„Cały wieczór przyglądałam się tej dziewczynie” – moja przyszła synowa nie pasuje do mojego syna
W małym miasteczku pod Lublinem, gdzie wąskie uliczki przechowują ciepło rodzinnych tradycji, moje życie w wieku 54 lat przyćmiewa niepokój o przyszłość syna. Nazywam się Barbara Nowak, i kilka dni temu mój syn Krzysztof przyprowadził mnie poznać ze swoją dziewczyną, moją przyszłą synową. Cały wieczór uważnie ją obserwowałam, wypytywałam, a moje wnioski są niepokojące. Szczerze mówiąc, nie sądzę, iż ta dziewczyna, Kinga, jest odpowiednią partnerką dla mojego Krzysztofa. Moja matczyna intuicja krzyczy, iż to błąd, ale jak mam ochronić syna, nie niszcząc naszej relacji?
Mój syn – moja duma
Krzysztof to moje jedyne dziecko, moja euforia i nadzieja. Wychowywałam go sama po rozwodzie z mężem, wkładając w niego całe serce. Wyrosnął na mądrego, dobrego i pracowitego człowieka – pracuje jako programista, wynajmuje mieszkanie, marzy o założeniu rodziny. W wieku 28 lat po raz pierwszy poważnie się zakochał, a ja cieszyłam się, iż chce przedstawić mi swoją wybrankę. „Mamo, Kinga jest wyjątkowa, na pewno ci się spodoba” – powiedział z uśmiechem. Przygotowywałam się na to spotkanie z otwartym sercem, ale coś poszło nie tak.
Kinga przyszła do nas na obiad. Nakryłam stół – żurek, pierogi, domowe ciasto, wszystko, co Krzysztof lubi. Chciałam, aby wieczór był ciepły i rodzinny. Ale od pierwszych minut poczułam napięcie. Kinga, wysoka, z wyraźnym makijażem i modnym strojem, trzymała się pewnie, ale jej maniery zaniepokoiły mnie. Ledwie się przywitała, usiadła przy stole, jakby to był jej dom, i zaczęła mówić o sobie, nie pytając ani słowem o mnie.
Wieczór, który wszystko ujawnił
Cały czas przyglądałam się jej. Pytałam: gdzie pracuje, kim są jej rodzice, jakie ma plany. Kinga jest graficzką, ma 26 lat, mieszka sama, pochodzi z pobliskiego miasta. W słowach wszystko brzmiało gładko, ale jej odpowiedzi były puste. Chwaliła się swoimi projektami, podróżami, ale ani słowem nie wspomniała o rodzinie czy wartościach. Kiedy zapytałam, czy chce dzieci, roześmiała się: „Ojej, jeszcze nie teraz, najpierw chcę żyć dla siebie”. Krzysztof się uśmiechnął, a mnie ścisnęło się serce. Mój syn marzy o dzieciach, a ona – o wolności.
Jej zachowanie przy stole tylko wzmocniło moje wątpliwości. Prawie nie tknęła mojego żurku, przebierała w pierogach, a ciasta w ogóle nie spróbowała, mówiąc: „Dbam o linię”. Nie oczekiwałam pochwał, ale jej obojętność na moje starania mnie zabolała. Cały czas była w telefonie, odpisywała na wiadomości, a gdy Krzysztof próbował wciągnąć ją w rozmowę, odpowiadała krótko, jakby ją nudziło. Widziałam, jak mój syn patrzy na nią z uwielbieniem, ale w jej oczach nie było tego samego ciepła. Wydawała mi się zimna, samolubna, niegotowa na rodzinne życie.
Moje obawy i wnioski
Po kolacji nie spałam całą noc. Kinga nie wygląda na dziewczynę, która zatroszczy się o Krzysztofa. On jest domatorem, kocha spokój, tradycję, a ona – skupiona na swoich ambicjach, mediach społecznościowych, na „życiu dla siebie”. Boję się, iż złamie mu serce. Moje przyjaciółki, wysłuchawszy mnie, podzieliły się zdaniem: jedne mówiły, iż dramatyzuję, inne – iż moja intuicja ma rację. Ale ja znam swojego syna. Potrzebuje kobiety, która będzie go wspierać, a nie ciągnąć za sobą w świat wiecznych imprez i kariery.
Przypominałam sobie, jak Krzysztof opowiadał o Kindze. Mówił, iż go inspiruje, iż z nią czuje się żywy. Ale ja widziałam co innego: on dostosowuje się do niej, zmienia swoje nawyki, choćby rzadziej do mnie dzwoni. Ona już na niego wpływa, i to mnie przeraża. Co będzie, jeżeli się pobiorą? Czy odciągnie go od rodziny, ode mnie, od wszystkiego, co kocha? A może, co gorsza, stanie się jej cieniem, nieszczęśliwy, ale zakochany?
Mój obowiązek jako matki
Nie chcę, żeby Krzysztof powtórzył moje błędy. Mój małżeństwo rozpadło się, bo wybrałam człowieka, który patrzył w inną stronę. Nie mogę pozwolić, by syn związał życie z dziewczyną, która, jak mi się wydaje, nie kocha go naprawdę. Ale jak mu to powiedzieć? Próbowałam delikatnie zasugerować po kolacji: „Krzysztofie, Kinga jest ładna, ale może nie do końca dla ciebie?”. Zmarszczył brwi: „Mamo, choćby jej nie znasz, daj jej szansę”. Jego obrona Kingi mnie zraniła. Czyżby nie widział tego, co ja?
Boję się, iż jeżeli będę nalegać, stracę go. Krzysztof jest dorosły, sam wybiera swoją drogę. Ale ja jestem matką, i moim obowiązkiem jest go chronić. Myślę, żeby porozmawiać z Kingą w cztery oczy, poznać jej intencje. Albo opowiedzieć synowi o swoich obawach, ale delikatnie, by nie odpychać. Ale co, jeżeli wybierze ją, a nie mnie? Ta myśl rozrywa mi serce.
Moje wołanie o miłość
Ta historia to moje wołanie o miłość matczyną. Kinga może i jest dobrą dziewczyną, ale nie wierzę, iż pasuje do mojego Krzysztofa. Nie chcę być teściową, która się wtrąca, ale nie mogę milczeć, widząc, jak mój syn zmierza ku potencjalnemu cierpieniu. W wieku 54 lat pragnę widzieć go szczęśliwego, z żoną, która będzie go chronić, jak ja chroniCzas pokaże, czy moje obawy były słuszne, ale jedno jest pewne – miłość matki nigdy nie przestanie walczyć o szczęście swojego dziecka.