— Pomysł zrodził się wiele lat temu, kiedy przeczytałem o szlaku Świętego Jakuba. Już wtedy wiedziałem, iż kiedyś będę chciał go przejść — mówi Mateusz Jędrzejczak, jakby to było najprostsze marzenie świata. Ale zaraz dodaje: — Tylko iż czasu w półroczne wędrowanie nie mam. Mam pracę, rodzinę, więc zdecydowałem się, iż pobiegnę, wtedy podróż zajmie mi 60 dni. Start nie jest przypadkowy. 1 maja Mateusz wyruszy z progu Fundacji Gajusz w Łodzi — hospicjum dla nieuleczalnie chorych dzieci. — Mieszkałem w Łodzi przez lata. Gdy planowałem wyprawę, jeszcze tam żyłem. Znałem fundację, wiedziałem, co robią. To jedno z najsmutniejszych miejsc, w jakich byłem, ale też jedno z najprawdziwszych. Nie miałem wątpliwości, iż to właśnie z nimi chcę się związać — wyjaśnia.Podczas biegu prowadzona będzie zbiórka – fundacja uruchomiła specjalny link, a Mateusz będzie promował ją w swoich mediach społecznościowych, choć – jak sam mówi – nie są zbyt rozbudowane. - Ja jestem tylko takim ojcem chrzestnym tej zbiórki. Ale bardzo się z tego ojcostwa cieszę - zaznacza.Mateusz zamierza pokonać trasę w 60 dni, biegnąc codziennie od 45 do 50 kilometrów. W plecaku – cały jego dom: namiot, śpiwór, kuchenka, sztućce. — Logistyka? Na plecach. Tam, gdzie wypadnie pięćdziesiąty kilometr i znajdę ładną polankę, tam rozbijam namiot. Europa to jednak cywilizowany kontynent. Wodę i jedzenie znajdę po drodze — opowiada bez cienia wahania.To nie tylko bieg dla idei. Dla Mateusza to także wyprawa duchowa, przekraczanie własnych granic, pielgrzymka. — Jasne, iż to też wiara. Ale nie tylko, to również przygoda, sprawdzian, sposób na to, by zrobić coś naprawdę ważnego - podkreśla.Mateusz ma 33 lata. W czerwcu, gdzieś na szlaku, będzie obchodził swoje urodziny. — Urodziłem się 20 czerwca. Myślę, iż nigdzie indziej nie chciałbym być wtedy bardziej niż właśnie tam. Na trasie. Rodzina? Kibicuje, choć z duszą na ramieniu. Małżonka trochę się boi, ale trzyma za mnie kciuki. Czeka na lipiec, gdy wrócę — mówi.Do biegu przygotowywał się przez miesiące. Przechodził treningi biegowe, siłowe. — Biegam dużo. Pewnie więcej, niż by sobie moja żona życzyła. Ale jestem dobrej myśli. Bo jak nie teraz, to kiedy?Szlak Świętego Jakuba ma w sobie coś magicznego. Choć Mateusz miał plan iść Drogą Francuską, życie dopisało własny scenariusz. Zamiast z południa Francji – ruszy z centrum Polski. - Gdzieś kiedyś przeczytałem o tym szlaku i... po prostu wiedziałem. Chciałem iść. Teraz będę biegł. I to właśnie z miejsca, które ma dla mnie ogromne znaczenie. Z miejsca, które potrzebuje wsparcia - mówi biegacz.W tej wyprawie nie ma sponsorów. Nie ma kamer innych niż ta w telefonie Mateusza. Jest tylko człowiek, który postanowił przebiec przez pół Europy, niosąc nie tylko własne marzenie, ale i kawałek nadziei dla tych najmniejszych, najbardziej potrzebujących.Na Instagramie można znaleźć biegacza pod nazwą: mateusz_jedrzejczak92. Na Facebooku: Mateusz Jędrzejczak. Zbiórkę można wesprzeć pod linkiem: Międzyrzec Podlaski. Sztuka sercu bliskaWycieczka śladem tradycjiRadzyński szpital znów z chirurgią