Mam na imię Krystyna, mam 48 lat i stoję przed bolesnym wyborem, który rozdziera mi serce. W naszym spokojnym miasteczku nad Wisłą mój syn Adam oznajmił, iż zamierza ożenić się ze swoją narzeczoną Kingą. Oboje pełni nadziei marzą, by zamieszkać w mieszkaniu, które wynajmujemy z mężem. ale ja stanowczo się sprzeciwiam i mam ku temu powód, który gryzie mnie od środka. Ta decyzja może na zawsze zmienić nasze relacje z synem, ale nie mogę postąpić inaczej, bojąc się o swoją przyszłość i powtórzenia cudzych błędów.
Adam i Kinga błagają nas z mężem, by pozwolić im zamieszkać w naszym kawalerce. w tej chwili mieszkamy z Adamem w dwupokojowym mieszkaniu, podczas gdy kawalerkę kupiliśmy kilka lat temu, zaciągając kredyt, który dopiero niedawno spłaciliśmy. To mieszkanie to nasz plan na emeryturę. Wynajmujemy je, by odłożyć pieniądze i żyć godnie, gdy przyjdzie czas przejść na emeryturę. Teraz dochód z najmu nie pozostało kluczowy, ale za kilka lat stanie się naszą jedyną poduszką bezpieczeństwa. Bez tych pieniędzy czeka nas nędza, a ja nie chcę spędzić starości, licząc każdy grosz.
Kinga mieszka w ciasnym dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami, młodszą siostrą i chorą babcią. Jej rodzina marzy, by po ślubie zrobiło się u nich więcej miejsca. Rodzice Kingi nie mają możliwości kupienia młodym własnego mieszkania i pokładają nadzieję w nas. Ale ja nie mogę się na to zgodzić. jeżeli wpuścimy Adama i Kingę do tego mieszkania, nigdy nie będę w stanie ich stamtąd poprosić o wyprowadzkę – zwłaszcza jeżeli urodzi im się dziecko. Ta myśl dręczy mnie jak drzazga, bo wiem, iż dobroć może zamienić się w tragedię.
Moja przyjaciółka Grażyna wpadła w podobną pułapkę. Pozwoliła córce i zięciowi zamieszkać w swoim wynajmowanym mieszkaniu, mówiąc, iż to tylko na czas. „Oszczędzajcie na swoje, potem się wyprowadzicie” – tłumaczyła. Ale oni nie oszczędzali. Zamiast tego wydawali pieniądze na wakacje, drogie ubrania i gadżety. niedługo urodziły im się dzieci i teraz Grażyna nie może ich wyrzucić. „Jak mam wyrzucić córkę z wnukami? – płakała mi w ramię. – A pieniędzy od nich nie wezmę, bo córka jest na macierzyńskim. Ja ledwo wiążę koniec z końcem z emeryturą!” Jej łzy i rozpacz stały się dla mnie przestrogą. Nie chcę powtórzyć jej losu.
Boję się, iż Adam i Kinga, dostawszy mieszkanie, przestaną się starać. Będą żyć wygodnie, nie myśląc o przyszłości. Po co oszczędzać na własne, skoro mają darmowe? A my z Wojtkiem zostaniemy z niczym. Gdy przejdziemy na emeryturę, będziemy musieli walczyć o przeżycie z głodowymi świadczeniami, odmawiając sobie wszystkiego. Ta myśl przeraża mnie do głębi. Nie chcę, by moja starość była walką o przetrwanie, gdy nie będę mogła sobie pozwolić choćby na leki.
Adam patrzy na mnie z urazą, nie rozumiejąc, dlaczego się upieram. „Mamo, nie mamy gdzie mieszkać – mówi. – Kinga nie może zostać u rodziców, tam jest ciasno”. Jego słowa bolą, ale nie ustępuję. „Wynajmijcie mieszkanie, odkładajcie na własne – odpowiadam. – My z ojcem daliśmy radę, wy też dacie”. Ale w jego oczach widzę rozczarowanie i to łamie mi serce. Kinga milczy, ale w jej spojrzeniu jest wyrzut, jakbym niszczyła ich marzenia. Czuję się jak potwór, ale nie mogę ustąpić.
Każdej nocy leżę bez snu, analizując naszą ostatnią rozmowę. Wyobrażam sobie, jak Adam i Kinga wynajmują maleńkie mieszkanie, licząc każdy grosz, i serce ściska mi się z żalu. Ale wtedy przypominam sobie Grażynę, jej łzy, jej nędzę, i wraca we mnie determinacja. My z Wojtkiem pracowaliśmy całe życie, by zapewnić sobie godną starość. Dlaczego mamy poświęcić wszystko dla ich wygody? Są młodzi, mają czas i siłę, by zbudować własne życie.
Wiem, iż moja odmowa może odsunąć Adama. Może zapaść w urazę i nasza bliska więź, taka ciepła i silna, rozpadnie się. Kinga może go przeciwko mnie nastawić i zostanę bez syna. Ta myśl przeszywa mnie jak nóż. Ale nie mogę zaryzykować swojej przyszłości, nie mogę powtórzyć błędu Grażyny. Chcę, by Adam i Kinga nauczyli się brać odpowiedzialność za siebie, tak jak my z Wojtkiem. My też zaczynaliśmy od zera, braliśmy kredyt, oszczędzaliśmy, ale osiągnęliśmy swój cel. Dlaczego oni nie mogą?
Siedząc przy oknie, patrzę na zaśnieżone ulice naszego miasteczka i czuję, jak burza szaleje we mnie. Kocham syna, ale nie mogę poświęcić wszystkiego dla jego chwilowego szczęścia. Niech wynajmują, niech uczą się walczyć o swoją przyszłość. Wierzę, iż dadzą radę, ale strach przed ich utratą nie daje mi spokoju. Czy postępuję słusznie? Czy moja stanowczość stanie się murem, który nas na zawsze rozdzieli?