"Co roku zwalniam dyscyplinarnie za zachowanie na świątecznych imprezach"

kobieta.gazeta.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: fot. shutterstock / ev70kr


Jak grudzień, to imprezy świąteczne. Niektórzy wprost nie mogą się doczekać, inni ciągle pamiętają wpadki z roku poprzedniego. Kompromitacja przed współpracownikami i szefem bywa najmniejszym problemem. Jakie sytuacje wspominają nasi rozmówcy? Do czego mogą prowadzić niektóre z nich?
Doświadczenia z imprez pracowniczych, które organizuje wiele firm, bywają różne. Najbardziej zapamiętałe są przeważnie te negatywne. W najlepszym przypadku to drobne wpadki, a bywa, iż kompromitacja jest tak duża, iż czeka nas rozmowa z HR-ami. A ta do przyjemnych nie będzie należeć.


REKLAMA


Zobacz wideo O czym marzą emeryci na święta? [SONDA]


"Co roku zwalniam dyscyplinarnie za zachowanie na świątecznych imprezach"
Gdy spotykamy się po godzinach, nieraz odpuszczamy sobie pracowe maniery. Szczególnie wtedy, gdy stężenie alkoholu w naszej krwi zaczyna się niebezpiecznie podnosić. Warto jednak pamiętać, iż w dalszym ciągu pozostajemy w relacjach pracowych. Dlatego zdecydowanie warto się jednak pilnować. Tym bardziej, iż skutki mogą być naprawdę opłakane. Za pośrednictwem LinkedIna napisał o tym Bartosz Tomanek, specjalista w zakresie spraw pracowniczych.


Co roku u naszych klientów zwalniam dyscyplinarnie menedżerów (i nie tylko) za ich zachowanie na świątecznych imprezach firmowych


- czytamy. W dalszej części wpisu wylistował kilka zasad, o których warto pamiętać podczas imprezy firmowej, "żeby nie dostać dyscyplinarki". Raczej śmiało można przyznać, iż za wiele z nich odpowiada jeden czynnik. "Jeśli chcesz napić się alkoholu, zrób to symbolicznie" - podkreślił autor. Dodał też, m.in. by nie namawiać nadgorliwie innych osób do picia oraz odpuścić sobie amory w stronę współpracowników (nadmierne komplementy na temat wyglądu albo nadprogramowy kontakt fizyczny podczas tańca mogą się skończyć naprawdę kiepsko).


Poświąteczne skargi na zachowanie kolegi/koleżanki są częstym zjawiskiem w firmowych realiach


- ostrzegł Tomanek.
Zasady wylistowane przez specjalistę potwierdziła także pewna pracowniczka korporacji o nicku @patrycjaczyja. Podzieliła się z internautami własnymi doświadczeniami. - Zrobiłeś coś głupiego na imprezie firmowej? Bo ja wszystko - zaczęła.


- Nie pij. Nikt się nie zorientuje. Nie musisz się z tego tłumaczyć. [...] A jak pijesz, pij mało. [...] Trzymaj się z dala od szefa. Chodzenie za nim, zwłaszcza jak jesteś łyknięty i próba nawiązania z nim relacji to nie jest dobry pomysł. [...] Nie zamykaj imprezy. To bardzo źle wygląda. Nie chcesz być tą osobą, o której potem krążą plotki - doradziła.
"Pan miał taką przypadłość, iż po pijaku lubił ściągać koszulę"
Gdyby tych porad trzymali się nasi rozmówcy i/lub ich koledzy i koleżanki, zdecydowanie łatwiej byłoby im w kolejnych tygodniach po imprezie firmowej. - Pracuję zdalnie, więc nie znam moich kolegów ani szefostwa osobiście. Kiedyś wybrałem się na wigilię pracową, usiadłem w losowym miejscu i zapytałem kolegę z boku, czym się zajmuje w firmie. Był prezesem.


U nas z kolei co roku można grać w bingo. Zaliczanie zgonów pod stołem albo w krzakach, wymiotowanie na buty szefa, tańczenie na stołach, obściskiwanie się. Raz choćby był seks na kanapie w kącie sali. No jest wesoło, nie powiem. Totalne zezwierzęcenie. Nie wiem jakim cudem jeszcze nie doszło do zwolnień.


- Mieliśmy imprezę wyjazdową. Bimberek lał się, zanim jeszcze kierowca odpalił silnik. Połowa ludzi dosłownie wypadła z autobusu, jak już dojechaliśmy na miejsce. Szkoda mi było organizatorki, która zaplanowała mnóstwo aktywności na te dwa dni. A z drugiej strony - mogła się tego spodziewać.


Co się dzieje podczas wigilii firmowych? 'U nas totalne zezwierzęcenie' fot. shutterstock / ev70kr


Choć trzeba się mocno postarać, żeby zostać zwolnionym, nie jest to wcale niespotykane. Boleśnie przekonał się o tym znajomy naszej rozmówczyni.


Na wigilii pracowniczej kilka lat temu jeden koleżka był tak napruty, iż zaczął mówić do szefa jak do ziomeczka. Ten najpierw się śmiał, ale po tekście "a spi******j", zabawa się skończyła. Następnego dnia czekało na niego wypowiedzenie.


Bywa jednak i tak, iż to szefostwo niekoniecznie potrafi się zachować. Wspomina to kolejna osoba. - W pewnej firmie, w której kiedyś pracowałam, wigilijki skończyły się po tym, jak szef zrobił scenę po kilku głębszych. Ten pan miał taką przypadłość, iż po pijaku lubił ściągać koszulę i na jednej z firmowych imprez obnażył swój tors, po czym zawisł na żyrandolu niczym Tarzan. Kolejnych okazji do wspólnej degustacji trunków już nie było.
A jak wigilijne spotkania wyglądają u was? Lubicie imprezować z koleżankami i kolegami z pracy? Zostawcie komentarz! Jesteśmy ciekawi waszych historii.
Idź do oryginalnego materiału