Czy można to przegapić?

newskey24.com 6 godzin temu

Można przecież nie zauważyć
„Krysia, bądź moją żoną!” wykrztusił czerwieniąc się Tomek, podsuwając Krysi aksamitne pudełeczko. Siedzieli w przytulnej kawiarence, gdzie unosił się zapach świeżo parzonej kawy i cicho grała muzyka. Włochaty kot sąsiadki łasił się pod ich stolikiem, a w oczach chłopaka migotała nadzieja.
„Czyli… wyjdziesz za mnie? Czy…” dodał niepewnie, widząc jej zmieszanie.
Krysia, która dotąd beztrosko się uśmiechała, nagle spoważniała. Odstawiła kieliszek musującego wina i westchnęła:
„Tomeczku, przepraszam, ale… nie mogę!”
„Jak to nie możesz? Krysia, dlaczego? Przecież jesteśmy razem pięć lat. Studia za nami. Mamy dobre prace, swoje mieszkanie w Krakowie. Dlaczego nie mamy tego zalegalizować?” Tomek aż podskoczył na krześle.
Krysia wzruszyła ramionami:
„Po prostu nie jestem gotowa! Chcę jeszcze pożyć dla siebie. Wszystkie te 'rozkosze’ małżeństwa bigosy, pieluchy, wizyty u teściów w niedzielę to jeszcze nie dla mnie! Chcę zwiedzić świat, pobawić się z przyjaciółmi. Mam dopiero 26 lat, całe życie przede mną!”
„Więc jestem dla ciebie kulą u nogi?” zapytał urażony.
„Nie od razu kula! Po prostu mam inne plany! I tak jest nam dobrze, prawda? Najważniejsza jest miłość!” próbowała złagodzić cios.
Ale w sercu Tomka już kipiało:
„Inne plany? Myślałem, iż mamy wspólne! A ty wciąż chcesz tańczyć jak ta polska 'łza krokodyla’ z bajki!”
„Łza krokodyla?! A ty to niby taki mądry 'mrówka pracusia’, wszystko za nas zdecydował? Mam być twoją niewolnicą?” Krysia wściekła się jak barszcz w garnku. Wypadła z kawiarni, zostawiając Tomka w osłupieniu.
Biegła przez ulice Warszawy, aż wpadła do Łazienek. Rzuciła się na pierwszą lepszą ławkę. Złość bulgotała w niej jak kapuśniak w garnku.
„Niby jak on śmiał! Myśli, iż może decydować za mnie! Jeszcze choćby trzydziestki nie mam, a on już chce mnie zamknąć w czterech ścianach?”
Tak była zajęta swoją złością, iż nie zauważyła, gdy obok przysiadła kobieta. Dopiero zniechęcający zapach zwrócił jej uwagę. Obok siedziała brudna, obdarta staruszka o zapadłych oczach.
„Mogę zabrać?” wskazała na butelkę pod ławką.
Krysia, wciąż rozżalona, syknęła:
„A pracować nie próbowałaś? Masz ręce i nogi!”
Zwykle współczuła biedakom, ale teraz chciała wyładować złość.
Staruszka pokiwała głową:
„Kto by taką jak ja wziął? Zresztą, sama sobie winna…”
Wyjęła niedopałek z kieszeni dresów, ale schowała go z powrotem.
„Wołają na mnie Zocha Żebraczka. Gdybym w młodości nie była taką głupią gęsią, może miałabym teraz wnuki i dom. Byłam taka jak ty! zaśmiała się bezzębnie. A w młodości myślałam, iż świat leży u moich stóp! Jakiś elektryk Kazik kochał mnie szaleńczo. Ale ja chciałam księcia z Ameryki! Szukałam, szukałam… Aż trafiłam na łajdaka, który zabrał mi mieszkanie i wyrzucił na bruk. A Kazik? Ma żonę, dzieci, domek pod Warszawą…”
Zocha zamilkła, wstając ciężko.
„Nie przepuszczaj swojego szczęścia, dziewczyno” mruknęła, odchodząc.
Krysia początkowo myślała: „Sama sobie winna! Ze mną tak nie będzie!”, ale gdy wracała do domu, potrącił ją rowerzysta na Nowym Świecie.
***
W szpitalu pachniało chlorą i pomarańczami, które sąsiadka z łóżka rozdzielała lewą ręką (prawa była w gipsie).
„Twój mąż taki troskliwy!” zachwycała się, wskazując na stos jedzenia przy łóżku Krysi.
„Kto?!”
„No Tomek! Całą noc czuwał. Tylko powiedział, iż musi do pracy.”
Krysia nie mogła uwierzyć. Czyżby wypadek wymazał jej pamięć o ślubie?
Tomek pojawiał się codziennie nosił ją do toalety, przynosił jedzenie. W końcu spytała:
„Dlaczego wszyscy myślą, iż jesteśmy małżeństwem?”
„Bo inaczej nie wpuszczaliby mnie na oddział” odparł smutno. „Nie martw się, jak wyzdrowiejesz, odejdę.”
Krysia spojrzała na niego jak po raz pierwszy. Nagle zrozumiała, iż nie chce zdrowieć byle tylko on został.
„Tomek… przepraszam. Byłam głupią gęsią. Weź mnie za żonę, dobrze? Będę dobrą żoną, słowo!”
PS. Niech w waszym życiu zawsze będzie miejsce na cuda i kawę z ciastem!

Idź do oryginalnego materiału