Cień przeszłości dusi nas bez litości
Jakże jestem zmęczona byłą żoną mojego męża! Nie znalazła sobie nikogo po ich rozwodzie. Ledwo przekroczyła trzydziestkę, a już zdaje się być opętana zemstą. Mają dwoje dzieci i używa ich, by niszczyć nasze życie. Twierdzi, iż ukradłam jej rodzinę, i robi wszystko, by nas rozdzielić. Jak? Przez dzieci! Dzwoni do męża codziennie: „Dzieci płaczą, wołają tatę do domu!” Jej zazdrość zatruwa wszystko wokół.
Ale ja nie zabrałam Jakuba z ich rodziny. Poznaliśmy się w Krakowie, pracowaliśmy w tej samej firmie. Wiedziałam, iż jest żonaty, i między nami nie było nic poza służbowymi rozmowami. Wtedy mieszkałam z chłopakiem, który ciągle znikał w podróżach. Pamiętam tę imprezę firmową, na którą przyszliśmy z naszymi partnerami. Jego była, Kinga, zachowywała się obrzydliwie: upiła się, flirtowała z obcymi mężczyznami, urządzała sceny. Byłam w szoku.
Jakub odejść od niej niedługo potem. Ja też przewróciłam wtedy swoje życie do góry nogami: rozstałam się z chłopakiem, zmieniłam pracę, dostałam awans. Jakub, mimo iż miał własne mieszkanie, tułał się po wynajmowanych, podczas gdy Kinga sądziła, iż „postraszy i wróci”. Ale nie wrócił. Zaczęliśmy się spotykać, a potem wzięliśmy ślub.
Minęły trzy lata od naszego ślubu, ale Kinga nie odpuszcza. Nie tylko sama nie może się pogodzić z sytuacją, ale też wciąga dzieci w swoje intrygi. Ich córka ma 9 lat, syn — 7. Oni już rozumieją, co się dzieje. Pewnego dnia dziewczynka wyznała Jakubowi, iż mama kazała jej płakać do telefonu i mówić, jak bardzo tęsknią za tatą.
Kinga nalega, aby spotkania z dziećmi odbywały się tylko u niej w domu. Ani na dworze, ani u nas — absolutnie. A sama zakłada prowokujące stroje, mizdrzy się przed Jakubem, robi makijaż. Próbuje go odzyskać, ale na próżno. Jakub opowiadał, jak rzekomo „tęskniące” dzieci, gdy tylko przyjdzie, natychmiast się rozbiegają: syn leci grać na podwórko, córka zamyka się z telefonem. A Kinga tymczasem szuka pretekstu, by go zatrzymać: raz kurek do naprawy, raz szafa do przesunięcia. Dzieci do nas nie puszcza, nazywając nasz dom „meliną”.
Pewnego razu Jakub spał po nocnej zmianie. Jego telefon rozbrzmiewał od połączeń. Spojrzałam — to była Kinga. Postanowiłam odebrać, ale milczałam. Nagle słyszę dziecięcy głos: „Tato, kiedy przyjedziesz?” Odpowiedziałam: „Halo?” Dziewczynka spanikowała, podała słuchawkę matce: „Mamo, tam jakaś kobieta”. Kinga warknęła: „Słuchaj, zawołaj mojego męża!” Zdrętwiałam, ale odparłam: „Pańskiego męża? Nie znam, u nas go nie ma!” Później poskarżyła się Jakubowi, iż ją obraziłam.
Po tym zaczęły się dziwne rzeczy. Mój przełożony został zasypany telefonami od windykatorów, którzy twierdzili, iż mam ogromne długi, choć nigdy nie brałam pożyczek. Potem pojawiła się fałszywa strona z moimi zdjęciami na portalu randkowym. Zaczęły przychodzić wiadomości od jakiegoś „wielbiciela”. Z Jakubem od razu wiedzieliśmy, czyje to sprawki. Kinga nie cofnie się przed niczym, by nas poróżnić.
Nie mam nic przeciwko spotkaniom Jakuba z dziećmi, ale nie w ten sposób! Dzieci nie powinny być pionkami w jej grze. Jak zmusić Kingę, by dała nam wreszcie spokój?