Cień przeszłości nie daje nam oddychać
Jakże już zmęczyła mnie była żona mojego męża! Po ich rozwodzie nikogo sobie nie znalazła, choć ledwo przekroczyła trzydziestkę. A zachowuje się, jakby opętana zemstą. Mają dwoje wspólnych dzieci i używa ich, by rujnować nam życie. Wciąż powtarza, iż ukradłam jej rodzinę, i robi wszystko, by nas poróżnić. Jak? Przez dzieci! Dzwoni do męża codziennie: „Dzieci płaczą, wołają taty do domu!”. Ta jej zazdrość zatruwa wszystko dookoła.
Ale ja nie zabrałam Andrzeja z rodzinnego domu. Poznaliśmy się w Szczecinie, pracowaliśmy w tej samej firmie. Wiedziałam, iż jest żonaty, i między nami nie było nic poza służbowymi rozmowami. Wtedy sama byłam z chłopakiem, który wiecznie znikał w delegacjach. Pamiętam tę imprezę firmową, na którą przyszliśmy z naszymi „drugimi połówkami”. Jego eks, Kasia, zachowywała się obrzydliwie: upiła się, flirtowała z obcymi facetami, robiła sceny. Byłam w szoku.
Andrzej odszedł od niej niedługo potem. Ja w tym czasie też przewróciłam swoje życie do góry nogami: rozstałam się z chłopakiem, zmieniłam pracę, dostałam awans. Andrzej, choć miał swoje mieszkanie, tułał się po wynajmowanych kątach, podczas gdy Kasia wierzyła, iż „pochodzi i wróci”. Ale nie wrócił. Zaczęliśmy się spotykać, a potem wzięliśmy ślub.
Minęły już trzy lata od naszego ślubu, a Kasia nie odpuszcza. Nie tylko sama nie potrafi się pogodzić z rzeczywistością, ale jeszcze wciąga dzieci w swoje intrygi. Ich córka ma 9 lat, syn – 7. Już rozumieją, co się dzieje. Pewnego razu córka wyznała Andrzejowi, iż mama kazała jej płakać do telefonu i mówić, jak bardzo tęsknią za tatą.
Kasia upiera się, żeby spotkania z dziećmi odbywały się wyłącznie u niej w domu. Ani na podwórku, ani u nas – broń Boże. A sama zakłada wyzywające sukienki, stroi się przed Andrzejem, maluje jak na wesele. Próbuje go odzyskać, ale daremnie. Andrzej opowiadał, jak rzekomo „tęskniące” dzieci, gdy tylko przychodzi, natychmiast się rozbiegają: syn leci grać w piłkę, córka zamyka się z telefonem. A Kasia tymczasem szuka pretekstu, żeby go zatrzymać: raz kurek do naprawy, raz szafa do przesunięcia. Do nas domu nie puszcza, nazywając go „meliną”.
Pewnego razu Andrzej spał po nocnej zmianie. Jego telefon urywał się od połączeń. Spojrzałam – to była Kasia. Postanowiłam odebrać, ale milczałam. Nagle słyszę dziecięcy głos: „Tata, kiedy przyjedziesz?”. Odpowiedziałam: „Halo?”. Dziewczynka zmięszała się i oddała słuchawkę matce: „Mamo, tam jakaś kobieta”. Kasia warknęła: „Słuchaj, zawołaj mojego męża!”. Oniemiałam, ale odparłam: „Pani mąż? Nie znam takiego, u nas go nie ma!”. Potem doniosła Andrzejowi, iż ją obraziłam.
I wtedy zaczęły się dziwne rzeczy. Mój szef został zasypany telefonami od windykatorów, którzy twierdzili, iż mam ogromne długi, choć nigdy nie brałam kredytów. Potem pojawiło się fałszywe konto z moimi zdjęciami na portalu randkowym. Zaczął pisać do mnie jakiś „wielbiciel”. Z Andrzejem od razu wiedzieliśmy, czyja to sprawka. Kasia nie cofnie się przed niczym, żeby nas poróżnić.
Nie jestem przeciwna spotkaniom Andrzeja z dziećmi, ale nie w takiej formie! Dzieci nie powinny być pionkami w jej grze. Jak sprawić, żeby Kasia wreszcie dała nam spokój?