– Albo wynajmujesz mojemu bratu pokój w twoim mieszkaniu, albo się pakuj i wynoś stąd! – oświadczył mąż

twojacena.pl 4 godzin temu

W tamtych czasach, gdy jeszcze nie było tylu rozwiązań, jak dziś, życie potrafiło wystawić człowieka na ciężką próbę.

„Albo wprowadzasz do naszego mieszkania mojego brata, albo pakuj się i wynoś!” rzucił mąż.

Jadwiga została w pracy dwie godziny dłużej. Dwie nowe klientki zapisały się do niej po poleceniach koleżanek.

„Chcemy tylko do pani, Jadwigo Stanisławo! Jesteś najlepszą fryzjerką w naszym mieście!” te słowa sprawiły, iż uśmiech nie schodził jej z twarzy przez całą drogę do domu.

Może rzeczywiście nadszedł czas, by odważyć się na własny biznes? Dość strachu i czekania na „lepsze czasy”.

Z tymi myślami Jadwiga niepostrzeżenie dotarła do domu. W klatce schodowej usłyszała obce głosy dobiegające z mieszkania. gwałtownie otworzyła drzwi i zaskoczona zastygła w progu. W przedpokoju leżał zniszczony plecak, na podłodze brudne buty, z kuchni ciągnął zapach alkoholu.

„Jadziu, poznajesz rodzinę? Kacper wrócił!” mąż wyjrzał z kuchni z dziwnym uśmiechem.

Młodszy brat Bartosza siedział na kuchennej kanapie, wpatrzony w stół. Ten sam Kacper, który cztery lata temu opuścił dom dla tancerki z nocnego klubu.

„Cześć” szwagier choćby nie podniósł wzroku.

„Mamo, a kto to?” szeptem zapytała córka, która właśnie wróciła z zajęć tanecznych.

„To twój wujek Kacper, brat taty” Jadwiga starała się mówić spokojnie. „Pewnie go nie pamiętasz. Byłaś za mała, gdy wyjechał.”

„A dlaczego jest taki dziwny?” Zosia zniżyła głos.

„Idź do siebie, kochanie. Później porozmawiamy.”

Kobieta przeszła do łazienki i odkręciła wodę. Potrzebowała choć chwili, by ochłonąć. W lustrze patrzyło na nią zmęczone oblicze. Powoli przesunęła dłonią po włosach korzenie już odrastały, ale teraz myślała o czymś zupełnie innym.

Cztery lata temu, gdy Kacper odchodził z domu, widziała, jak bardzo to dotknęło Bartosza. Przez miesiąc nie odzywał się do rodziców, obwiniał ich, iż odepchnęli brata. Potem jakby się pogodził z losem, przestał wspominać o Kacprze, nie odbierał jego rzadkich telefonów. Ale teraz wszystko się zmieniło.

Mąż wszedł za nią do sypialni, zawahał się, a w końcu cicho powiedział:

„Zostanie z nami. Tak trzeba. Przynajmniej na jakiś czas. Brat potrzebuje wsparcia. Kacper jest w złym stanie. Zdradzała go, więc się rozstali. Do rodziców nie może wrócić.”

„I ty zdecydowałeś to sam? choćby mnie nie pytając? Nie rozmawiając ze mną?” Jadwiga odwróciła się do męża. „Nie uważasz, iż to bezczelność?”

„A co tu było pytać i omawiać? To mój brat, nie ma gdzie iść.”

„Bartku, mamy nastoletnią córkę. Widziałeś, w jakim on jest stanie? Myślisz, iż to normalne, iż codziennie będzie widziała taki widok? Kacper”

„Właśnie dlatego potrzebuje pomocy. Rodziny!” Bartosz po raz pierwszy tego wieczoru spojrzał żonie w oczy. „Rozumiesz przecież, iż nie mogę go zostawić. To niemożliwe!”

„Ile to potrwa?”

„Tyle, ile trzeba. Brat musi dojść do siebie.”

„A co z Zosią? Pomyślałeś o niej? Jest w takim wieku”

„Jadziu, przestań!” mąż podniósł głos, czego nigdy wcześniej nie robił. „To mój brat. Mój młodszy brat. Nie zostawię go samego w potrzebie.”

Jadwiga otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale zastygła. Coś w jego głosie sprawiło, iż się zatrzymała. Przez czternaście lat małżeństwa po raz pierwszy usłyszała tak twarde nuty.

„Dobrze” odwróciła się do okna. „Tylko uprzedź go, żeby nie pił w domu. I żeby znalazł pracę.”

Bartosz nic nie odpowiedział i w milczeniu wyszedł. Przez ścianę słyszała, jak cicho rozmawia z bratem w kuchni. Bardzo cicho. Pewnie po to, by ona nie słyszała.

Na kuchennym zegarze dawno wybiła północ, gdy wreszcie zapanowała cisza. Jadwiga leżała bezsennie, nasłuchując kroków w korytarzu. Bartosz nie położył natychmiast. Długo chodził tam i z powrotem, pewnie urządzając bratu nocleg w salonie.

„Wszystko będzie dobrze” szepnął mąż, wchodząc pod kołdrę. Ale żona już nie była tego taka pewna.

***

Poranek rozpoczął się od zapachu alkoholu w kuchni. Kobieta w milczeniu przygotowywała córce śniadanie, starając się nie zauważać pustych butelek na stole i brudnej popielniczki.

W ciągu miesiąca prawie przywykła, iż ich kuchnia stała się całodobową knajpą dla dwóch mężczyzn.

„Mamo, idę do szkoły” Zosia przemknęła obok śpiącego na kanapie wujka, przyciskając do piersi plecak. Ostatnio dziewczynka starała się jak najmniej wracać do domu zapisała się na jakieś zajęcia i przesiadywała u koleżanek.

Jadwiga znów patrzyła, jak córka śpiesznie wybiega za drzwi, i czuła, jak w środku narasta gniew.

Ten „tymczasowy” gość w ciągu miesiąca zniszczył wszystko, co budowali latami spokojne rodzinne wieczory, wspólne posiłki, szczere rozmowy z Zosią.

„Dzień dobry” Bartosz wyszedł z sypialni już ubrany. „Jest kawa?”

„Tam zostało. Wczorajsze” skinęła głową w stronę dzbanka. „Swoją drogą, musimy porozmawiać.”

„Tylko nie teraz, spóźniam się” mąż złapał filiżankę i skrzywił się na zimny napar.

„Kiedy, Bartku? Codziennie się spóźniasz. A wieczorami siedzisz z bratem.”

Mężczyzna zatrzymał się w drzwiach i zdziwiony zapytał:

„Co chcesz powiedzieć?”

„To, iż czas coś z tym zrobić. Nie możemy wiecznie utrzymywać zdrowego faceta. To nie w porządku!”

„Ma depresję, Jadziu. Widzisz przecież, iż człowiek jest w rozsypce.”

„A my? My nie jesteśmy w rozsypce? Zosia nie chce wracać do domu. Ja codziennie wracam do bałaganu i smrodu wódki. Ty”

„Co ja?”

„Zmieniłeś się. Jakbym cię nie znała. Jesteś inny.”

Bartosz postawił filiżankę na stole:

„Wiesz co? Por

Idź do oryginalnego materiału