Brat zaprasza na urodziny, ale jego żona wpada w gniew.

newsempire24.com 6 dni temu

Brat zaprosił nas na urodziny, a jego żona urządza sceny

Mój brat Krzysztof ożenił się sześć lat temu. Od tamtej pory ani ja, ani nasi rodzice nigdy nie przekroczyliśmy progu ich domu. Wszystkie święta, urodziny i rodzinne spotkania niezmiennie realizowane są u rodziców w przestronnym domu na obrzeżach Krakowa. Mama przygotowuje góry jedzenia, nakrywa do stołu, a potem jeszcze pakuje Krzysztofowi i jego żonie Zosi do domu pojemniki pełne domowych kotletów i sałatek.

Gdy Krzysztof się żenił, Zosia miała urodziny kilka miesięcy później. Mama, pełna zapału, postanowiła zrobić niespodziankę: kupiliśmy tort, wybraliśmy elegancki prezent i wybraliśmy się w odwiedziny. Mama zadzwoniła do Zosi, by uprzedzić, ale ta odpowiedziała chłodno, iż nie planuje żadnych obchodów. Mama, nie chcąc odpuścić, nalegała:
— Przyjedziemy tylko na chwilę, wypijemy herbatę z tortem! Nic nie musisz przygotowywać, Zosiu!

Ostatecznie pojechaliśmy. Ale zamiast ciepłego przyjęcia, spotkał nas szok: Zosia wyszła do nas przed blok, mrucząc, iż w mieszkaniu „nie posprzątane”, i nie wpuściła nas do środka. Zaskoczeni, wręczyliśmy jej tort i prezent na klatce schodowej, po czym odjechaliśmy. Od tamtej pory wszystkie uroczystości mama organizuje u siebie, a my staramy się nie wspominać tego niezręcznego momentu.

Zosia kiedyś otwarcie oświadczyła rodzicom:
— U was jest duży dom, miejsca dla gości pod dostatkiem! A my mamy kawalerkę, gdzie tu zapraszać?

Ledwo powstrzymałam gniew. Czy naprawdę w kawalerce nie da się przyjąć rodziców męża i jego siostry? To nie tłum, tylko trzy osoby! Ale milczeliśmy, by nie pogarszać relacji.

Teraz Zosia jest w ciąży, w piątym miesiącu. To będzie pierwszy wnuk naszych rodziców, i mama oczywiście nie może się doczekać. Ciągle dzwoni do Krzysztofa, pyta, jak Zosia się czuje, czy nie potrzebują pomocy. Ale niedawno dowiedzieliśmy się, iż Zosia zrezygnowała z pracy na samym początku ciąży. Mama wpadła w panikę:
— Może jest jej źle? Może potrzebuje mojego wsparcia?

Krzysztof uspokoił: z Zosią wszystko w porządku, po prostu postanowiła „oszczędzać siły”. Byliśmy zdziwieni. Krzysztof i Zosia zawsze żyli na wysokiej stopie: restauracje, wyjazdy, drogie zakupy. Nie mają kredytu — mieszkanie dostała od babci, więc wszystkie pieniądze wydawali na zachcianki. Ale po odejściu Zosi z pracy ich dochody drastycznie spadły, a dotychczasowy styl życia stanął pod znakiem zapytania. Krzysztof próbował wytłumaczyć Zosi, iż trzeba oszczędzać, ale ona najwyraźniej nie zamierza rezygnować z luksusów.

Zosia wyznała bratu, iż rzuciła pracę ze strachu, by „nie złapać czegoś w biurze”. Jej ostrożność jest zrozumiała, ale teraz ich budżet ledwo zipie, a ona wciąż oczekuje dotychczasowego poziomu życia. I właśnie w tym momencie Krzysztof niespodziewanie zaprosił nas na swoje urodziny. Do siebie! Byliśmy w szoku. Tata choćby zażartował:
— Czyżbym w końcu poznał kulinarne talenty mojej synowej?

Mama ucieszyła się, wyobrażając sobie rodzinny wieczór. Postanowiłam zadzwonić do Zosi, by doprecyzować szczegóły, ale zamiast spokojnej rozmowy, dostałam histerię. Zosia, szlochając, oznajmiła, iż nie chce nas u siebie widzieć:
— Musiałabym sprzątać, gotować! Jestem w ciąży, nie dam rady!

Próbowałam ją uspokoić:
— Zosiu, nie trzeba nic wymyślnego. Ugotuj ziemniaki, zrób sałatkę, upiecz kurczaka — i tyle. My przyniesiemy tort. To zwykła kolacja dla pięciu osób. O co chodzi?

Zaproponowałam choćby zamówienie jedzenia, żeby ułatwić jej zadanie. Ale Zosia narzekała dalej, iż i tak trzeba będzie umyć podłogi i posprzątać. Straciłam cierpliwość:
— Zosiu, to kawalerka! Czy naprawdę sprzątanie to taki wysiłek? Myjesz podłogi tylko przed gośćmi?

W końcu postawiłam ultimatum:
— jeżeli tak bardzo nie chcesz nas widzieć, nie przyjdziemy. Zadzwonimy do Krzysztofa i tyle.

Opowiedziałam o tym mamie, a ona się ze mną zgodziła. Krzysztof, gdy usłyszał, co się stało, wpadł w furię:
— Zosia nie pracuje, siedzi w domu! Naprawdę nie umie przygotować kolacji i posprzątać? Macie przyjść! Na zamawianie jedzenia i sprzątaczkę nas nie stać, więc niech sama się tym zajmie!

Jego słowa zawisły w powietrzu jak burzowa chmura. W końcu wszyscy się pokłóciliśmy. Chęć pójścia na urodziny do Krzysztofa zupełnie nam minęła. Patrzeć na naburmuszoną minę Zosi, która będzie teatralnie wzdychać i przewracać oczami — to nie jest szczególnie przyjemne. Nie chcemy czuć się niechcianymi gośćmi w domu własnego brata.

Ale jednocześnie serce pęka na myśl, iż możemy sprawić Krzysztofowi przykrość. Tak bardzo czeka na ten dzień, tak chce zebrać rodzinę u siebie! Jak możemy po prostu nie przyjść? To jego święto, a on nie jest winny humorów żony. Stajemy przed wyborem: przełknąć urazę i pójść, ryzykując zepsucie wieczoru, albo odmówić, wiedząc, iż złamiemy bratu serce. Sytuacja wydaje się bez wyjścia, a każdy nasz krok tylko pogłębia ten rodzinny konflikt. Co robić, gdy miłość do brata zderza się z niechęcią do jego żony? Nie znamy odpowiedzi, ale czas nieubłaganie zbliża nas do urodzin, a decyzję trzeba podjąć.

Idź do oryginalnego materiału