«Co chowasz w lodówce?»: historia o tym, jak zacząłem myśleć o zamku na drzwiczkach, bo żona jadła wszystko, co wpadło jej w ręce
Nigdy bym nie pomyślał, iż ktoś kiedyś powie mi: „Powinieneś założyć zamek na lodówkę”. Na początku się śmiałem – no co za pomysł, przecież to tylko jedzenie! Wydawało mi się, iż to żarty. Aż pewnego dnia w sklepie zobaczyłem plastikowe blokady – zamki na lodówki. I nagle zrozumiałem: to może być moje wybawienie. Nazywam się Marek, i jestem zmęczony… zmęczony tym, iż moja żona zjada wszystko. Całe jedzenie. Bez wyjątku.
Kasia to moja żona. Kiedy zaczynaliśmy się spotykać, myślałem, iż po prostu ma dobry apetyt. No cóż, lubi dobrze zjeść, i co z tego? Gotowałem z przyjemnością, rozpieszczałem ją pysznymi daniami, dawałem z siebie wszystko. Cieszyło mnie, kiedy widziałem, jak pochłania kolację w mgnieniu oka. Wtedy wydawało mi się to dowodem miłości. Teraz – egoizmem.
Z czasem sytuacja stała się nie do zniesienia. Wracam z pracy – lodówka pusta. Wczoraj wieczorem była pełna po brzegi: zupa, mięso, dodatki, ciasto. A teraz? Tylko puste pojemniki, brudne naczynia i ślady sosu na drzwiczkach. I ani śladu wyrzutów sumienia. Kasia nigdy nie pyta, czy może coś zjeść. Nie zastanawia się, czy zostawić mi trochę. Po prostu otwiera lodówkę – i pochłania wszystko, co w niej znajdzie.
Najbardziej irytujące jest to, iż zacząłem chować jedzenie. Tak, jak za dzieciaka! Chowałem ser za słoikami, zostawiałem jogurt w torbie na balkonie, upychałem ulubioną pierś z kurczaka głęboko w szafce… I tak znajdzie. Jakby miała węch jak pies myśliwski. Pewnego razu zobaczyłem, jak podgrzewa to, co schowałem, i z apetytem zajada, cmokając przy tym. A potem choćby talerza nie umyła.
Kiedy poskarżyłem się koledze, ten tylko się uśmiechnął:
– Ale za to jaki apetyt! Ciesz się, iż nie grymasi przy jedzeniu, znaczy, iż dobrze gotujesz.
Dobrze – to fakt. Ale ja też jestem człowiekiem! Czasem po prostu chcę wziąć pojemnik, otworzyć go, usiąść w kuchni z kubkiem herbaty i zjeść w spokoju, bez pośpiechu. Ale zawsze ktoś mnie uprzedza. Moja żona.
Pewnego razu specjalnie kupiłem wszystko, żeby przygotować ulubione danie starszego syna – pierogi z mięsem. Zagniotłem ciasto, przygotowałem farsz, ulepiłem, ugotowałem. Syn miał wrócić później ze szkoły, więc zostawiłem mu połowę na kolację. Ale kiedy razem wróciliśmy do domu – pierogów już nie było. Kasia zjadła wszystko. Sama. W godzinę.
Syn się rozpłakał. Nie wytrzymałem i pierwszy raz w życiu nakrzyczałem na Kasię. A ona tylko wzruszyła ramionami:
– Miałam ochotę. I co teraz?
Trzeba przyznać, iż Kasia ma wygląd, który pasuje do jej apetytu – brzuszek, pulchne policzki, ciągłe sapanie od przejedzenia. Kiedyś chodziła na siłownię, ale teraz – tylko telewizor i jedzenie. Kiedy powiedziałem jej, iż tyle jeść to niezdrowo, obraziła się. A gdy zasugerowałem, iż może warto schudnąć, odparła, iż lubi siebie taką, jaka jest.
Oszczędzam, liczę każdy grosz, kupuję produkty na promocjach, a ona wszystko pochłania w pół dnia. Budżet pęka w szwach. Zostawiam w sklepie prawie połowę swojej pensji – tylko na jedzenie. A ona? Uważa, iż zakupy to moja sprawa. A jej – jeść.
Pewnego dnia straciłem cierpliwość:
– Skoro jesz za trzech, zacznij przynajmniej płacić za jedzenie. Sam kup coś na tydzień.
Spojrzała na mnie, jakbym proponował jej sprzedaż nerki.
– To co, ja teraz mam was wszystkich wykarmić? – oburzyła się. – Mamy wspólną rodzinę, a ty z pretensjami.
Wtedy zrozumiałem – nie chodzi o jedzenie. Chodzi o szacunek. A raczej o jego brak. jeżeli żona uważa za normalne opróżnianie lodówki, nie zostawiając choćby jabłka dziecku – myśli tylko o sobie. To boli. Do łez.
Dzieci też zaczęły zauważać, iż po tacie zostają im tylko „ogryzki”. A kiedy ugotowałem kompot i schowałem słoik w spiżarni, starszy syn powiedział: „Tato, teraz jesteś jak w bajce – chowasz jedzenie przed mamą”. I to było bolesne. Bo powiedział prawdę.
Nie chcę zamieniać domu w pole bitwy. Ale jeżeli sytuacja się nie zmieni, naprawdę będę musiał kupić ten cholerny zamek. Zamykać lodówkę na klucz. Albo… po prostu postawić ultimatum.
Bo ja – nie jestem kucharzem w stołówce. Ani służącym. Jestem mężem. I ojcem. I też zasługuję na szacunek. choćby w drobiazgach. choćby wtedy, gdy chodzi o zwykłą kolację.