Babcia mówi 'dość’: jak przestała być darmową opiekunką

twojacena.pl 16 godzin temu

«Mama już nie będzie»: jak babcia przestała być darmową nianią

Halina Nowak obudziła się od miękkich promieni czerwcowego słońca, muskających jej twarz. Poranek był dziwnie spokojny. Żadnego płaczu dziecka, żadnych telefonów z prośbami: „posiedź, proszę, z Krzysiem choćby do wieczora”. Z rozkoszą się przeciągnęła, spojrzała w sufit i pierwszy raz od dawna poczuła, iż dziś nie musi nigdzie biec, nikomu dogadzać, niczego tłumaczyć.

Wstała z łóżka, przeszła do kuchni, nasypała do tygielka zmielonej kawy, włączyła gaz. Pachniało wolnością. Na krześle leżał notes – ten sam, do którego jeszcze kilkanaście lat temu zapisywała pomysły na opowiadania. Kiedyś Halina marzyła, żeby zostać pisarką, ale jakoś zawsze odkładała. Najpierw praca w szkole, potem małżeństwo, narodziny Asi, rozwód, kredyty, obowiązki. A teraz – wnuk.

Mały Krzyś pojawił się w jej życiu nagle, tak jak całe dorosłe życie Asi. Ta, jeszcze wczoraj beztroska studentka, pewnego dnia zadzwoniła i, niepewnie jąkając się, powiedziała:
– Mamo, jestem w ciąży. Z Jackiem postanowiliśmy zatrzymać dziecko.

Halina nic nie odpowiedziała. Tylko usiadła na stołku, mocniej ścisnęła telefon w dłoni i cicho powiedziała:
– Rozumiem.

Od tamtego dnia wszystko się zakręciło. Asia i jej chłopak Jacek kontynuowali naukę, a wnuk został na niej. Niekończące się pieluchy, kaszki, nieprzespane noce. Młodzi rodzice tłumaczyli to prosto:
– Mamo, no sama mówiłaś, iż marzyłaś o wnukach. No to masz, niańcz.

Halina znosiła. Nie narzekała. Ale z dnia na dzień czuła, jak jej własne życie ucieka przez palce. Budziła się nie z myślami o spacerze czy książkach, ale z planem dnia Krzysia.

I w końcu – dziś postanowiła. Dość.

Tymczasem na drugim końcu miasta w pośpiechu zbierała się Asia. Pod oczami – sine podkówki. Na ramieniu – wiecznie marudzący Krzyś. W jednej ręce – plecak dziecka, w drugiej – laptop. Jacek stał przy oknie i wysyłał wiadomość do wykładowcy, umawiając się na konsultację przed egzaminem.

– Asia, zdążysz zawieźć go do twojej mamy? – spytał, na gwałtownie narzucając kurtkę.
– Zdążę… – mruknęła przez zęby. – Znowu wszystko na mnie. A ty jakbyś nie był jego ojcem.

Wyszła z mieszkania, w biegu zapinając kurtkę. Chłopiec grymasił. W autobusie urządził awanturę. W głowie Asi dudniło tylko jedno: zdążyć, zdążyć, oby tylko mama była w domu…

Podeszli pod dobrze znane drzwi. Zapukali. Za drzwiami – cisza. Potem kroki. Drzwi się otworzyły. Na progu stała Halina – spokojna, z kubkiem kawy w dłoni. Miała na sobie szlafrok, włosy związane w niedbały kok. Ale w jej oczach było coś, czego Asia dawno nie widziała – pewność siebie.

– Cześć, mamo. Będziemy tylko na pół dnia. Jutro zdamy egzaminy i już cię nie będziemy męczyć, obiecuję – zaczęła Asia, próbując zmiękczyć atmosferę.

Halina wzięła głęboki oddech. Pociągnęła łyk kawy. I powiedziała:
– Nie.

– Co? – Asia zmarszczyła brwi.
– Nie wezmę dziś Krzysia. Ani jutro. Jestem zmęczona. Nie wyrabiam. I, co najważniejsze, nie chcę już być tym, kim mnie zrobiliście – darmową nianią bez prawa wyboru.

Jacek próbował wtrącić:
– Halina Kazimierzowna, no przecież rozumie pani, oboje się uczymy, nie mamy czasu…

– A ja mam? – głos Haliny zabrzmiał lodowato. – Ja też jestem człowiekiem. Mam swoje marzenia. Chcę pisać. Chcę po prostu… żyć. Nie mam osiemdziesięciu lat, wciąż jestem młoda i nie chcę się pogrzebać pod ciężarem waszych obowiązków.

– Więc tak to wygląda? – Asia gorzko się uśmiechnęła. – Więc my jesteśmy dla ciebie ciężarem?
– Jesteście moją rodziną. Ale rodzina to szacunek. To nie dzwonienie wieczorem z informacją, iż jutro znowu mam wszystko rzucić. To nie decydowanie za moimi plecami, iż „siedzę w domu to mogę”.

Zapanowała cisza. Krzyś ucichł. Asia z Jackiem stali, nie wiedząc, co powiedzieć. W końcu Asia zimno wyrzuciła z siebie:
– Dobrze. Idziemy. Ale, mamo, gdy będziesz potrzebować pomocy – przypomnij sobie ten dzień.

– Oczywiście – skinęła Halina. – Tylko wtedy ja poproszę, a nie postawię was przed faktem.

Wyszli. Cicho, nie trzaskając drzwiami. A Halina wróciła do kuchni. Usiadła. Otworzyła notes.

Ręka jej drżała – nie ze strachu, ale dlatego, iż pierwszy raz od lat zrobiła coś tylko dla siebie. Zaczęła pisać. Z każdym zdaniem czuła, jak oddech staje się lżejszy, a świat – szerszy.

Tego dnia pierwszy raz od bardzo dawna poczuła, iż znów należy do siebie. I to uczucie było bezcenne.

Idź do oryginalnego materiału