Czy to tylko mi się wydaje, czy znów jesteśmy razem?

polregion.pl 4 dni temu

„Wydawało mi się, czy jednak jesteśmy znowu razem?” – Jagoda przytuliła się do Krzysia.

„No jak? W porządku, prawda?” – Ania kręciła się przed lustrem, przymierzając spodnie. – „Jagoda, dość już tego cierpienia. Wyjedź gdzieś, zmień otoczenie, oderwij się, zakochaj w końcu.” Ania wsunęła ręce do kieszeni i zgięła jedną nogę w kolanie. – „Nie, zdecydowanie mi się podobają. jeżeli nie szkoda ci, to je wezmę. Dziękuję.” Podbiegła do Jagody, usiadła obok na kanapie, objęła ją i cmoknęła w policzek.

Jagoda westchnęła, wstała i podeszła do lustra.

„Masz rację, wyglądam okropnie. Schudłam, jestem blada. To ja pierwsza zaproponowałam rozstanie, a teraz żałuję. Przekonałaś mnie. Jutro złożę wniosek o urlop. Nie, najpierw kupię bilety na najbliższą datę, a dopiero potem złożę wniosek.” Po raz pierwszy od wieczoru Jagoda się uśmiechnęła.

„No i dobrze, w końcu rozsądnie” – poklepała ją po ramieniu Ania.

Uśmiech odmienił Jagodę. Śmiały się nie tylko usta, ale i oczy, które zwężały się, a w ich głębi błyskały iskry radości. „Wesoła diabełka” – mawiała Ania. Tyle iż ostatnio Jagoda śmiała się rzadko.

Właśnie za ten śmiech Krzyś pokochał Jagodę. Siedziały z Anią na ławce w parku przy biurze, jadły lody i śmiały się. Obok przeszedł chłopak, spojrzał na dziewczyny i długo się oglądał. A one zaczęły śmiać się jeszcze głośniej, zaraźliwie.

Dwa dni później znów siedziały na tej samej ławce. Tym razem chłopak podszedł do nich celowo. Stanął naprzeciw Jagody i przywitał się.

„A pan kto?” – spytala bezceremonialna Ania, i znowu wybuchnęły śmiechem.

„Jestem Krzysztof. Przychodziłem tu codziennie, licząc, iż was spotkam. Dwa dni temu też tu byłyście… Wasz śmiech…” – Patrzył prosto w oczy Jagody.

Nagle zrozumiała, iż mówi poważnie, iż mu się podoba, iż boi się jej ostrej odprawy. Uśmiechnęła się, a gdy on otworzył usta z zachwytem, roześmiała się beztrosko. Nie drwiąco, ale szczerze, bo nikt wcześniej tak na nią nie patrzył. Z przymrużonych oczu trysnęły figlarne błyski. Później tłumaczył, iż to dlatego pokochał ją, a nie Anię, która była przecież bardziej efektowna.

Krzysztof oczarował ją tym zachwytem, uwagą, miłością. Zamieszkali razem i byli ze sobą dwa lata. Aż w końcu… Czas był albo na oświadczyny, albo na rozstanie. Wszystko stało się zbyt zwyczajne, codzienne.

KrJagoda w końcu zrozumiała, iż prawdziwe szczęście nie polega na szukaniu nowych romansów, ale na trzymaniu się tego, kto zawsze był przy niej, choćby gdy sama odeszła.

Idź do oryginalnego materiału