Brat zaprasza na urodziny, a jego żona urządza sceny

twojacena.pl 11 godzin temu

Dzisiaj w moim dzienniku chcę opowiedzieć o pewnej trudnej sytuacji rodzinnej.

Mój brat Krzysztof ożenił się sześć lat temu. Od tamtej pory ani ja, ani nasi rodzice nigdy nie przekroczyliśmy progu jego domu. Wszystkie święta, urodziny i rodzinne spotkania realizowane są u rodziców w przestronnym domu na obrzeziacach Wrocławia. Mama przygotowuje mnóstwo jedzenia, nakrywa stół, a potem jeszcze pakuje Krzysztofowi i jego żonie Oli kontenery pełne domowych kotletów i sałatek.

Gdy Krzysztof się żenił, kilka miesięcy później Ola obchodziła urodziny. Mama, pełna zapału, postanowiła zrobić jej niespodziankę: kupiliśmy tort, wybraliśmy piękny prezent i wybraliśmy się w gości. Mama zadzwoniła do Oli, żeby uprzedzić, ale ta odpowiedziała zimno, iż nic nie planuje. Mama jednak nie odpuszczała:
— Wpadniemy tylko na chwilę, wypijemy herbatę z tortem! Nie musisz nic przygotowywać, Olu!

Ostatecznie pojechaliśmy. Ale zamiast ciepłego przyjęcia, spotkał nas szok: Ola wyszła do nas przed blok, mrucząc, iż w mieszkaniu „nieposprzątane”, i nie wpuściła nas do środka. Zaskoczeni, wręczyliśmy jej tort i prezent na klatce schodowej, po czym odjechaliśmy. Od tamtej pory wszystkie święta organizuje mama, a my staramy się nie wspominać tej niezręcznej sytuacji.

Ola pewnego razu powiedziała wprost rodzicom:
— U was jest duży dom, oczom całego miejsca! A my mamy kawalerkę, gdzie tu kogokolwiek zapraszać?

Ledwo powstrzymałem się, żeby nie wybuchnąć. Czy naprawdę nie można przyjąć rodziców męża i jego brata w kawalerce? To przecież nie tłum, tylko trzy osoby! Ale milczeliśmy, żeby nie pogarszać sytuacji.

Teraz Ola jest w ciąży, w piątym miesiącu. To będzie pierwszy wnuk naszych rodziców, a mama oczywiście nie może się doczekać. Ciągle dzwoni do Krzysztofa, pyta, jak się Ola czuje, czy nie potrzebuje pomocy. Ale niedawno dowiedzieliśmy się, iż Ola, jeszcze na początku ciąży, zwolniła się z pracy. Mama wpadła w panikę:
— Może źle się czuje? Może potrzebuje mojego wsparcia?

Krzysztof uspokoił, iż z Olą wszystko w porządku, po prostu postanowiła „oszczędzać siły”. Byliśmy zdziwieni. Krzysztof i Ola zawsze żyli na wysokiej stopie: restauracje, wyjazdy, drogie zakupy. Nie mają kredytu — mieszkanie dostała Ola od babci, więc całe pieniądze wydawali na zachcianki. Ale po odejściu Oli z pracy ich dochody znacznie się zmniejszyły, a dotychczasowy styl życia stanął pod znakiem zapytania. Krzysztof próbował tłumaczyć Oli, iż trzeba oszczędzać, ale ona chyba nie była gotowa zrezygnować z luksusów.

Ola wyznała Krzysztofowi, iż zwolniła się ze strachu, żeby „nie złapać czegoś w pracy”. Jej ostrożność jest zrozumiała, ale teraz ich budżet pęka w szwach, a ona wciąż chce żyć na tym samym poziomie. I właśnie w tym momencie Krzysztof niespodziewanie zaprosił nas do siebie na urodziny. Do domu! Ja i rodzice byliśmy w szoku. Tato choćby żartował:
— Czyżbym w końcu miał się dowiedzieć, jak gotuje moja synowa?

Mama ucieszyła się, wyczekując rodzinnego wieczoru. Postanowiłem zadzwonić do Oli, żeby potwierdzić szczegóły, ale zamiast spokojnej rozmowy usłyszałem histerię. Ola, szlochając w słuchawkę, oświadczyła, iż nie chce nas u siebie:
— Będę musiała sprzątać, gotować! Jestem w ciąży, to dla mnie za dużo!

Próbowałem ją uspokoić:
— Ola, nie trzeba nic wymyślnego. Ugotuj ziemniaki, zrób sałatkę, upiecz kurczaka — i tyle. My przywieziemy tort. To zwykła kolacja dla pięciu osób. O co chodzi?

Zaproponowałem choćby zamówienie jedzenia, żeby jej ułatwić, ale Ola dalej narzekała, iż i tak będzie musiała myć podłogi i sprzątać. Straciłem cierpliwość:
— Ola, to kawalerka! Czy naprawdę sprzątanie to aż takie wyzwanie? Czy wy tylko przed gośćmi myjecie podłogę?

W końcu postawiłem ultimatum:
— jeżeli tak bardzo nie chcesz nas widzieć, nie przyjdziemy. Zadzwonimy do Krzysztofa i tyle.

Opowiedziałem o tym mamie, a ona się ze mną zgodziła. Krzysztof, gdy się dowiedział, wpadł w złość:
— Ola nie pracuje, siedzi w domu! Czy naprawdę nie może przygotować kolacji i posprzątać? Musicie przyjść! Nie mamy pieniędzy na jedzenie na wynos ani sprzątaczkę, więc tu sobie poradzi!

Jego słowa zawisły w powietrzu niczym burzowa chmura. W końcu wszyscy się pokłóciliśmy. Ochota na urodziny u Krzysztofa zupełnie mi przeszła. Widzieć niezadowoloną Olę, która będzie demonstracyjnie wzdychać i przewracać oczami — mało przyjemne. Nie chcemy czuć się niechcianymi gośćmi w domu własnego brata.

Ale jednocześnie serce się kraje na myśl, iż możemy zranić Krzysztofa. On tak czeka na ten dzień, tak chce zebrać rodzinę u siebie! Jak możemy po prostu nie przyjść? To jego święto, a on nie jest winny kaprysom żony. Stajemy przed wyborem: przełknąć urazę i pójść, ryzykując, iż zepsujemy wieczór, albo odmówić, wiedząc, iż złamiemy mu serce. To sytuacja bez wyjścia, a każdy nasz krok pogłębia tylko ten konflikt. Co robić, gdy miłość do brata zderza się z niechęcią do jego żony? Nie mamy odpowiedzi, ale czas nieubłaganie zbliża nas do dnia urodzin, a decyzję trzeba podjąć.

Dziś zrozumiałem, iż czasem najtrudniejsze są właśnie te sytuacje, w których nie ma dobrego wyjścia. Może najlepiej po prostu być szczerym — zarówno wobec siebie, jak i bliskich.

Idź do oryginalnego materiału