Jadwiga chodziła tam i z powrotem po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Już kolejny dzień z rzędu Krzysztof wracał do domu późno. A wczoraj przyszedł dopiero nad ranem. Wyrzuciła mu, iż mógłby zadzwonić, uprzedzić, żeby się nie martwiła. Pokłócili się. I teraz znowu czeka, mierzy krokami pokój, co chwilę zerka na zegarek.
„Kocha ją. Ale mógłby jednak zadzwonić. Prędzej czy później się ożeni. Trzeba się przyzwyczaić. Jeszcze nie wiadomo, jaka żona mu się trafi, zmartwień tylko przybędzie. O, lepiej o tym nie myśleć. No, dorosły już, ale serce i tak boli.” Jadwiga nie potrafiła przestać się nakręcać.
Dawniej śmiała się z takich matek, które zbyt pilnują dorosłych synów, a teraz sama stała się nie lepsza. Wszystkie dziewczyny, z którymi Krzysztof się spotykał, jeżeli ją z nimi poznawał, uważała za niegodne jego. I jak każda matka myślała, iż syn powinien się z nią poradzić w tak ważnej sprawie, jak wybranie żony. Przecież ona najlepiej wie, czego mu potrzeba. Myśli wdzierały się do głowy bez końca. Żeby już przyszedł.
W drzwiach zaskoczył zamek, a Jadwiga drgnęła, chociaż przecież czekała i nasłuchiwała. „Nareszcie!” Rzuciła się do przedpokoju, ale w pół drogi się zatrzymała, wróciła do kuchni i usiadła przy stole, kładąc ręce przed sobą.
— Mamo, czemu nie śpisz? — Krzysztof zatrzymał się w progu.
— Przecież wiesz, iż się martwię. Mogłeś zadzwonić — powiedziała z wyrzutem.
— Mamo, jestem dorosły i nie zamierzam się tłumaczyć z każdego kroku.
— A gdzie byłeś? — Jadwiga spojrzała wyzywająco.
— U Kingi. — Głos Krzysztofa stał się cieplejszy, miękki.
— Kolejna dziewczyna i pewnie nie ostatnia. A matka masz tylko jedną. — Nie potrafiła ukryć zazdrości.
— Dlaczego kolejna? Ona jest jedna, tak jak ty, mamo. — Krzysztof podszedł, pochylił się i pocałował ją w policzek. — I nie mów o niej źle. Pokłócimy się, a potem będziesz żałować. Samo życie, żeby wybrać żonę, trzeba poznawać ludzi. SamJadwiga westchnęła ciężko, spoglądając na syna, i w końcu uśmiechnęła się słabo, rozumiejąc, iż prawdziwa miłość to akceptacja jego wyboru, choćby jeżeli nie jest on taki, jakiego się dla niego pragnęło.