
Co dzień – widok znajomy.
Ta sama wciąż godzina.
Dni zawieszone w próżni.
Autobus wypchany złudzeniami,
pełny niespełnionych marzeń.
Tak trudno zrobić ten krok,
wziąć głęboki wdech
i w końcu być tym,
co niesamowite.
Za brudną szybą – plamy niewyraźne,
malowane przez codzienność.
Jadę wzdłuż tej linii,
przysypiając czasami,
marząc o zakrętach.
Ech, gdyby tak choć raz
zjechać na bezdroża,
na cudowne manowce,
Bez rozkładu jazdy.