Chorwaci protestują. Drożyzna ich przygniotła

angora24.pl 2 tygodni temu

Ceny żywności w ciągu ostatnich trzech lat wzrosły o niemal jedną trzecią, a chleba choćby o połowę. Ludzi szczególnie oburza fakt, iż niektóre produkty są droższe niż np. w Niemczech czy Bułgarii. Marko Knezević, monter z Zagrzebia, powiedział zirytowany: „Bojkotowałem sklepy i przez cały czas będę to robił. Niech to stanie się sygnałem dla władz. Wstrzymaliśmy produkcję, za to publiczna administracja kwitnie”. W 2023 roku Chorwacja wprowadziła euro, co konsumenci boleśnie odczuli. „Za to, co kiedyś kosztowało jedną kunę, teraz trzeba zapłacić jedno euro” – żaliła się emerytka ze stolicy.

Wymarłe sklepy

Pierwsza akcja bojkotowania, przeprowadzona 24 stycznia, zakończyła się pełnym sukcesem. Liczne placówki handlowe wyglądały jak wymarłe, obywatele wydali 44,183 miliona euro mniej, obroty sklepów spadły o 53 procent. Rekord padł w mieście Valpovo, w którym klienci ograniczyli zakupy o prawie 67 procent.

Następny bojkot, który odbył się 31 stycznia, miał jeszcze szerszy zasięg. Josip Kelemen z platformy „Halo, inspektore” wydał oświadczenie: „Wzywamy obywateli, aby w tym dniu niczego nie kupowali w sklepach czy też online, aby nie korzystali z żadnych usług, nie wystawiali rachunków. Należy omijać banki i nie tankować samochodów na stacjach paliw”. Wielu Chorwatów go posłuchało.

Platforma „Halo, inspektore” zaapelowała też, aby do 5 lutego prowadzić bojkot sieci Eurospin (sklepy spożywcze), DM (drogerie) i Lidl oraz napojów gazowanych koncernu Coca-Cola. Akcja przyniosła pewne pozytywne skutki. Markety Kaufland Hrvatska obniżyły ceny ponad tysiąca produktów. Firma Konzum zapowiedziała, iż we współpracy ze swymi dostawcami przeznaczy milion euro na zredukowanie czy też zamrożenie cen. Rząd rozszerzył listę produktów, na które obowiązują ceny maksymalne, z 30 do 70 artykułów. Dodano do niej między innymi chleb, płatki owsiane, makarony, konserwy, ryby.

Nie tylko Chorwacja

Bojkot handlu przeniósł się na inne kraje bałkańskie, których mieszkańcy także patrzą na szerzącą się drożyznę z lękiem i niedowierzaniem. Do takich akcji wezwano w Serbii, Bośni i Hercegowinie, Macedonii Północnej, Czarnogórze. Ekspedientka zatrudniona w sklepie z prasą i wyrobami tytoniowymi w stolicy Bośni, Sarajewie, opowiadała: „Klienci, którzy przychodzą tu codziennie rano, tym razem się nie pojawili. Pracuję tu już siedem lat, dziś po raz pierwszy doszło do tego, iż nie sprzedaliśmy gazet”. 31 stycznia osiem największych sieci handlowych w Macedonii Północnej odnotowało spadek obrotów o 46,59 procent. Niektórzy eksperci ostrzegają jednak, iż wstrzymywanie się od zakupów przyniesie w ostatecznym rachunku więcej szkód niż korzyści. Wielkie sieci marketów sobie poradzą, za to nie przetrwają małe sklepy.

Idź do oryginalnego materiału