Święta dobiegały końca, a sałatki, ciasta i przekąski już się wszystkim przejadły, więc na śniadanie Zosia ugotowała owsiankę. Czas wrócić do normalnego, prostego jedzenia.
Siedzieli we trójkę w kuchni, gdy z pokoju dobiegł dźwięk telefonu męża. Wyszedł, by odebrać. Zosia mimowolnie nasłuchiwała, próbując zgadnąć, o czym rozmawia.
Gdy Marek wrócił, nie wyglądał na zdenerwowanego, ale trochę zatroskanego.
Hmm zaczął. Mama dzwoniła, prosiła, żebym przyjechał. Ma wysokie ciśnienie.
Oczywiście, jedź skinęła głową Zosia.
Gdy mąż poszedł się ubrać, przypomniała sobie jego słowa przez telefon: Teraz? Może nie warto? No dobra, dobra. Zwykle, gdy teściowa dzwoniła z jakimś nagłym poleceniem, Marek od razu biegł jak na komendę. Znowu się nakręcam powstrzymała się Zosia.
Zaraz wracam! krzyknął Marek z przedpokoju, a drzwi zatrzasnęły się za nim.
Jedz, no Zosia pogoniła synka, który bawił się łyżką w owsiance.
A pójdziemy na górkę? Obiecałaś powiedział Jasio, patrząc niechętnie na jedzenie.
Jak tata wróci, pójdziemy. Dobrze? Uśmiechnęła się do niego. Ale musisz zjeść owsiankę.
No dobra chłopiec bez entuzjazmu wziął kolejny kęs.
jeżeli za pięć minut talerz nie będzie pusty, to nigdzie nie idziemy powiedziała stanowczo Zosia i poszła zmywać naczynia.
Prasowała ubrania, gdy Jasio bawił się autkami na podłodze. Wtem rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
Nareszcie. Ale coś długo się przebiera pomyślała i wyszła na spotkanie męża.
W drzwiach stała dziesięcioletnia dziewczynka, patrząc na Zosię z ciekawością. Za nią stał Marek, wyraźnie zmieszany. Położył ręce na ramionach dziecka i uniósł brodę, jakby szukał odwagi.
To moja córka, Kasia powiedział cicho, spuszczając wzrok. Mama poprosiła, żeby została z nami do jutra.
Ach tak? A jej mama? Z nowym kochankiem pojechała nad morze? zirytowała się Zosia.
Marek wzruszył ramionami, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo Zosia wróciła do prasowania.
Wejdź usłyszała jego głos i kątem oka zauważyła, jak dziewczynka podeszła do Jasia.
Została nam owsianka? zapytał Marek.
Nie będę jadła owsianki oznajmiła Kasia. Chcę makaron z parówką.
Marek spojrzał na córkę, potem na żonę. Zosia wzruszyła ramionami i machnęła ręką w stronę kuchni: No to idź, gotuj, ja jestem zajęta.
Po chwili Marek zawołał ją do kuchni.
Mamy makaron? Nie mogę znaleźć.
Jest. Tam zostało trochę. Jak skończę prasować, pójdę do sklepu powiedziała z wyrzutem.
Nie patrz tak na mnie. Sam nie wiedziałem, że
Naprawdę? A twoja mama, gdy dzwoniła, nie powiedziała, po co cię wzywa? Zosia zrozumiała po jego minie, iż trafiła. A mnie nie warto było spytać? Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? Jasia też trzeba było przygotować. Teraz będą się o ciebie bić.
Na potwierdzenie jej słów z pokoju dobiegł płacz Jasia. Zosia pobiegła, a za nią Marek.
Proszę bardzo, rozwiąż to rozłożyła ręce.
Jasio przytulił się do mamy, a Kasia stała, wpatrując się w podłogę.
Co się stało? Marek podszedł do córki.
Zosię zabolało, iż podszedł najpierw do niej, a nie do syna.
Ona zabrała mi auto szlochał Jasio.
Z kuchni dobiegło syczenie wykipiałego makaronu, więc Marek pognał tam. I choćby nie mogę jej nic powiedzieć. Gość. Biedactwo, jak mówi teściowa. Ale co ja mam zrobić?
Chcesz obejrzeć bajki? Zosia zmusiła się do spokoju i zwróciła do dziewczynki.
Kasia skinęła głową, a Zosia z ulgą włączyła telewizor. Dzieci usiadły na kanapie.
Twoja mama znowu kombinuje? Chce zniszczyć naszą rodzinę? Ma obsesję, żeby was z powrotem złączyć. Wszyscy słyszeli, jak krzyczała, gdy urodził się Jasio, iż ma tylko jedną wnuczkę. Testuje mnie, jak zareaguję na twoją córkę? syknęła Zosia w kuchni.
Naprawdę jest chora bronił się Marek.
A co jej przeszkadzało, iż ma dużą córkę? Mogłaby podać wodę, zadzwonić po pogotowie. Z nią byłoby bezpieczniej. W jej wieku sama smażyłam jajecznicę nie dawała za wygraną.
Dość! Marek rzucił łyżką na blat. Kasia, chodź jeść! zawołał.
Tatusiu, przynieś mi tu odpowiedziała spokojnie Kasia.
Tatusiu przedrzeźniała Zosia, przewracając oczami. No biegnij do niej. Wyszła z kuchni, ignorując Kasię, i zaczęła składać deskę do prasowania, zostawiając męża samemu sobie.
Marek jednak zabrał Kasię do kuchni. Zosia ledwo panowała nad sobą. Usiadła z Jasiem przed telewizorem, ale choćby nie patrzyła w ekran. Syn przytulił się, szukając jej wzroku. Trzeba wytrzymać. Jasio widzi, iż dziewczyna mi się nie podoba. Tak nie można myślała, wymuszając uśmiech.
Czuła narastającą irytację. W kuchni słychać było rozmowę Marka z córką, a ona z Jasiem siedzieli jakby niewidzialni. Muszę uważać. Ona wszystko opowie teściowej, a ta znowu będzie namawiać Marka, iż źle zrobił, rozwodząc się, iż ja zniszczyłam ich rodzinę
Mamo, a kiedy pójdziemy na górkę? Jasio przerwał jej myśli.
Teraz nie wiem. Widzisz, mamy gościa pogłaskała go.
Kasia podeszła do kanapy, przeżuwając jedzenie. Z kuchni dobiegał szum wody. Marek myje za nią talerz? Za mną i Jasiem nigdy tego nie robił. Więc jednak czuje się winny pomyślała z goryczą.
No to idziemy na górkę? Marek wszedł wesoło do pokoju.
Tak. Tylko mamy jeden pont