Brzuch warczał jak bezpański pies, a dłonie marzły niczym w lodowatej kąpieli. Szedłem chodnikiem, wpatrując się w oświetlone witryny restauracji, gdzie zapach świeżego jedzenia bolał bardziej niż zimno. Nie miałem przy sobie ani grosza.

twojacena.pl 6 godzin temu

Mój brzuch warczał jak bezpański pies, a dłonie miałam zimniejsze niż sopel lodu. Szłam chodnikiem, wpatrując się w oświetlone witryny restauracji, gdzie zapach świeżego jedzenia bolał bardziej niż mróz. Nie miałam przy sobie ani grosza.

Warszawa była lodowata. To nie był taki zwykły chłód, który da się oszukać szalikiem czy rękami w kieszeniach. To był mróz, który wślizgiwał się do kości i przypominał, iż jestem sama. Bez domu, bez jedzenia… bez nikogo.

Byłam głodna.

Nie takim zwykłym nie jadłam od paru godzin, ale takim, który osiada w ciele na dni. Który sprawia, iż brzuch gra jak bęben, a w głowie wiruje, gdy się zbyt gwałtownie schylisz. Prawdziwy głód. Głód, który boli.

Minęły ponad dwa dni, odkąd nic nie jadłam. Napiłam się trochę wody z fontanny i ugryzłam kawałek czerstwego chleba, który podarowała mi jakaś starsza pani na ulicy. Buty miałam podarte, ubranie brudne, a włosy splątane, jakbym przegrała walkę z wiatrem.

Szłam Alejami Jerozolimskimi, mijając eleganckie restauracje. Ciepłe światła, cicha muzyka, śmiechy gości wszystko to było światem, do którego nie należałam. Za każdą szybą rodziny wznosiły toasty, pary się uśmiechały, dzieci bawiły sztućcami, jakby w życiu nie było cierpienia.

A ja… marzyłam o kromce chleba.

Po kilku godz

Idź do oryginalnego materiału