Związane trudności: Kiedy miłość zaczyna gasnąć

polregion.pl 2 godzin temu

Kasia nie zamierzała już tego dłużej znosić. Nie rozumiała, dlaczego Tomek tak się do niej odniósł przestał ją kochać? Dzisiaj znów wrócił późno w nocy i położył się spać w salonie.

Rano, gdy wyszedł na śniadanie, Kasia usiadła przed nim.
Tomku, możesz mi powiedzieć, co się dzieje?
Co ci nie pasuje?
Pił kawę i unikał jej wzroku.
Od kiedy urodzili się chłopcy, bardzo się zmieniłeś.
Nie zauważyłem.
Tomku, żyjemy od dwóch lat jak sąsiedzi. Czy to zauważyłeś?
Słuchaj, a czego ty chcesz? W domu ciągle porozrzucane zabawki, śmierdzi jakimiś mlecznymi kaszkami, dzieci wrzeszczą Myślisz, iż to komuś się podoba?
Tomku, ale to twoje dzieci!
Wstał gwałtownie i nerwowo zaczął chodzić po kuchni.
Wszystkie normalne żony rodzą jedno normalne dziecko. Żeby cicho się bawiło w kącie i nie przeszkadzało. A ty od razu dwójkę! Mama mi mówiła, a ja nie słuchałem takie jak ty tylko potrafią się mnożyć!
Jakie jak ja? To co to znaczy, Tomku?
Bez celu w życiu.
Ale to ty kazałeś mi rzucić studia, bo chciałeś, żebym poświęciła się całkowicie rodzinie!

Kasia opadła na krzesło. Po krótkim milczeniu dodała cicho:
Myślę, iż powinniśmy się rozwieść.
Zastanowił się i odparł:
Tylko za. Tylko żebyś nie wyskoczyła z alimentami. Dam ci pieniądze sam.

Odwrócił się i wyszedł z kuchni. Chciałaby się rozpłakać, ale z pokoju dziecięcego dobiegł hałas. Bliźniacy się obudzili i domagali się uwagi.

***

Tydzień później spakowała rzeczy, zabrała chłopców i wyszła. Miała duży pokój w mieszkaniu komunalnym, który odziedziczyła po babci. Współlokatorzy byli nowi, więc Kasia postanowiła się przedstawić.

Z jednej strony mieszkał ponury, choć jeszcze nie tak stary, facet, z drugiej wyrazista kobieta około sześćdziesiątki. Najpierw zapukała do mężczyzny.
Dzień dobry! Jestem nową sąsiadką, chciałam się przywitać, kupiłam tort, może napijemy się herbaty w kuchni?

Starała się uśmiechać. Facet obrzucił ją wzrokiem, a potem burknął:
Nie jem słodkiego. I zatrzasnął drzwi przed jej nosem.

Kasia wzruszyła ramionami i poszła do Leokadii Bronisławy. Ta zgodziła się na herbatę, ale tylko po to, by wygłosić przemowę.
Słuchaj, ja odpoczywam w dzień, bo wieczorami oglądam seriale, więc mam nadzieję, iż twoje urwisy nie będą mi przeszkadzać wrzaskami. I proszę, żeby nie biegały po korytarzu, niczego nie dotykały, nie brudziły i nie niszczyły!

Mówiła długo, a Kasia z goryczą pomyślała, iż życie tutaj nie będzie łatwe.

***

Zapisała chłopców do przedszkola, a sama zatrudniła się tam jako pomoc przedszkolanki. Było wygodnie kończyła pracę dokładnie wtedy, gdy trzeba było odebrać Szymona i Janka. Płacili grosze, ale przecież Tomek obiecał pomagać.

Pierwsze trzy miesiące, podczas rozwodu, rzeczywiście przysyłał pieniądze. Ale po orzeczeniu rozwodu minęło tyle samo czasu, a od niego nie było nic. Kasia już dwa miesiące nie płaciła za czynsz.

Stosunki z Leokadią Bronisławą pogarszały się z dnia na dzień. Pewnego wieczoru, gdy Kasia karmiła chłopaków w kuchni, weszła sąsiadka w atłasowym szlafroku.
Kochanie, mam nadzieję, iż rozwiązałaś swoje finansowe problemy? Nie chciałabym przez ciebie stracić prądu czy gazu.

Kasia westchnęła:
Jeszcze nie. Jutro pojadę do byłego męża, całkiem zapomniał o dzieciach.

Leokadia podeszła do stołu.
Ciągle karmisz ich makaronem Wiesz, iż jesteś złą matką?
Jestem dobrą matką! A tobie radzę nie wtykać nosa tam, gdzie nie trzeba, bo możesz go stracić!

Co się wtedy zaczęło! Leokadia wrzeszczała tak, iż aż uszy bolały. Na hałas wyszedł z pokoju Jakub, sąsiad Kasi z drugiej strony. Przez chwilę słuchał, jak Leokadia przeklina Kasię, chłopców i cały świat, a potem odwrócił się i zniknął w swoim pokoju. Wrócił po chwili. Rzucił na stół przed Leokadią pieniądze i powiedział:
Zamknij się. Masz na czynsz.

Kobieta zamilkła, ale gdy Jakub zniknął, syknęła do Kasi:
Pożałujesz tego!

Kasia zignorowała te słowa. Okazało się, iż na próżno. Następnego dnia pojechała do Tomka. Wysłuchał jej i oświadczył:
Mam teraz trudny okres, nie mogę ci nic dać.
Tomku, żartujesz? Dzieci trzeba czymś nakarmić.
No to je nakarm, przecież ci nie zabraniam.
Złożę pozew o alimenty.
Proszę bardzo, moja oficjalna pensja jest taka, iż dostaniesz grosze. I postaraj się więcej mnie nie nękać!

Kasia wracała do domu w płaczu. Do wypłaty jeszcze tydzień, a pieniędzy prawie nie było. Ale w domu czekała ją jeszcze jedna niespodzianka dzielnicowy. Leokadia napisała na nią donos. Twierdziła, iż Kasia groziła jej życiu, a dzieci są głodne i pozostawione bez opieki.

Godzinę dzielnicowy prowadził z nią rozmowę, a na odchodne rzucił:
Muszę powiadomić opiekę społeczną.
Proszę pana, o czym? Przecież nic nie zrobiłam!
Takie procedury. Skarga jest, trzeba to sprawdzić.

Wieczorem Leokadia znów przyszła do kuchni.
Słuchaj, kochanie, jeżeli twoje dzieci jeszcze raz zakłócą mój spokój w ciągu dnia, będę zmuszona zgłosić to prosto do opieki!
Co pani robi? To przecież dzieci! Nie mogą całymi dniami siedzieć bez ruchu!
Gdybyś je lepiej karmiła, to by spały, a nie biegały!

Wyszła z kuchni, a chłopcy patrzyli na matkę przestraszeni.
Jedzcie, kochani. Ciocia żartuje, w gruncie rzeczy jest miła.

Odwróciła się do kuchenki, by otKasia odwróciła się, by wytrzeć łzy, i nagle zobaczyła, jak Jakub stoi w drzwiach z uśmiechem, trzymając klucze do nowego mieszkania ich wspólnego domu, gdzie chłopcy mogli biegać i śmiać się bez strachu, a ona wreszcie czuła, iż życie zaczyna się układać.

Idź do oryginalnego materiału