A co mi tam! Weronika przeszła się po pokoju, wymachując rękami. Mamo, ile jeszcze można wytrzymać? Moje koleżanki już się śmieją!
Mamo, znowu cieknie! Znowu! wrzasnęła Weronika, wybiegając z łazienki z mokrymi włosami i ręcznikiem w dłoniach. Mówiłam, iż z tym mieszkaniem jest coś nie tak!
Cicho bądź! Sąsiedzi usłyszą! syknęła Katarzyna Nowak, rzucając ścierkę i biegnąc do córki. Gdzie cieknie?
Wszędzie! Z kranu, z prysznica, a spod umywalki już kałuża! Weronika machała rękami, rozpryskując wodę po korytarzu. Mówiłam! Mówiłam, iż nie warto było wiązać się z tą ruderą!
Katarzyna w milczeniu weszła do łazienki, spojrzała na wodę rozlewającą się po podłodze i ciężko opadła na stołek. Miesiąc temu wprowadziły się do tego dwupokojowego mieszkania w centrum Poznania, sprzedając swój dom pod Wrześnią. Wydawało się, iż życie wreszcie się ułoży blisko do pracy, sklepy, przychodnia. A teraz
Mamo, czemu siedzisz? Trzeba coś zrobić! Weronika stała w drzwiach, otulona w szlafrok.
A co mam zrobić? zmęczonym głosem odpowiedziała Katarzyna. Hydraulika wzywać? Znowu za swoje? To już trzeci raz w tym miesiącu.
Może zgłosić się do właścicielki? Niech ona płaci, to jej mieszkanie!
Już się zgłaszałam. Mówi, iż to nasza wina, iż nieumiejętnie korzystamy z instalacji. Jak można nieumiejętnie odkręcić kurek? Katarzyna wstała, zaczęła zbierać wodę ścierką. Idź jeść śniadanie, spóźnisz się do pracy.
Jakie śniadanie? Kuchenka znowu nie działa! oburzyła się Weronika. Wczoraj pół wieczoru męczyłam się, żeby ugotować kaszę. A dziś w ogóle się nie włącza.
Katarzyna tylko westchnęła. Kuchenka faktycznie szwankowała od pierwszego dnia, ale właścicielka, pani Barbara Szymańska, zapewniała, iż wszystko jest w porządku, tylko trzeba się przyzwyczaić. Przyzwyczaić do tego, iż palniki działają raz na pięć, a piekarnik włącza się, kiedy ma na to ochotę.
Dobra, skoczę do Kasi, poproszę, żeby zagotowała wodę burknęła Weronika, wciągając dżinsy.
Nie biegaj po sąsiadach! zatrzymała ją matka. I tak już wstyd. Wczoraj u Kasi prosiłyśmy o masło, przedwczoraj o sól. Pomyślą, iż żebrzemy.
No to co? Głodne mamy iść do pracy?
Katarzyna spojrzała na córkę i poczuła, jak do gardła podchodzi jej znany gulasz. Po co w ogóle zgodziły się na ten wynajem? W swoim domu problemów było mniej, żyły spokojnie, nikomu nie zawracały głowy. A tu co dzień nowa niespodzianka.
Weronika wyszła do pracy głodna i wściekła, a Katarzyna została, żeby rozprawić się z potopem w łazience. Wytarła wodę, spróbowała dokręcić kurki na próżno. Cienka strużka wciąż sączyła się spod zaworu.
Telefon zadzwonił akurat, gdy zamierzała zadzwonić do hydraulika.
Katarzyna Nowak? Tu Barbara Szymańska. Jak tam? Nie narzekacie?
No właśnie zaczęła ostrożnie Katarzyna. Znowu mamy problem z hydrauliką
Znowu? przerwała właścicielka. Co wy tam robicie z moim mieszkaniem? Mówiłam, trzeba ostrożnie!
Nic szczególnego nie robimy. Po prostu odkręcamy, zakręcamy, jak trzeba.
No to czemu co tydzień wzy