Albo wprowadzasz do naszego mieszkania mojego brata, albo się pakuj i wynoś się stąd! warknął mąż.
Zofia została w pracy dwie godziny dłużej. Dwie nowe klientki zapisały się do niej po poleceniach koleżanek.
Chcemy tylko do pani, Zofio Stanisławo! Jest pani bez wątpienia najlepszą fryzjerką w naszym mieście! te słowa sprawiły, iż kobieta uśmiechała się przez całą drogę do domu.
Może rzeczywiście nadszedł czas, by odważyć się na własny salon? Dość już strachu i czekania na lepsze czasy.
Zanurzona w tych myślach Zofia niepostrzeżenie dotarła do bloku. W klatce schodowej usłyszała obce głosy dochodzące z ich mieszkania. gwałtownie otworzyła drzwi i zastygła w progu ze zdumienia. W przedpokoju leżał zniszczony plecak, na podłodze brudne buty, a z kuchni ciągnęło odorem alkoholu.
Zosia, poznajesz rodzinę? Krzysiek wrócił! mąż wyjrzał z kuchni, uśmiechając się w dziwny sposób.
Młodszy brat Wojciecha siedział na kuchennej kanapie, wpatrzony w stół. Ten sam Krzysiek, który cztery lata temu wyprowadził się z domu do tancerki z nocnego klubu.
Przywitaj się szwagier choćby nie podniósł wzroku.
Mamo, a kto to? szepnęła córka, która właśnie wróciła z zajęć tanecznych.
To twój wujek Krzysiek, brat taty Zofia starała się mówić spokojnie. Pewnie go nie pamiętasz. Byłaś za mała, kiedy wyjechał.
A dlaczego jest tak dziwny? Maja zniżyła głos.
Idź do siebie, kochanie. Później porozmawiamy.
Kobieta weszła do łazienki i odkręciła kran. Potrzebowała chwili, by ochłonąć. W lustrze zobaczyła zmęczoną twarz. Powoli przejechała dłonią po włosach pora podretuszować odrosty, ale teraz myślała o czymś zupełnie innym.
Cztery lata temu, gdy Krzysiek odchodził, widziała, jak bardzo to zabolało Wojciecha. Przez miesiąc nie rozmawiał z rodzicami, obwiniał ich, iż odepchnęli brata. Potem jakby się pogodził z sytuacją przestał wspominać o Krysiu, nie odbierał jego rzadkich telefonów. Ale teraz wszystko się zmieniło.
Mąż wszedł za nią do sypialni, zawahał się, po czym cicho powiedział:
Zostanie u nas. Tak trzeba. Przynajmniej na jakiś czas. Brat potrzebuje wsparcia. Jest w złym stanie. Zdradzała go, więc się rozwiedli. Do rodziców nie może wrócić.
I sam to postanowiłeś? Zofia odwróciła się gwałtownie. Nie pytając mnie? Nie rozmawiając o tym?
A co tu było pytać? To mój brat. Nie ma gdzie iść.
Wojtek, mamy nastoletnią córkę. Widziałeś, w jakim on jest stanie? Myślisz, iż to normalne, żeby codziennie to widziała?
Właśnie dlatego potrzebuje pomocy! Rodzina! Wojciech po raz pierwszy tej nocy spojrzał żonie w oczy. Rozumiesz, iż nie mogę go zostawić? To niemożliwe!
Jak długo to potrwa?
Tak długo, jak będzie trzeba. Musi dojść do siebie.
A Majka? Pomyślałeś o niej? W jej wieku
Zosia, przestań! mąż podniósł głos, czego nigdy wcześniej nie robił. To mój brat. Mój młodszy brat. Nie zostawię go samego.
Zofia otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale się zatrzymała. Coś w jego głosie sprawiło, iż zamilkła. Przez czternaście lat związku pierwszy raz usłyszała tak twarde tony.
Dobrze odwróciła się do okna. Tylko niech nie pije w domu. I znajdzie pracę.
Wojciech nie odpowiedział i wyszedł do kuchni. Przez ścianę słyszała, jak cicho rozmawia z bratem na temat, którego najwyraźniej nie chciał, by usłyszała.
Zegar w kuchni wskazywał późną noc, gdy w końcu zapanowała cisza. Zofia leżała bezsennie, nasłuchując kroków w korytarzu. Wojciech nie kładł się od razu długo chodził, urządzając bratu miejsce w salonie.
Wszystko będzie dobrze szepnął, wchodząc pod kołdrę. Ale żona nie była już tego taka pewna.
***
Poranek rozpoczął się od zapachu alkoholu w kuchni. Kobieta w milczeniu przygotowywała śniadanie dla córki, starała się nie zauważać pustych butelek na stole i brudnej popielniczki.
Przez miesiąc prawie przywykła, iż ich kuchnia zamieniła się w nocny bar dla dwóch mężczyzn.
Mamo, idę do szkoły Maja przemknęła obok śpiącego na kanapie wujka, przyciskając plecak. Ostatnio coraz rzadziej przebywała w domu zapisała się na kroki i przesiadywała u koleżanek.
Zofia znów patrzyła, jak córka wybiega za drzwi, i czuła, jak w środku gotuje się złość.
Ten tymczasowy gość w ciągu miesiąca zrujnował wszystko, co budowali latami: wspólne wieczory, rodzinne obiady, szczere rozmowy z Mają.
Dzień dobry Wojciech wyszedł z sypialni już ubrany. Jest kawa?
Została wczorajsza skinęła w stronę ekspresu. Musimy porozmawiać.
Nie teraz, spóźniam się mąż chwycił kubek i skrzywił się na zimny napój.
Kiedy, Wojtek? Codziennie się spóźniasz. A wieczorami siedzisz z bratem.
Zatrzymał się w drzwiach i spytał zdziwiony:
Co chcesz powiedzieć?
Że czas coś z tym zrobić. Nie możemy wiecznie utrzymywać dorosłego faceta. To nie w porządku!
Ma depresję, Zosia. Widzisz, w jakim jest stanie.
A my? My nie jesteśmy w rozsypce? Maja ucieka z domu. Codziennie wracam do bałaganu i smrodu. Ty
Co ja?
Zmieniłeś się. Jakbym cię nie znała.
Wojciech postawił kubek na stole:
Wiesz co? Porozmawiamy wieczorem. Spokojnie.
Nie. Teraz! Zofia zagrodziła mu drogę. Chcę, żeby za tydzień Krysi











