Sekret ujawniony w dniu mojego ślubu: moja żona ma córkę!
Sławku, nie chciałem ci tego mówić w dniu twojego ślubu ale czy wiesz, iż twoja nowa żona ma córkę? mój kolega dosłownie przybił mnie do fotela kierowcy.
Co ty opowiadasz? nie chciałem w to uwierzyć.
Moja żona, widząc twoją Zosię na weselu, szepnęła mi do ucha: Ciekawe, czy pan młody wie, iż jego narzeczona ma córkę w domu dziecka?
Wyobrażasz sobie? Omal nie zakrztusiłem się sałatką. Moja Magda jest położną i twierdzi, iż osobiście zajmowała się porzuceniem tej dziewczynki. Pamięta twoją Zosię po znamieniu na szyi. Powiedziała też, iż dziecko nazwała Kingą i dała jej swoje nazwisko. To było pięć lat temu kolega obserwował moją reakcję.
Zamarłem za kierownicą. Co za wiadomość!
Postanowiłem sprawdzić to sam. Wiedziałem, iż Zosia nie jest nastolatką w dniu ślubu miała 32 lata. Miała życie przede mną. Ale dlaczego porzuciła własne dziecko?
Dzięki pracy gwałtownie znalazłem dom dziecka, gdzie wychowywała się Kinga.
Dyrektor przedstawił mi radosną dziewczynkę:
To nasza Kinga Nowak. Powiedz panu, ile masz lat, kochanie.
Nie sposób było nie zauważyć jej zeza. Serce mi się ścisnęło. Od razu poczułem do niej przywiązanie to przecież córka mojej żony! Babcia zawsze mawiała:
Dziecko, choćby nie wiem jakie, to skarb dla rodziców.
Kinga podeszła odważnie:
Mam pięć lat. Ty jesteś moim tatą?
Zaskoczyło mnie to. Co odpowiedzieć dziecku, które w każdym mężczyźnie widzi ojca?
Kinga, posłuchaj. Chciałabyś mieć mamę i tatę? pytałem, choć wiedziałem, iż to głupie. Już chciałem ją przytulić i zabrać do domu.
Tak! Zabierzesz mnie? patrzyła na mnie błagalnie.
Przyjdę po ciebie, ale później. Zaczekasz na mnie? miałem łzy w oczach.
Zaczekam. Nie okłamiesz mnie? spytała poważnie.
Nie okłamię pocałowałem ją w policzek.
W domu opowiedziałem wszystko Zosi.
Nie ważne, co było przede mną, ale musimy wziąć Kingę. Ja ją zaadoptuję.
A spytałeś mnie, czy ja tego chcę? Ona ma zeza! krzyknęła.
To twoja córka! Wyleczymy jej oczy. Jest cudowna! Zakochasz się w niej od razu byłem zaskoczony jej reakcją.
Trudno mi było ją przekonać.
Czekaliśmy rok, zanim zabraliśmy Kingę do domu. Często ją odwiedzałem. Zosia jednak nie była zachwycona i chciała przerwać adopcję. Nalegałem.
W końcu Kinga przekroczyła próg naszego mieszkania. Najprostsze rzeczy zachwycały ją. Po półtora roku wyleczyliśmy jej zeza. Była kopią Zosi.
Kinga wciąż chodziła z paczką herbatników, choćby w nocy. Bała się głodu. To drażniło Zosię.
Próbowałem zjednoczyć rodzinę, ale żona nigdy nie pokochała córki. Kochała tylko siebie.
Kłótnie o Kingę stały się codziennością.
Po co przywlokłeś tę dzikuskę? Nigdy nie będzie normalna! wrzeszczała Zosia.
Kochałem ją, ale matka ostrzegała:
To twoja sprawa, ale widziałam Zosię z innym. To kobieta, która cię wykorzysta.
Gdy jesteś zakochany, nie widzisz prawdy. Pierwszą rysę zauważyłem, gdy Kinga do nas trafiła. Może dzięki niej zobaczyłem, jaka jest moja żona.
Pewnego dnia Kinga zachorowała. Płakała, nosząc lalkę Alę. Zosia wyrwała ją jej i wyrzuciła przez okno.
Mamo, to moja ukochana Ala! Zziębnie! biegła do drzwi.
Zbiegłem po ośmiu piętrach po lalkę. Wisiała na gałęzi, głową w dół. Otrząsnąłem śnieg. Gdy wracałem, czułem, iż osiwieję.
W pokoju Kinga płakała w poduszkę. Położyłem ją do łóżka, kładąc Alę obok. Zosia czytała spokojnie w salonie.
W tej chwili moja miłość do niej zniknęła. Zrozumiałem, iż to tylko piękne opakowanie bez treści.
Rozwiedliśmy się. Kinga została ze mną. Zosia nie protestowała.
Później spotkałem ją. Powiedziała sarkastycznie:
Byłeś tylko przystankiem.
Twoje oczy to szmaragdy, ale dusza czarna jak sadza odparłem bez goryczy.
Zosia gwałtownie wyszła za bogatego biznesmena.
Współczuję mu. Ta kobieta nie powinna być matką stwierdziła moja mama.
Kinga płakała za nią, ale moja nowa żona, Agnieszka, ogrzała jej serce. Tak więc matka porzuciła ją dwa razy.
Agnieszka, z cierpliwością i miłością, zajęła się Kingą i naszym synkiem, Kacprem.
I tak zrozumiałem, iż prawdziwa rodzina to nie krew, ale miłość i poświęcenie.