Wszystkie odleciały, on został. To kolejna zima, kiedy mieszkańcy Topolan mają skrzydlatego sąsiada. Jesienią większość bocianów opuszcza swoje gniazda i odlatuje w poszukiwaniu cieplejszych klimatów. Co roku zdarzają się jednak przypadki ptaków, które podejmują próbę przezimowania w naszym kraju. Jeden z nich postanowił pozostać właśnie w Topolanach w gminie Michałowo. Gniazd ma teraz do wyboru! Z jednej strony pozostający na zimę bocian budzi ludzką ciekawość, ale poza tym potrzebna jest mu pomoc. Co roku o swojego „zimującego” sąsiada dbają mieszkańcy wsi.
– Został u nas na zimę w ubiegłym roku i w tym roku też. Nie wiem, czy to ten sam, czy może już młody. Wszystkie odleciały, a ten został – mówił dwa lata temu pan Bolesław.
Bocian lata własnymi ścieżkami powietrznym.
– Szkoda mi tego bociana. Przez kilka dni go nie było. Myślałem, iż może go zabrali, ale chyba był na drugim końcu wsi. Wrócił, bo to w tym miejscu się wychował – podejrzewał mieszkaniec Topolan.
Pozostający na zimę bocian zwykle budzi ciekawość…
– Gość uznał, iż zostaje. Czemu? Kwarantanna? Sprzeczka z żoną? Ma jakieś informacje, iż zimy w tym roku nie będzie? Ktoś zna się na bocianach i wie, czemu został na Podlasiu na zimę? – zastanawiał się z kolei pan Paweł.
i chęć niesienia mu pomocy…
– Dzwoniłem wiele razy. W ubiegłym roku tak było i w tym roku to samo. Policja przyjeżdżała, ale tylko zdjęcia zrobiła. o ile będzie głodny, to nie wiem, jak go dokarmię. To nie wróbel, iż mu nasypię. Nie wiem, co mu dać do jedzenia. Są przecież organizację, które zajmują się ptakami. Powinny coś z nim zrobić – twierdził podczas rozmowy pan Bolesław.
W poprzednich latach bocian „stołował się” m.in. w ogrodzie pani Marioli
– W ubiegłym roku też był u nas bociek, ale nie wiem, czy to ten sam, czy to już jego dziecko. To już druga zima, kiedy bocian u nas zostaje. Był w Topolanach, później podobno w pobliskiej Potoce i tam panie go dokarmiały. My na razie go nie dokarmiamy, bo ma jedzenia pod dostatkiem. Jest ciepło, więc może jeść żaby i ślimaki. Żywi się sam i ma wyżerkę – opowiadała pani Mariola. – Jeżeli jesień będzie ciepła, to na pewno do listopada wystarczy mu jedzenia – dodała.
Sami nie zjemy, a bociana nakarmimy!
– Został u nas na zimę. Podczas największych mrozów dokarmiamy go mięsem drobiowym –wątróbką, serduszkami, skrzydełkami – mówił poprzedniej zimy pan Jan Lulewicz. – Kiedy mąż machnie ręką, bocian do niego przychodzi – dodała pani Teresa.
Z jednej strony pozostający na zimę bocian budzi ludzką ciekawość, ale poza tym potrzebna jest mu pomoc. Tej nie odmówili mu państwo Lulewiczowie.
– Zamiast zjeść sami, karmimy bociana. Dowiedzieliśmy się, iż trzeba dawać mu lotki, więc kupujemy skrzydełka. Szkoda ptaka. Córka kontaktowała się w tej sprawie z białostockim ZOO. Usłyszeliśmy, iż ten ptak sobie sam poradzi. Z kolei w Lublinie byli gotowi przyjechać choćby zaraz, ale kiedy dowiedzieli się, gdzie mieszkamy, stwierdzili, iż za daleko i musimy sobie radzić sami – opowiadała rok temu pani Teresa Lulewicz.
– Trzeba kupić mu jedzenie, bo jak inaczej! Musi być to mięso drobiowe, bo wieprzowego nie je. Sąsiad też przynosił mu karmę – dodał gospodarz.
– Przychodzi bardzo blisko, pod same drzwi. Tu dostaje jedzenie – wskazywał ręką pan Jan. – Najlepiej przyjechać między 7.00 a 8.00 rano, wtedy można zobaczyć, jak przychodzi jeść. Czasami cały dzień spędza na podwórku, choćby jak już zje, to nie leci do gniazda – wyjaśniał.