Czy przerwy w związku mają sens…

tomeknawrocki.pl 1 rok temu

Raz na jakiś czas, ktoś wpadnie z pytanie „co robić, bo mój partner/partnerka sugeruje, iż potrzebuje przerwy?”.

Kiedyś napisałbym, iż jak potrzebuje przerwy, to niech spierdala, przerwy są tylko w szkołę i w pracy.

Dzisiaj podchodzę do tego temat w sposób bardziej złożony, bo każdy z nas jest inny prawda?

Znasz ten tekst, iż jak kogoś kochasz, to bla, bla, bla, a może wróci? No właśnie, jednak to nie zawsze tak działa, bo jak nie wróci, to jest jasna sytuacja, ale jak wróci, to pojawia się pytanie „co dalej”?

Nie jestem zwolennikiem przerw, to powiem od razu, ale taka sugestia może być punktem zwrotnym relacji, jeżeli się dobrze do tego podejdzie.

Załóżmy, iż przerwa nastąpiła, po czymś takim automatycznie masz potrzebę odzyskania drugiej osoby. Niby dzwonisz przez przypadek, niby napiszesz „co słychać, niby coś tam… Byle łapać kontakt, by się łapać tej wątłe nadziei na coś…
Nawet się nie obejrzysz, a jesteś jak Rutkowski z całym zespołem mistrzem inwigilowania swojego byłego czy byłej. Siedzisz w kącie i przeglądasz, oglądasz, śledzisz, a jednocześnie Cię nosi i nie możesz znaleźć sobie miejsca.
Tak jest. Wiem to.
Możesz czekać i zalewać się tęsknotą, możesz też zrobić coś, co sprawi, iż faktycznie pojawi się tęsknota.

Bo druga strona medalu wygląda tak, iż jeżeli ktoś chce przerwy, to czuje się przytłoczony/a, gubi swoją przestrzeń, a jak wiadomo, związki potrzebują przestrzeni własnych i przestrzeni wspólnej.

Dobra, ale co zrobić jak przerwa czy rozstanie właśnie się dokonało.

Działać. Jednak nie działać w stronę powrotu, ale działać dla siebie.

Często pozwolenie na to, iż ktoś się oddali, jest czasem, który jest istotny dla obu stron. Idealizujemy to, co straciliśmy. A im bardziej idealizujemy, tym bardziej zaczyna dostrzegać to, co utraciliśmy, to, co było fajne w relacji. Dlatego czasem oddalenie się jest jak lekarstwo. Doświadczenie braku, paradoksalnie pozwala docenić to, co się miało. Rutyna, którą się przeoczy, często niszczy wszystko, ale czas spędzony osobno pozwala zrozumieć, dlaczego się było razem.
Dlatego nie warto panikować. Wiem, jak to brzmi, ale serio nie warto.
Dajcie sobie doświadczyć tego, iż jesteście osobno, by potem wrócić do siebie ze zdwojoną siłą.
Oczywiście to nie jest reguła. Bywa różnie.

Kolejny krok, który jest istotny to „nie dostań pierdolca, bo zrobisz większy pierdolnik”. W skrócie. Nie wariujcie, iż ktoś się oddalił, to trudne, ale jeżeli ktoś ma zatęsknić i docenić, to nie może być osaczony przez Wasze goniące za nim widmo. jeżeli dostaniesz pierdolca na punkcie sprawdzania, co w danym momencie robił Twój była/obecny lub była/obecna to, zamiast zatęsknić, ten ktoś otworzy szampana, iż się uwolnił, to weźmie to za przejaw szaleństwa.

Nawiązując do tego, co powyżej. Nie szukaj kontaktu. Naprawdę. Daj sobie czas dla siebie. Nie publikuj, broń Boże” tęsknopostów, nie biegaj z każdą pierdołą pod byle pretekstem. Ten czas jest dla Was, ale przede wszystkim dla Ciebie. To czas na poukładanie, to nie jest czas żałoby, ale czas na przyjrzenie się Wam i sobie z innej perspektywy.

Tylko ważne, żeby perspektywa nie przybrała obrotu pod tytułem „zrobię wszystko, by odzyskać”. W takich sprawach nacisk jest niewskazany. Zaufaj mi.

Zajmij czymś głowę, nie rozpamiętuj.

Pisałem o tym w tekście o rozstaniu. Przeczytasz go tutaj – Kliknij i przeczytaj!

A teraz odpocznij i uwolnij głowę, bo pamiętaj, iż czasem tak jest, iż ludzie do siebie wracają, a czasem nie. To nie jest optymistyczny wniosek, ale nie będę Cię głaskał, mówiąc, iż powroty są pewniakiem. zwykle związki się rozpadają, bo jest ku temu szereg przyczyn. I trzeba to zaakceptować, iż po prostu nie wyszło, bo nikogo się nie zmieni na siłę, a rozstania i powroty powtarzane bez końca wytrącają z równowagi i zalatują starym tłuszczem, jak odgrzewane kotlety.

Mimo to! Trzymam kciuki!

Idź do oryginalnego materiału