Coraz częściej zaczęłam żałować, iż pochodzę ze wsi i nie mam możliwości mieszkać ze swoją mamą. Życie pod jednym dachem z teściową mnie nie satysfakcjonuje, a skoro mój mąż nie chce niczego zmieniać, zdecydowałam się od niego odejść

przytulnosc.pl 2 tygodni temu

Po dwóch latach wspólnego życia z mężem i jego matką, w końcu nie wytrzymałam i zapytałam wprost, co o tym myśli:

– Maksymilianie, minęły już dwa lata od naszego ślubu. Może czas, żebyśmy zamieszkali osobno, bez twojej mamy?

Mąż zrobił zdziwioną minę, a potem z powagą zapytał, co mi w ogóle w jego mamie przeszkadza. Zrozumiałam, iż tym samym usłyszałam odpowiedź: nie.

Żałowałam wtedy jeszcze bardziej, iż nie mogę wrócić do swojego rodzinnego domu i mieszkać blisko mamy. Pracuję w mieście, ale mieszkam w mieszkaniu męża, razem z jego matką, która traktuje mnie z wyraźnym chłodem. Ja sama staram się do niej odnosić życzliwie – pani Katarzyna jest wdową, mąż został bez ojca w wieku dziesięciu lat. Może właśnie dlatego teściowa tak nerwowo reagowała na moje pojawienie się w życiu jej syna – zwyczajnie nie chciała się nim dzielić.

Ślubu nie urządzaliśmy, tylko cywilna uroczystość w urzędzie. Od tego momentu zaczęło się moje życie pod czujnym okiem teściowej.

Pierwsze kłótnie wybuchały w kuchni. Pani Katarzynie nie podobało się, iż odkładam naczynia nie tam, gdzie ona uważa za adekwatne. Krytykowała mnie, iż robię za mało słodką herbatę dla syna i iż ona musi wszystko poprawiać. Gotowanie – też według niej – miałam okropne. Makaron rozgotowany, zupa niedosolona, a rosół „bez smaku”.

To bolało. Zaczęłam więc unikać kuchni, wychodziłam wcześniej do pracy i wracałam później. Ale i tak znajdowała powód do pretensji: kurz w pokoju, źle wyniesione śmieci, brak porządku. Choć starałam się sprzątać przynajmniej raz w tygodniu.

Wszystko narastało jak śniegowa kula. W końcu nie wytrzymałam. Pewnego wieczoru powiedziałam Maksymilianowi, co czuję, zarzuciłam mu, iż nie potrafi mnie obronić przed matką, trzasnęłam drzwiami i pojechałam do swojej mamy na wieś.

Mój mąż nie był gotowy na dorosłe życie. Został „maminsynkiem”, który nie potrafi postawić granicy i zapewnić żonie własnego kąta. A po co mi taki mąż?

Oboje pracujemy, bez problemu moglibyśmy wynająć mieszkanie. Ale z jakiegoś powodu on tego nie chce – i pewnie nigdy nie będzie chciał. Dlatego odeszłam. I wcale tego nie żałuję. Całego życia pod jednym dachem z teściową spędzić nie zamierzam.

Idź do oryginalnego materiału