Córka wyrzekła się nas, podając się za sierotę przed narzeczonym.

newsempire24.com 1 dzień temu

Nasze życie wywróciło się do góry nogami, a ból po tej zdradzie wciąż rozdziera mi serce. Nasza jedyna córka, Jadzia, potajemnie wyszła za mąż, kłamiąc mężowi i jego rodzinie, iż jest sierotą. Ja i mój mąż żyjemy, jesteśmy zdrowi i nigdy nie daliśmy jej powodu, by potraktowała nas tak okrutnie.

Ja i mój mąż, Wiesław, jesteśmy zwykłymi pracownikami z małej wsi pod Lublinem. Ja pracuję jako pielęgniarka w miejscowym ośrodku zdrowia, on jest mechanikiem w tartaku. Nie nazwiesz nas bogaczami, ale dla Jadzi byliśmy gotowi przenosić góry. To nasze jedyne dziecko, nasza duma, rozpieszczaliśmy ją, jak tylko mogliśmy, dając jej wszystko, co mieliśmy.

Jadzia od dzieciństwa marzyła o życiu w wielkim mieście. Gdy jeździliśmy do rodziny w Warszawie, błagała, by ją tam zostawić. Wydawało jej się, iż tylko tam znajdzie szczęście i sukces. Nie sprzeczaliśmy się — chcieliśmy, by córka była zadowolona. Gdy nadszedł czas studiów, Jadzia oświadczyła, iż chce uczyć się w Warszawie. Jej oceny nie starczyły na miejsce na budżecie, więc musieliśmy sprzedać dom moich rodziców, by opłacić jej naukę i wynajem mieszkania. Zrobiliśmy to dla jej marzeń, choć sami zostaliśmy we wsi, ciągnąc swoje skromne życie.

Jadzia wyjechała podbijać miasto, a my zostaliśmy na wsi. Przez pięć lat studiów odwiedziła nas tylko dwa razy. To my jeździliśmy do niej, wożąc domowe przetwory i pieniądze, ale za każdym razem witała nas chłodem. Jakby się nas wstydziła — naszych prostych ubrań, wiejskiego sposobu mówienia. Wynajmowała mieszkanie ze znajomymi, którzy traktowali nas cieplej niż własna córka. Telefony od Jadzi stawały się coraz rzadsze, więc daliśmy jej wolność, by nie być natrętnymi. Myśleliśmy, iż jeżeli stanie się coś ważnego, nam powie.

O jej ślubie dowiedzieliśmy się od obcych. Sąsiadka, której syn też studiuje w Warszawie, zadzwoniła i powiedziała, iż widziała Jadzię w ślubnej sukni. Nie chcieliśmy wierzyć. Mieliśmy nadzieję, iż to pomyłka, czyjś złośliwy żart. Ale prawda okazała się gorsza. Jak córka mogła nam to zrobić? Zadzwoniłam do niej, tłumiąc łzy, i zażądałam wyjaśnień. Jadzia nie zaprzeczała. Odrzekła zimnym głosem, iż poznała męża i dodała: *„Nie zamierzam was z nim poznawać.”*

Zrobiło mi się słabo. *„Dlaczego?”* — wykrztusiłam. Jej odpowiedź przeszyła mnie jak nóż: *„Jego rodzice to bogaci, wykształceni ludzie, a wy… Wy nie pasujecie do nich. Powiedziałam, iż jestem sierotą, iż nie mam rodziców. I nie ważcie się mnie obwiniać! Nie mogłam przyznać, iż mój ojciec naprawia ciągniki, a mama robi zastrzyki świniom. I tak mnie zawstydzaliście, gdy przyjeżdżaliście na uczelnię z słoikami ogórków. Dość!”*

Wiesław, usłyszawszy to, w milczeniu wyciągnął z kieszeni stare zdjęcie Jadzi, zmiął je w dłoni i wyszedł na ganek. Widziałam, jak drżą mu ramiona, jak sięga po papierosa, choć rzucił palenie dziesięć lat temu. A ja… Do dziś nie mogę dojść do siebie. Codziennie łykam tabletki na uspokojenie, ale ból nie mija. Za co? Czym zasłużyliśmy sobie na takie potraktowanie przez własne dziecko?

Oddaliśmy jej wszystko: miłość, pieniądze, marzenia. A ona się nas wyrzekła, jakbyśmy byli plamą na jej nowym, „miejskim” życiu. Jak żyć dalej, wiedząc, iż własna córka się nas wstydzi? Co byście zrobili na naszym miejscu? Jak przeżyć taką zdradę?

Idź do oryginalnego materiału