Boże Narodzenie u autorki „Stulecia Winnych”

emkielce.pl 2 godzin temu

Nie zawsze zaczyna się od choinki. Czasem Boże Narodzenie przychodzi ciszej, w momencie zatrzymania, kiedy świat na chwilę zwalnia, a ludzie pozwalają sobie na luksus bycia „jak dawniej”. Tak jest u Ałbeny Grabowskiej.

Dla tej znakomitej pisarki, lekarki, autorki m.in. bestsellerowego „Stulecia Winnych”, Boże Narodzenie jest czasem regresu – w najlepszym znaczeniu tego słowa: rozumianego jako powrót do dzieciństwa, prostych emocji, stołu, przy którym najważniejsze są obecność i spokój.

– Wreszcie jest spokój. Wszyscy się zatrzymują, wszyscy gromadzą się przy stole i przypominają sobie, jak byli dziećmi, szukają tych najszczęśliwszych, najspokojniejszych momentów w swoim życiu – mówi Ałbena Grabowska.

Święta bez pośpiechu

Choć dla wielu grudzień oznacza gorączkę zakupów i nerwowe odliczanie, w domu Ałbeny Grabowskiej królują planowanie i konsekwencja. Przygotowania zaczynają się wcześnie, z pełną świadomością, iż pośpiech nie sprzyja świątecznej atmosferze.

– Nie lubię przedświątecznego męczeństwa. Tego słynnego i przysłowiowego „nie rusz, bo to na święta”, a później „jedz, bo się zmarnuje”. Chcę, żeby wszystko było przygotowywane spokojnie, z wyprzedzeniem – podkreśla.

Z uwagi na to, iż końcówka roku to zawsze dla pisarki czas niezwykle aktywny zawodowo, m.in. przez mnogość targów książki i spotkań z czytelnikami, grudzień w domu Ałbeny Grabowskiej nie ma miejsca na improwizację. Jest za to dużo przestrzeni na podział obowiązków pomiędzy domowników. Dzieci dekorują dom i ubierają choinkę, która pojawia się znacznie wcześniej niż w wielu innych domach.

– Wychodzimy z założenia, iż skoro drzewko przez ponad miesiąc może stać przed centrum handlowym, to równie dobrze może stać u nas w domu. Strojeniem choinki, a także dekorowaniem całego domu, zajmują się przede wszystkim dzieci – mówi z uśmiechem.

Kuchnia pełna tradycji

Kuchnia to miejsce, w którym spotykają się pokolenia, wspomnienia i smaki. Nie inaczej jest w okresie bożonarodzeniowym. Ałbena Grabowska podkreśla, iż zwykle gotuje razem z córką i najmłodszym synem, który – jak sama przyznaje – ma wyjątkowe kulinarne zdolności, natomiast starszy syn głównie pełni rolę degustatora. W okresie Bożego Narodzenia niektóre potrawy są niezmienne od dekad. Bigos świąteczny i piernik bożonarodzeniowy to w domu pisarki rytuały sięgające czasów dzieciństwa.

– Od ponad czterdziestu lat, rok w rok, nastawiam ciasto na piernik 1 grudnia, a piekę go dopiero 23, tuż przed samą Wigilią, natomiast bigos robię co najmniej tydzień przed świętami – dodaje.

Pisarka wspomina, iż w dzieciństwie, mimo iż dorastała w PRL-u, okres przedświąteczny wiązał się z jednej strony z polowaniem na niezbędne produkty w systemie powszechnego niedoboru, a z drugiej – z wyjątkową umiejętnością odkładania przyjemności na ten szczególny czas świąt.

– Na każde święta musiało być coś nowego na stole. Jakiś deser, potrawa, coś, czego wcześniej nie było. Wówczas przepisy nie były tak powszechne jak obecnie, czasami zdarzało się, iż niektóre z nich czerpałyśmy z „Ekspresu Codziennego” czy „Przekroju” – podkreśla.

Bułgarski akcent przy wigilijnym stole

Boże Narodzenie w domu Ałbeny Grabowskiej, również z uwagi na jej korzenie, miało wyjątkowy wymiar. Z uwagi na bułgarskie korzenie jej mamy do dziś niektóre akcenty tamtejszej kuchni są obecne w świątecznym menu.

– Kuchnia bułgarska jest bardzo bliska mojemu sercu. Robię gołąbki w liściach winorośli, karpia „po bułgarsku”, choć krakowskim targiem, z pewnymi swoimi modyfikacjami, oraz pitki z niespodziankami. W pitkach ukrywam pieniążki i żurawinę – to symbole szczęścia i miłości. Pitek jest zawsze osiem, po dwie na każdą osobę, a ponieważ losowi staram się dopomóc, zawsze wkładam do pitek po dwa pieniążki i żurawinę – podkreśla pisarka.

Choć sama nigdy nie spędziła świąt w Bułgarii, wie z opowieści mamy i babci, iż różnice między polską a bułgarską Wigilią są w głównej mierze kulinarne, a nie duchowe; nie są one jednak diametralne.

Prezenty, filmy i wspólne śpiewanie

A bez czego autorka „Stulecia Winnych” nie wyobraża sobie świąt? Jedną z takich rzeczy są prezenty – zawsze starannie zapakowane, a ich rozdawanie to niemal rytuał, który szczególnie przez młodszych członków rodziny Ałbeny Grabowskiej jest ochoczo kultywowany.

– Prezenty wręczamy sobie w Wigilię, po kolacji, tuż przed obowiązkowym seansem: „Kevina samego w domu”, „Kevina samego w Nowym Jorku” albo „To właśnie miłość”. Te filmy są stałym elementem naszej rodzinnej tradycji – dodaje. Nie może zabraknąć także wspólnego śpiewania, nie tylko kolęd, ale również popowych przebojów. – Lubimy się zanurzyć we wszystkim, co świąteczne. choćby w tym, co bywa uznawane za przesadę. Natomiast z polskich kolęd moją ulubioną jest „Gdy się Chrystus rodzi”, od dzieciństwa, zwłaszcza fragment „Gloria in excelsis Deo”, który od zawsze był dla mnie magiczny, niemal zaklinający rzeczywistość. Do tej pory jest to moja ulubiona kolęda – dodaje.

Ten tekst mieliście juz okazję przeczytać premierowo w świątecznym numerze Tygodnika eM, 21 grudnia.

  • Boże Narodzenie
  • ALBENA GRABOWSKA
  • literatura
  • Radio eM Kielce
  • Święta
    Idź do oryginalnego materiału