę, iż po prostu nie chciała, by syn choćby symbolicznie się uniezależnił.
Próbowałam czytać jakiś romans mama zawsze mówi, iż to pomaga się odprężyć. Ale litery skakały mi przed oczami, a myśli wracały do naszej sytuacji. Dlaczego, dlaczego musi być tak trudno? Dlaczego nie możemy żyć swoim życiem bez tej ciągłej kontroli, bez rozkazów
Kasieńka.
Drgnęłam. Marek stał w progu rozczochrany, zagubiony. Mój chłopiec, który nigdy nie nauczył się być mężczyzną.
Czemu nie śpisz? zapytał, przestępując z nogi na nogę.
A ty czemu? odłożyłam książkę.
No myślę.
O czym?
Wszedł do pokoju, ciężko usiadł na kanapie. Milczał, wpatrując się w swoje dłonie.
Ty jakaś taka zimna ostatnio. Mama mówi
Porozmawiajmy bez mamy przerwałam. Po prostu ty i ja. Marek, myślałeś kiedyś, dlaczego za ciebie wyszłam?
Spojrzał na mnie zdziwiony:
No bo mnie kochasz?
Bo zakochałam się w silnym, wesołym chłopaku, który nie bał się podejmować decyzji. Pamiętasz, jak mi się oświadczyłeś? W parku, przy wszystkich. A twoja mama była przeciw mówiła, iż za wcześnie
No tak uśmiechnął się słabo. Wtedy pierwszy raz jej nie posłuchałem.
I dobrze zrobiłeś. A teraz co? Teraz w naszym małżeństwie twoja mama decyduje, jak żyć? Marek pochyliłam się do przodu wychowałeś się w domu, gdzie mama robiła wszystko za ciebie. Ale w naszym tak nie będzie. Nie chcę być służącą ani dla ciebie, ani dla twojej mamy. Chcę być żoną. Partnerką. Rozumiesz?
W pokoju zapadła cisza. Tylko stare zegary na ścianie też prezent od teściowej tykały uparcie. Tik-tak, tik-tak Odliczały sekundy naszego małżeństwa.
jeżeli dla ciebie żona to darmowa pomoc domowa, to może powinniśmy zastanowić się, czego adekwatnie chcemy od związku?
Marek drgnął, jakby dostał w twarz:
Co, grozisz mi?
Nie, kochanie. Po prostu mam dość bycia mamą dla trzydziestoletniego faceta. Wiesz zaśmiałam się nagle twoja mama w wielu rzeczach się myli, ale przynajmniej jest szczera. Po prostu przywykła roz












