Życie zaskakuje na każdym kroku

newskey24.com 1 tydzień temu

Dzisiaj znowu czuję, jak życie pisze dla mnie scenariusze, których się nie spodziewałam.

„Mamo, wychodzę” – w kuchni pojawiła się Weronika.

Krystyna odwróciła się od kuchenki i przyjrzała córce uważnie.

„Co?” Weronika teatralnie westchnęła i przewróciła oczami.

„Nic. A ty dokąd tak wystrojona w środku nocy? Umalowana. Randka? Wracaj przed dwunastą, dobrze?”

„Dobrze” – burknęła niechętnie Weronika i wybiegła z mieszkania.

*Zupełnie już dorosła* – pomyślała Krystyna, przykrywając patelnię pokrywką. Podeszła do dużego lustra w przedpokoju. *Gdzie moje siedemnaście lat? Jak gwałtownie czas uciekł. Myślałam, iż przede mną całe życie, a tu już dawno minęła połowa. Szkoła ciągnęła się w nieskończoność, a potem wszystko potoczyło się niczym kula ze stoku. Studia, małżeństwo… Szczęście wyjrzało jak słońce zza chmur i znów się schowało.* Poprawiła włosy. *Ale nie ma co. Córka mądra i piękna… O, ziemniaki!*

Krystyna klasnęła w dłonie i pognała do kuchni. Chwyciła pokrywkę, o mało nie upuszczając jej na podłogę. Syknęła z bólu, dmuchając na poparzone palce. *Nakręciłam się przed lustrem, o mało ziemniaków nie spaliłam…* – beształa siebie w myślach.

Zjadła kolację bez apetytu, potem usiadła przed telewizorem, włączając serial na drugim kanale. Za oknem gwałtownie zapadał zmrok. Nie zauważyła, kiedy zasnęła. Obudził ją dźwięk telefonu. Nie spojrzała na ekran, pewna, iż to Weronika. Kto inny miałby do niej dzwonić o tak późnej porze? Przyjaciółek nie miała, tylko koleżanki z pracy, połączone wspólnym poczuciem samotności.

Zaskoczył ją męski głos.

„Czy to pani, mama Weroniki Nowak?”

„A kto mówi?” – zapytała ostrożnie.

„Lekarz z drugiego miejskiego szpitala. Proszę przyjechać, córka miała wypadek, potrzebna jest pilna operacja. Jest niepełnoletnia, więc wymagana jest zgoda rodziców…”

„Jaka operacja?” – Krystyna wciąż nie mogła się otrząsnąć. Ale w słuchawce już rozległy się krótkie sygnały.

Próbowała ogarnąć to, co usłyszała. To pomyłka, córka poszła tylko na spacer. Jaki wypadek? Ale lekarz wymienił jej imię i nazwisko. Głowa po drzemce działała ospale. Krystyna zebrała się w sobie, powtórzyła w myślach, iż trzeba jechać do drugiego szpitala, i zamówiła taksówkę. gwałtownie się przebrała, złapała torebkę i wypadła z mieszkania. Nie czekała na windę – po schodach będzie szybciej. Wyszła z klatki, gdy pod dom podjeżdżała już taksówka, olśniewając ją światłami.

„Proszę szybciej… Córka w szpitalu…” – zdyszana od biegu po schodach poprosiła kierowcę.

Przez całą drogę Krystyna raz poganiała go, żeby jak najszybciej przekonać się, iż to pomyłka, raz w myślach pragnęła, żeby jechał wolniej, oddalając nieuniknioną katastrofę, na samą myśl o której serce ściskało się w piersi.

Wpadła na izbę przyjęć i od razu zauważyła chłopaka w brudnej kurtce na łóżku. Otarcia na twarzy, kawałek plastra nad brwią, wystraszone spojrzenie.

„Gdzie moja córka? Co ty jej zrobiłeś?!” – podbiegła do niego, chwyciła za poły rozpiętej kurtki i zaczęła nim potrząsać.

„To nie moja wina! Zza zakrętu wyskoczył samochód… Skręciłem, ale i tak nas zahaczył… Nie ja…!”

„Kto zahaczył? Dlaczego?!” – krzyczała Krystyna, nie rozumiejąc nic.

„A tutaj co się tak drze?” – do izby wszedł starszy lekarz. Od razu rzucały się w oczy jego gęste, jasne wąsy. „Pani jest matką Nowak? Proszę podpisać zgodę na operację.”

„Jaką operację? Po co? Gdzie moja córka?!” – krzyczała dalej Krystyna.

„Jest nieprzytomna. Ma krwiaka śródczaszkowego, ciśnienie rośnie. jeżeli nie zatrzymamy krwawienia, to… Proszę podpisać tutaj.” – Lekarz podał jej kartkę i długopis.

Od obcych słów kręciło się jej w głowie, litery rozpływały się przed oczami. Drżącą dłonią podpisała papier i opadła bez sił na łóżko obok chłopaka. Lekarz natychmiast wyszedł.

„Nie rozumiem… Poszła tylko na spacer…” – szeptała Krystyna, kołysząc się na łóżku.
„Najpierw spacerowaliśmy, potem zaproponowałem przejażdżkę motocyklem…”

Krystyna gwałtownie odwróciła głowę w jego stronę.

„To ty jesteś winien! Ty…”
Chłopak cofnął się przed jej spojrzeniem pełnym nienawiści.

„Nie jestem… choćby się nie zatrzymał, żeby sprawdzić, czy żyjemy…” – tłumaczył się.

„Kamil! Co z tobą?!” – do izby wszedł wysoki mężczyzna. Chłopak zerwał się z łóżka i rzucił ku niemu.

„Nie ja, tato. Nie jechałem szybko… On na nas wyleciał… Gdybym nie skręcił, rozjechałby nas na miazgę… Przywiózł nas jakiś kierowca. Lekarz powiedział, iż gdyby minut dziesięć później, to Weronika…” – Chłopak wtulił się w ojca i rozpłakał.

Mężczyzna objął go, głaszcząc po drżących plecach.

„Wierzę ci. Zapamiętałeś samochód? Kolor, model? Gdzie to było? Obiecuję, znajdę go.”

„Znajdziecie, pewnie. Twój syn ledwo oberwał, a moja dziewczynka… Przez niego…” – Krystyna urwała i wybuchnęła płaczem.

„Kto to?” – zapytał mężczyzna syna.

„Mama Weroniki.”

„Opowiedz dokładnie wszystko, co pamiętasz” – poprosił ojciec.

„Tak, opowiedz tacie, jak prawie zabiłeś moją córkę” – szlochała Krystyna.

„Pani Krystyno, rozumiem pani ból, ale trzeba wyjaśnić fakty. jeżeli mój syn zawinił, poniesie konsekwencje. Kamil, znasz adres dziewczyny?” – Chłopak skinął głową, jeszcze łkając.

„Nie jestem winien…” – powtarzał ciągle.

„Oto moja wizytówka. jeżeli będzie pani czegoś potrzebnego, proszę dzwonić.” – Podał jej kartkę. Krystyna nie wzięła, odwracając głowę. Mężczyzna wsunął wizytówkę doKrystyna odparła cicho: *„Zobaczymy, co przyniesie czas”*, czując, iż po latach samotności w końcu dotarła do brzegu, gdzie czekało na nią coś więcej niż tylko walka.

Idź do oryginalnego materiału