Czy powinnam powiedzieć jej, iż mój syn jej nie kocha?

newsempire24.com 2 tygodni temu

Czy powinnam powiedzieć jej, iż mój syn jej wcale nie kocha?

Nazywam się Jolanta Kowalska i mieszkam w Brodnicy, gdzie Kujawsko-Pomorskie oddycha spokojem nad jeziorem Bachotek. Piszę do was, bo moje serce rozdziera niepokój i nie znajduję ukojenia. Podzieliłam się swoim zmartwieniem z najlepszą przyjaciółką, ale zamiast wsparcia otrzymałam tylko szeroko otwarte oczy i ostre: „Oszalałaś? Nie wtrącaj się tam, gdzie cię zaleje fala cudzej krzywdy!” Jej słowa mnie zabolały, ale nie pomogły — muszę znaleźć rozwiązanie, inaczej utonę pod ciężarem tej tajemnicy.

Cały problem kręci się wokół mojego syna, Mateusza. Ma 25 lat i mieszka z dziewczyną, Małgorzatą, w naszym domu. Nie mam powodów do skarg: zajmują jego pokój, oboje pracują, nie są na naszym utrzymaniu. Małgorzata to skarb: dobrze wychowana, łagodna, z dobrym sercem. Ale znam mojego syna jak nikt inny i widzę prawdę ukrytą za jego uśmiechem: on jej nie kocha. Mateusz się nią opiekuje — jest czuły, odważny, zawsze gotów pomóc. Spełnia jej życzenia jak rycerz z bajki: na każdą okazję przynosi kwiaty i prezenty, po jej ciężkich zmianach zabiera ją z pracy, choćby jeżeli noc już zapadła. Gdy ich wolne dni się pokrywają, wyjeżdżają — raz do znajomych na wieś, innym razem w góry na narty, czasem na gorące źródła.

Niedawno Małgorzata upadła na stoku — nieszczęśliwie, z hukiem, prawie łamiąc sobie wszystko. Mateusz niósł ją na rękach z góry do hotelu, a wieczorem pędził do szpitala w Toruniu. Kiedy leżała z nogą w gipsie, dbał o nią jak o dziecko: karmił, uspokajał, nie odstępował na krok. Na zewnątrz — ideał mężczyzny, zakochany do szaleństwa. Ale ja wiem: to maska. On jej nie kocha. Jego serce milczy, a to rozdziera mi duszę.

Przed Małgorzatą Mateusz miał inną — Elżbietę. Ich miłość była jak burza: ostre krawędzie, krzyki, łzy, rozstania i pogodzenia. Kłócili się do ochrypnięcia, potem godzili z takim żarem, iż ściany drżały. Elżbieta była jego pierwszą prawdziwą miłością — tą, która wypala wszystko w środku. Liczyłam, iż się ustabilizują, dopasują swoje charaktery, ale nagle wyjechała do Niemiec, zostawiając go samego. Pół roku Mateusz był cieniem: chodził jak zagubiony, nie jadł, nie spał. Biegałam za nim, błagałam, pilnowałam jak dziecka, bojąc się, iż sobie nie poradzi. A potem pojawiła się Małgorzata — zupełne przeciwieństwo tej pierwszej. Spokojna jak jezioro w ciszy, umie słuchać, pocieszać, nigdy nie podnosi głosu. Jest światłem w naszym domu, ale widzę: dla niego to nie miłość, a obowiązek, wdzięczność, wszystko, tylko nie uczucie.

I oto mój bolesny dylemat: powiedzieć jej prawdę? Możecie nazwać mnie szaloną, ale nie mogę żyć z tą wiedzą. Prędzej czy później ta prawda wybuchnie, jak rozgrzana lawa, niszcząc wszystko wokół. Wyobrażam sobie, jaki piekło czeka tę dziewczynę — miłą, czystą, niezasługującą na taki ból. Jej rozczarowanie będzie druzgocące, zgniecie ją jak delikatny kwiat pod butem. Nie zrobiła nic, by na to zasłużyć, a ja stoję i patrzę, jak idzie ku przepaści, nie wiedząc, co ją czeka.

Przyjaciółka ma rację — wtrącam się tam, gdzie mogę się sparzyć. Ale jak milczeć? Moja matczyna dusza krzyczy: ratuj ją, uprzedź, nie pozwól jej rozbić się na kawałki! Widzę, jak Małgorzata patrzy na Mateusza — z taką wiarą, z taką czułością, iż serce mi się ściska. A on? Gra swoją rolę i robi to mistrzowsko, ale ja znam te oczy — nie ma w nich ognia, nie ma tego, co było z Elżbietą. Jest dla niej dobry, ale to nie miłość, a ja nie mogę udawać, iż nic nie dostrzegam.

Czasem myślę: może się mylę? Może wymyśliłam sobie, iż on jej nie kocha, przez swoje obawy o niego? Ale nie — czuję to skórą, każdą komórką. Mateusz z nią jest, bo tak jest wygodnie, bo ona jest dobra, a nie dlatego, iż bez niej nie może oddychać. I ta myśl dręczy mnie dzień i noc. Powiedzieć Małgorzacie? Zburzyć ich świat, który uważa za swoje szczęście? Czy milczeć, czekając, aż sam podejmie krok, który ją zniszczy? Boję się, iż jeżeli zamilknę, stanę się współwinna jej bólu. A jeżeli powiem — zniszczę wszystko sama, a ona znienawidzi mnie, a syn mnie przeklnie.

Błagam, pomóżcie mi radą! Nie jestem szalona, jestem tylko matką, która widzi więcej, niż by chciała. Boli mnie serce za oboje — za Małgorzatę, która oddaje serce temu, kto go nie przyjmie, i za Mateusza, który żyje w tym kłamstwie. Co mam zrobić z tą prawdą, która pali mnie od środka? Jak ją ochronić, nie tracąc syna? Stoję na rozdrożu, a każdy wybór to jak nóż w sercu. Błagam, powiedzcie, jak znaleźć spokój w tym piekle, które sama sobie stworzyłam swoimi myślami.

Idź do oryginalnego materiału