California w Borach. Recenzja Volkswagena Californii

angora24.pl 2 godzin temu

Taki wóz z powodzeniem może służyć na co dzień, a nie tylko podczas wakacyjnych czy weekendowych wypadów. Wady? Wysoka cena i ograniczona przestrzeń „mieszkania na kołach” pozbawionego choćby toalety.

– To nie jest żaden kamper, tylko jakaś podróbka! – Od 20 lat jeżdżę kamperami i nie pozwolę tego czegoś bez łazienki i luków bagażowych nazywać kamperem. – Jak coś jest do wszystkiego, jest do niczego. – Z prawdziwym karawaningiem nie ma to nic wspólnego, w życiu bym czymś takim nie pojechał na urlop! – przeglądam internetowe komentarze pod adresem Volkswagena Californii i dziwię się, skąd wzięło się aż tyle tak stanowczych i nieprzychylnych opinii. Sam jestem po weekendowym pobycie na kempingu w Borach Tucholskich, gdzie California całkiem nieźle wywiązała się ze swojej roli. Roli kampera. jeżeli tym mianem nazywamy dom na kołach. Bo w aucie, którym najpierw przejechałem kilkaset kilometrów, później spałem, przebierałem się, gotowałem, jadłem… w uproszczeniu – mieszkałem. Nie jest tak, iż nie widzę ograniczeń, z jakimi wiąże się ten pojazd. Choć bardziej od pewnych niedogodności odstrasza mnie jego cena. Skonfigurowany na początku roku prasowy Volkswagen – w tej chwili nie da się już zamawiać nowych egzemplarzy, bo lada moment dostępna będzie nowa generacja – kosztował 437 tysięcy złotych. Mnóstwo pieniędzy, ale już dawno zrozumiałem, iż kojarzenie wakacji w kamperze z czymś tanim nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Hejt, z jakim musi się mierzyć California, nie jest związany z tym, iż przekształcenie osobowo- dostawczego busa w kampera to nieznane zjawisko, budzące kontrowersje. Przeciwnie, za Californią stoi kawał historii. W specjalnym numerze magazynu „Classicauto” w całości poświęconym temu modelowi czytamy wprost, iż to „najpopularniejszy kamper świata”, którego początki sięgają jeszcze lat 50. Wówczas w zaskakująco pomysłowe sposoby – jak na tak odległe czasy – w mobilne domy przekształcano kultowe pierwsze Transportery (słynne „Bulli”). Zarówno rozwój specjalistycznych firm, jak i popularność tego typu modernizacji nie malały wraz z pojawianiem się każdej kolejnej generacji Transportera. Przełomem był 2003 rok, kiedy Volkswagen wziął na swoje barki produkowanie i sprzedawanie Californii, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Tak dzieje się po dziś dzień i będzie trwało dalej, ponieważ wspominana nowość zbudowana już na bazie Multivana numer 7 za chwilę będzie w ofercie niemieckiego potentata. Bardziej przestronna, z innowacyjną kuchnią (indukcyjna płyta plus palnik gazowy) i dwojgiem przesuwnych drzwi, co zwiastuje pewną rewolucję. Jest na co czekać!

Idź do oryginalnego materiału