– Co ty, do cholery, robiłaś w moim laptopie? – Krzysztof stanął nad Iwoną. Nigdy nie widziała go takim…
Iwona wróciła ze szkoły i już w przedpokoju poczuła ciężki zapach alkoholu. Z pokoju dochodziło głośne chrapanie. Oczywiście, ojciec znowu pijany. Od razu poszła do kuchni.
Mama stała przy zlewie i obierała ziemniaki. Usłyszała kroki za plecami i odwróciła się. Iwona od razu dostrzegła jej opuchniętą, czerwoną policzek.
– Mamo, chodźmy stąd. Ile można to znosić? On cię kiedyś zabije – powiedziała ze złością.
– Gdzie pójdziemy? Komu jesteśmy potrzebne? Nie stać nas na wynajem. Nie bój się, nie zabije mnie. To tchórz. Tylko na mnie umie podnieść rękę.
Rano Iwona obudziła się od dziwnych dźwięków. Wstała i zajrzała do kuchni. Ojciec stał przy kuchence i, odchylając głowę do tyłu, pił wodę prosto z dzióbka czajnika. Iwona hipnotyzująco patrzyła na jego przesuwający się jabłko Adama. W górę, w dół. Słyszała, jak woda bulgocze w jego gardle. *Niech się zakrztusi! Proszę, niech się zakrztusi!* – pomyślała z nienawiścią.
Ale ojciec się nie zakrztusił. Postawił czajnik, chrząknął z zadowoleniem, spojrzał na nią opuchniętymi, czerwonymi oczami i przeszedł obok do łazienki.
Iwona wzdrygnęła się na myśl, iż mama dolałaby wody z kranu do tego samego czajnika bez mycia. Wzięła go i długo szorowała gąbką, obiecując sobie, iż nigdy więcej nie naleje herbaty bez uprzedniego umycia naczynia.
Na ferie zimowe Iwona z klasą pojechała na trzy dni do Krakowa. A gdy wróciła, mama leżała w szpitalu.
– To on ci to zrobił? – ostro zapytała, widząc zabandażowaną głowę matki.
– Nie, co ty. Poślizgnęłam się, na ulicy był lód.
Ale Iwona wiedziała, iż mama kłamie.
Od częstych urazów głowy mama cierpiała na nadciśnienie. Pół roku później dostała udaru i zmarła. Ojciec płakał na stypie pijanymi łzami, raz żałując przedwczesnej śmierci swojej *kochanej Danusi*, raz przeklinając ją za to samo.
Mówił, iż Iwona jest taka sama jak matka, groził, iż jeżeli ona też go opuści, zabije ją. Iwona ledwo doczekała końca szkoły. Na studniówkę nie poszła. Następnego dnia cicho odebrała świadectwo w sekretariacie. Gdy ojciec był w pracy, spakowała rzeczy i uciekła z domu.
Ojciec dawał pieniądze na jedzenie, a Iwona część z nich odkładała. Czasem choćby sama wyciągała mu z kieszeni, gdy spał. Niewiele, ale starczyło, by przetrwać jakiś czas. Dawno postanowiła, iż wyjedzie stąd, będzie pracować, a uczyć się można i zaocznie.
Nie bała się, iż ojciec będzie jej szukać. Policjant i sąsiedzi wiedzieli o jego pijaństwie, nie pomogliby w poszukiwaniach. Wyjechała do dużego miasta, wynajęła zaniedbane, ale tanie mieszkanie na obrzeżach, zatrudniła się w KFC. Pomogli jej załatwić książeczkę zdrowia, karmili za darmo…
Złożyła dokumenty do technikum na zaoczne. Gdy w KFC dowiedzieli się, iż uczy się na księgową, posadzili ją przy kasie.
Chłopcy próbowali się do niej umizgiwać. *„Na początku wszyscy są mili, delikatni, a potem zaczynają pić albo zdradzać. Nie wiadomo, co gorsze. Nie wierz ich słodkim słówkom, córeczko. Bądź ostrożna. Ja też byłam ładna. Twój ojciec nie pił, gdyśmy się poznali. Kochaliśmy się. A gdzie to wszystko poszło?”* – mawiała często mama.
Iwona zapamiętała jej słowa i nie odpowiadała na zaloty. Wystarczająco nasłuchała się i napatrzyła na życie rodziców.
Mama w dzień wypłaty szła do sklepu i kupowała najpotrzebniejsze rzeczy: makaron, cukier, kaszę, konserwy, żeby starczyło na długo. Ojciec przepijał pieniądze, ale w domu zawsze było co jeść, choć skromnie. Teraz Iwona robiła tak samo.
Szła do domu z ciężką torbą, która ciążyła jej w rękach. Na przeciwko szedł chłopak, wpatrzony w telefon. Iwona miała nadzieję, iż ją zauważy i ominie. Ale chłopak wpadł na nią.
– Przepraszam – powiedział, odrywając wzrok od ekranu.
Iwona chciała odpowiedzieć opryskliwie, żeby patrzył, gdzie idzie. Ale zobaczyła jego życzliwe spojrzenie i speszona uśmiechnęła się.
– Nic się nie stało, sama jestem winna.
Chłopak zaproponował pomoc. Iwona zawahała się, ale w końcu oddała mu torbę. Nie może być złym człowiekiem, skoro ma tak otwarty uśmiech. Poznali się. Krzysztof bez problemu doniósł torbę pod drzwi, ale Iwona nie pozwoliła mu wejść do środka.
Następnego dnia przyszedł do KFC. Twierdził, iż przypadkiem, ale Iwona była pewna, iż specjalnie. Zaczęli się spotykać.
Krzysztof szczerze przyznał, iż jest po rozwodzie, iż ma małą córeczkę, którą uwielbia. Zostawił żonie mieszkanie, sam mieszkał u kolegi. Mówił, iż ożenił się z głupoty.
– Po prostu nie umieliśmy razem żyć. Okazało się, iż nic nas nie łączy. Czasem kilka dni nie rozmawialiśmy.
Mówił dużo o córce, i Iwona uznała, iż takiemu człowiekowi można ufać. Miesiąc później Krzysztof zaproponował wspólne mieszkanie.
– Wynajmijmy normalne mieszkanie bliżej centrum. Razem będzie łatwiej.
Iwona się zgodziła. Była w siódmym niebie. Będzie miała normalną rodzinę. Przeprowadzili się do przestronnego mieszkania, skromnie świętowali nowy etap. O przyszłości, o ślubie Iwona nie marzyła. Krzysztof często mówił o dzieciach, iż na pewno będą mieć dwójkę – chłopca i dziewczynkę. I Iwona wierzyła, iż tak będzie.
Krzysztof od razu zapłacił czynsz za dwa miesiące z góry. A w trzecim miesiącu przepraszającym tonem poprosił, by zapłaciła Iwona.
– Rozumiesz, córka ma urodziny. Nie przewidziałem, kupiłem jej drogi prezent, jeszcze alimenty…
Jakie mogą być wątpliwości? Iwona bez namysłu zapłaciła. Co miesiąc pojawiały się nowe powody: córka zachorowała, rodzice potrzebowali pomocy… Teraz to ona płaciła za mieszkanie. W końcu tworzyIwona wzięła głęboki oddech, spojrzała na swoje odbicie w lustrze i postanowiła, iż od dziś będzie walczyć nie tylko dla siebie, ale i dla swojego synka, bo wiedziała już, iż jedyną osobą, której może naprawdę ufać, jest ona sama.