Cień zdrady we własnym domu

newskey24.com 14 godzin temu

Cień zdrady w rodzinnym domu

Bożena Kowalska stała przy kuchence, delikatnie mieszając kaszę gryczaną z mięsem w starym żeliwnym garnku – idealnym do takiej potrawy. Jej syn Kacper, jej duma i jedyna nadzieja, miał niedługo wrócić do domu. Wyobrażała sobie, jak ucieszy się na gorący posiłek, z miłością przygotowany przez matkę. Owinęła garnek w ręcznik, by zachować ciepło, włożyła go do torby i ruszyła do mieszkania syna, które znajdowało się w sąsiednim bloku. Miała swój klucz – na wszelki wypadek.

Ostatnio rozmawiała z Kacprem przez telefon. Jak zwykle wezwał komórkę, ale Bożena, przywiązana do starych zwyczajów, oddzwoniła na stacjonarny. Odebrała jego żona, Wiola, i powiedziała, iż Kacper jest w pracy. A przecież sam wspominał, iż teraz pracuje zdalnie! Ktoś kłamał. I Bożena była pewna – nie jej syn.

Wiola pojawiła się w ich życiu jak huragan. Dziewczyna z dalekiej wioski, bez wykształcenia, bez pracy, bez własnego kąta. Jak Kacper, inteligentny, obiecujący chłopak, mógł tak oślepnąć z miłości? Nalegał na ślub, mimo próśb rodziców, by poczekać. Pobrali się, a Wiola wprowadziła się do przytulnego dwupokojowego mieszkania, które Kacper dostał w prezencie ślubnym. Na szczęście nieruchomość była zapisana na niego.

Wiola nie pracowała, poświęcając czas „poszukiwaniu siebie”. Kacper zaś harował od rana do nocy, by ją utrzymać. Niedawno wynajął jeszcze jedno mieszkanie – niby do pracy, bo do Wioli ciągle przyjeżdżali krewni z jej wioski. Szczególnie często – „daleki kuzyn” Sławek, z którym, jak twierdziła, była blisko od dzieciństwa. Bożena nie wtrącała się, ale jej matczyne serce wyczuwało, iż coś jest nie tak.

Tego dnia postanowiła sprawić synowi przyjemność jego ulubionym daniem. Wchodząc do mieszkania, nie zapaliła światła w przedpokoju, by nie zwracać uwagi. Z pokoju dobiegała wesoła, ale jakoś vulgar piosenka. Bożena zajrzała do środka i zamarła. Torba z garnkiem wysunęła się jej z rąk i z hukiem spadła na podłogę. W pokoju, w ciasnym uścisku, tańczyła para. Wiola i jakiś mężczyzna – wyraźnie nie kuzyn.

Muzyka umilkła. Wiola, blada jak ściana, wyskoczyła do przedpokoju. „Bożena! – wykrzyknęła, wymuszając uśmiech. – Nie spodziewałam się pani!”

– Widzę – odparła teściowa chłodno, starając się zachować opanowanie.

– Wpadnie pani na chwilę? Mamy ciasto – zaproponowała Wiola, wyraźnie licząc, iż odmówią.

Bożena wykrzywiła usta w uśmiechu. „Przyniosłam obiad dla Kacpra, jego ulubione. Mam nadzieję, iż nie wystygło” – powiedziała, podając torbę. Wiola, uradowana, iż burza minęła, obiecała owinąć garnek ręcznikiem.

Bożena wyszła na zewnątrz i usiadła na huśtawce na podwórku. O tej porze było pusto, dzieci już spały. Kołysząc się, próbowała zebrać myśli. Postąpiła słusznie, nie urządzając sceny. Wiola z pewnością wymyśliłaby jakieś wytłumaczenie. Ale upadek garnka – to był niewybaczalny błąd. Bożena, pielęgniarka na ostrym dyżurze, przyzwyczajona była do zimnej krwi w kryzysowych sytuacjach. Ratowała życie, podejmowała decyzje w ułamku sekundy i nigdy niczego nie upuszczała. A tu – taka wpadka. Jak jednak zachować spokój, gdy chodzi o jedynego syna?

Postanowiła, iż to jeszcze nie koniec. Wiola nie zmieni nawyków. Tydzień później powtórzyła próbę, tym razem z pierogami. Weszła cicho jak duch i, wyciągając telefon, nagrała całą scenę. Muzyka była ta sama, ale tańca już nie było – sytuacja okazała się znacznie bardziej jednoznaczna. Skończywszy nagrywanie, zadzwoniła do drzwi. Wiola, zaczerwieniona, uchyliła je. „Pierogi dla Kacpra” – oznajmiła teściowa, wręczając paczkę i oddalając się.

W domu przemyślała opcje. Mogłaby przyjść bez syna, pokazać dowody i wyrzucić Wiolę. Ale ta mogłaby później nagadać Kacprowi, iż teściowa ją oczerniła. Inna opcja – powiedzieć wszystko synowi od razu. Ale Kacper, dobrze wychowany i ufny, uwierzyłby w „przypadek” albo „niewinny pocałunek”. Nie, trzeba było działać pewnie.

W sobotę Bożena z mężem wpadli do syna i synowej. Znów przynieśli pierogi. Po pierwszej filiżance herbaty Bożena spojrzała na Wiolę i zapytała: „No i jak, znalazłaś siebie?”

Kacper spojrzał na matkę zdumiony – nigdy nie pozwalała sobie na taki ton. Wiola, wyczuwając zagrożenie, bąknęła: „Jeszcze nie.”

– Ja mogę pomóc – odparła Bożena i położyła na stole telefon z nagraniem.

– Co to jest? – Kacper spoglądał to na ekran, gdzie jego żona i „kuzyn” okazywali sobie uczucia dalekie od rodzinnych, to na Wiolę i z powrotem. Ona milczała, spuszczając wzrok.

– interesujące kino, synku? – spytała teściowa, powstrzymując gniew.

– Zdradzasz mnie? On nie jest twoim kuzynem? – głos Kacpra drżał. – Wiola, powiedz coś!

– A co ona powie? – wtrąciła się matka. – Jak można być tak naiwnym?

Wiola wstała, jej twarz płonęła. „Tak, to nie kuzyn – wybuchnęła. – Przyjechaliśmy razem, bez grosza przy duszy. A tu ty – czysty chłopczyk z mieszkaniem i mamą z pierogami. Uznaliśmy, iż tak będzie wygodniej, a dalej zobaczymy.”

– Mówiłaś, iż mnie kochasz – cicho powiedział Kacper.

– Dużo się mówi – zaśmiała się Wiola. – Nie można być tak łatwowiernym.

Wyszła do pokoju, pewnie pakować rzeczy. Kacper siedział jak skamieniały. Ojciec milczał, ufając żonie. Bożena modliła się w duchu: „Boże, nie daj mu za nią biec!”

Gdy drzwi zatrzasnęły się za Wiolą, Kacper spojrzał na matkę. W jego oczach czytało się: „Co mam teraz zrobić?” Jego świat runął – rodzina, miłość, nadzieje. Pierwsza wielka zdrada rozdzierała mu serce.

– Napijmy się herbaty – zaproponowała Bożena, wiedząc jak lekarz, iż w kryzysieKacper wziął głęboki oddech i powoli się uśmiechnął, bo w końcu zrozumiał, iż nie stracił domu, tylko dostał szansę, by zbudować go na nowo.

Idź do oryginalnego materiału