Chirurg spojrzał na nieprzytomną pacjentkę — i nagle gwałtownie się cofnął: „Natychmiast wezwijcie policję!”

polregion.pl 3 dni temu

**Dziennik osobisty**

Miasto, spowite mrocznymi cieniami, oddychało ciężką ciszą, przerywaną tylko odgłosami karetek pogotowia. W szpitalu, gdzie każdy korytarz krył echa cudzego bólu, panował chaos, który mógł dorównać burzy za oknem. Noc nie była zwykła wisiała na krawędzi, jakby los postanowił wystawić na próbę tych, którzy stoją na straży życia.

W sali operacyjnej, zalanej ostrym, chirurgicznym światłem, stał Wojciech Nowak lekarz z dwudziestoletnim doświadczeniem, człowiek, którego dłonie uratowały setki ludzi. Trzecią godzinę walczył, nie ustępując ani na chwilę. Jego ruchy były precyzyjne jak w zegarku, a wzrok skupiony, jakby czytał nie tylko ciało, ale i cienką granicę między życiem a śmiercią. Zmęczenie ciążyło mu jak płaszcz, ale wiedział: słabość to luksus, na który nie może sobie pozwolić. Otrząsnął pot z czoła i sięgnął po kolejny instrument. Obok stała młoda pielęgniarka, Kinga cicha, skupiona, z nadzieją w oczach.

Szew rzucił cicho, a jego głos brzmiał jak rozkaz dla losu.

Operacja miała się ku końcowi. Jeszcze chwila, a pacjent będzie bezpieczny. ale wtedy, jakby sama rzeczywistość postanowiła się wtrącić, drzwi otworzyły się z hukiem. W progu stała starsza pielęgniarka, z twarzą wykrzywioną niepokojem.

Wojciechu! Kobieta bez przytomności, liczne urazy, podejrzenie krwawienia wewnętrznego!

Nowak nie wahał się ani sekundy. Kończcie tutaj rzucił asystentowi i zdjął rękawiczki. Kinga, za mną!

W izbie przyjęć panował chaos. W powietrzu unosiły się krzyki, kroki i zapach środków dezynfekujących. Na wózku leżała młoda kobieta, blada jak kreda, z ciałem pokrytym siniakami. Nowak podszedł do niej jak do pola bitwy. Jego wzrok, nawykły do widzenia tego, co ukryte, już analizował.

Natychmiast na salę! Przygotować do laparotomii! Sprawdźcie grupę krwi, kroplówkę, wezwijcie reanimację!

Kto ją przywiózł? spytał pielęgniarkę, nie odrywając wzroku od pacjentki.

Mąż odparła. Mówi, iż spadła ze schodów.

Nowak tylko sucho prychnął. Schody nie zostawiają takich śladów. Jego wzrok wędrował po ciele kobiety jak detektor ślady starych siniaków, złamane żebra, symetryczne ślady oparzeń na nadgarstkach. Jakby ktoś celowo przyciskał je do czegoś gorącego. A potem zobaczył coś więcej cienkie, równoległe blizny na brzuchu. Nie przypadkowe zadrapania. To były ślady tortur.

Pół godziny później kobieta leżała na stole. Nowak pracował jak maszyna, ale z sercem. W pewnej chwili jego ręka zawisła w powietrzu. Zobaczył coś, czego nie powinno tam być wycięte słowa na skórze. Jakby ktoś chciał wymazać jej tożsamość.

Kinga szepnął. Gdy skończymy, znajdź jej męża. Niech czeka. I wezwij policję.

Myśli pan, że?

Domyślać się to zadanie śledczych przerwał. Nasze ratować życie. A te rany nie pochodzą z wypadku.

Operacja trwała jeszcze godzinę. W końcu stan kobiety się ustabilizował. Życie było uratowane. Ale dusza jeszcze nie.

W korytarzu czekał już młody policjant sierżant z notatnikiem.

Komisarz Kowalski jest w drodze. Co pan może powiedzieć?

Nowak wymienił wszystko: krwawienie, pęknięta śledziona, ślady starych urazów. To nie przypadek. Ktoś latami ją niszczył. Prawdopodobnie ten, który powinien ją chronić.

Po chwili pojawił się komisarz Kowalski bystry, z wzrokiem, który zdawał się widzieć nie tylko fakty, ale i kłamstwa.

Pierwszy raz widzi pani tę kobietę?

Tak. Ale gdyby nie my, nie dożyłaby rana. Jej ciało to mapa cierpienia.

W izbie przyjęć nerwowo przechadzał się mężczyzna zadbany, w swetrze, z twarzą pełną udawanego niepokoju.

Jak moja żona? Co z Anią?

Anna Kowalska? spytał Kowalski. To pan jest jej mężem?

Tak! Mówcie, co z nią?

W ciężkim stanie odparł Nowak. Jak to się stało, iż spadła?

Potknęła się na schodach odpowiedział szybko, jakby recytował. Byłem w kuchni, usłyszałem huk

Nowak patrzył na niego. W jego oczach było coś nienaturalnego nie strach, ale kontrola.

Panie Kowalski mówił twardo komisarz. U pańskiej żony są ślady starych urazów. Oparzenia, blizny. Jak to wytłumaczy?

Mężczyzna zbladł. Ona jest niezdarna! Ciągle się oparza, przewraca!

Oparzenia na obu nadgarstkach? I te blizny na brzuchu to też z kuchni?

W tym momencie weszła Kinga. Pacjentka odzyskała przytomność. Pyta o męża.

Mężczyzna rzucił się do przodu. Chcę ją widzieć!

Nie teraz odparł Nowak. Tylko najbliżsi. A pan, komisarzu, powinien z nią porozmawiać.

Anna leżała w łóżku, blada, owinięta kablami. Sławek jest? wyszeptała.

Czeka na korytarzu odparł Nowak. Pamięta pani, co się stało?

Spadłam

Kowalski przedstawił się. Anno, te rany to nie od schodów, prawda?

Jej oczy wypełniły się strachem. On nie zawsze taki jest. Czasem jest dobry A potem coś się w nim psuje

Od jak dawna?

Rok Od kiedy straciłam pracę. Mówił, iż teraz całkowicie od niego zależę

Drzwi otworzyły się z hukiem. Wpadł Kowalski. Aniu! Tak się martwiłem!

Komisarz zastąpił mu drogę. Proszę wyjść.

Po jakim prawu?! Jestem jej mężem!

Prawem, które zabrania przemocy odparł Kowalski, zakładając kajdanki.

Gdy go wyprowadzili, Anna rozpłakała się. Ale nie z bólu z ulgi.

Dziękuję szepnęła. Zapomniałam, jak to jest czuć się bezpieczną.

Nowak dotknął jej ramienia. Zrobiła pani dobry wybór. Teraz odpoczynek.

A co dalej? Nie mam nikogo

Są ośrodki pomocy. Nie jest pani sama.

T

Idź do oryginalnego materiału