Zrozumienie i miłość: historia matki, która nie chciała być złą teściową.

polregion.pl 3 dni temu

Halina Kowalska zawsze wiedziała, iż nigdy nie stanie się taką złą teściową. Była kobietą dobrą i wrażliwą, a syna wychowywała w przekonaniu, iż kiedyś założy własną rodzinę. Jej syn Tomek nie zawinił jej w niczym.

Gdy więc Tomek przyprowadził do domu narzeczoną, miłą i sympatyczną dziewczynę o imieniu Kinga, Halina przyjęła ją bardzo życzliwie.

Kinga również starała się przypodobać przyszłej teściowej. Chwaliła jej gotowanie, zachwycała się mieszkaniem, rzucała komplementami. Halina była pewna, iż między nimi nie będzie żadnych sporów.

Kinga i Tomek postanowili zamieszkać razem. Syn napomknął coś o wspólnym życiu z matką, ale Halinie ten pomysł niezbyt się spodobał.

— Oczywiście nie wyrzucę was. Ale, synku, to kiepski pomysł. Młode małżeństwo i rodzice powinni mieszkać osobno. Każdy ma swój rytm dnia, każdy czasem potrzebuje spokoju. Dwie gospodynie w kuchni to zawsze problem.

Tomek usłuchał matki, jednak wynajem mieszkania był dla niego sporym obciążeniem. Wtedy Halina zaproponowała pomoc, dopóki młodzi nie staną na własne nogi.

— Mogę płacić jedną trzecią czynszu na początek, potem już sami.

Tomek z euforią się zgodził. A Halina była gotowa przeznaczać te pieniądze, bo były one zapłatą za spokój i dobre relacje.

Doskonale pamiętała, jak pierwsze trzy lata małżeństwa spędziła z mężem u jego rodziców. Było to jak zły sen. Choć jej teściowa w gruncie rzeczy była dobrą kobietą, i wtedy dochodziło do sporów, nieporozumień, przykrości. Z jedzeniem też były kłopoty, bo każda lubiła coś innego. Gotowane przez teściową potrawy Halina ledwie przełykała, ale jadła, by nie urazić gospodyni. Teściowej też nie było łatwo.

Tomek i Kinga wynajęli mieszkanie niedaleko matki. Halina była z tego bardzo zadowolona. Mieszkać razem nie chciała, ale widywać syna – jak najbardziej.

Kinga pracowała jako przedszkolanka i zarabiała niewiele. Tomek też nie był zbyt ambitny, zadowalała go praca w fabryce.

Gdy młodzi się wprowadzili, Halina zaproponowała pomoc w urządzeniu się.

— Och, dziękujemy pani! — zawołała Kinga. — Mieszkanie jest takie brudne, choćby nie wiem, od czego zacząć.

Halina zebrała ścierki i środki czystości, by pomóc synowi i przyszłej synowej.

Westchnęła jednak, widząc, jak Kinga sprząta. Od razu było widać, iż nie robi tego często i iż to dla niej prawdziwy wysiłek.

Można powiedzieć, iż Halina posprzątała adekwatnie sama. Kinga zasypała ją wprawdzie podziękowaniami, mówiąc, iż musi się uczyć od przyszłej teściowej, ale Halina była tak zmęczona, iż ledwie słuchała.

Następnego dnia Tomek zadzwonił do matki i zaproponował spotkanie w weekend.

— Przyjdziemy do ciebie, dobrze? — spytał.

— Oczywiście, cieszę się — odpowiedziała Halina.

Oczywiście, musiała przygotować kolację. Ale usiąść razem przy stole było jej miło, a przy okazji chciała posłuchać, jak młodzi sobie radzą w nowym życiu.

Jednak gdy Tomek i Kinga przyszli w gości, nastrój Haliny nieco opadł. Spędziła pół dnia przy kuchni, przygotowała gorące danie, sałatkę, a choćby przystawki. A oni przyszli z pustymi rękami.

Nie żeby czegoś od nich oczekiwała. Ale to było po prostu nietaktowne. Mogli chociaż kupić ciasteczka na podwieczorek.

Tomek i jego dziewczyna jednak najwyraźniej nie widzieli w tym nic złego. Halina pocieszyła się myślą, iż mają teraz wiele na głowie. I iż z pieniędzmi też nie jest u nich najlepiej, bo dopiero się urządzają.

— Mamo, możemy zabrać resztki jedzenia ze sobą? Żebyśmy nie musieli gotować — spytał Tomek po kolacji.

Halina westchnęła. Sama też nie miałaby nic przeciwko temu, żeby nie gotować przez kilka dni, ale dla syna nie żałowała niczego.

— Oczywiście, zabierajcie — powiedziała.

Cała ta sytuacja była jakoś nieprzyjemna, ale Halina postanowiła się nad tym nie rozwodzić. Młodzi chcą żyć dla siebie, zamiast stać przy garnkach. A co miała zrobić? Mogła dla nich ugotować.

Halina pracowała zdalnie. Do biura jeździła rzadko, co było dla niej bardzo wygodne.

Kiedy więc Tomek zadzwonił następnego tygodnia, spodziewała się wszystkiego, ale nie tego.

— Mamo, mogę wpaść do ciebie na obiad? Oszczędzam teraz, nie chce mi się iść do stołówki.

Halina była zaskoczona. W ogóle nie planowała gotować, ale jak mogła odmówić własnemu dziecku?

— Dobrze, wpadaj — powiedziała i ruszyła do kuchni.

Myślała, iż to jednorazowa sytuacja, ale Tomek zaczął przychodzić regularnie. To oczywiście nie odpowiadało Halinie. Nie dość, iż teraz produkty znikały w zastraszającym tempie, to jeszcze ciągle musiała przerywać pracę.

Ale milczała. Jak matka może odmówić synowi obiadu? Pewnego dnia jednak zapytała mimochodem, dlaczego Tomek nie bierze jedzenia z domu.

— Kinga jakoś specjalnie nie gotuje. A propos, może wpadniemy w weekend na kolację? U ciebie takie pyszne dania!

— Niestety, będę zajęta, idę do przyjaciółki — skłamała Halina, czując dziwne poczucie wstydu.

— Szkoda.

Trzeba było coś z tym zrobić. Ale Halina nie potrafiła powiedzieć wprost, iż to wszystko jej nie odpowiada. Nie chciała wyjść na skąpą w oczach syna i jego narzeczonej.

A wszystko to odczuwała także po kieszeni. W końcu jeszcze płaciła część ich czynszu.

Postanowiła więc po prostu milczeć. W weekendy gotowała więcej, żeby wystarczyło na podgrzanie. Może powinna delikatnie zasugerować Tomkowi, żeby przynajmniej kupował jakieś produkty, ale znowu – nie potrafiła.

Tak minęły trzy tygodnie. Tomek przychodził na obiady do matki, a niedługo zaczęła się pojawiać także Kinga. Halina niemal przywykła do roli kucharki.

Ale niedługo syn i jego narzeczona całkiem się rozbestwili.

Tomek zadzwonił do matki i oznajmił, iż Kinga niedługo obchodzi urodziny.

— Ciebie też zapraszamy! — powiedział wesoło.

— Och, dziękuję. Ale po co ja wam tam? Pewnie przyjdą wasi znajomi.

— No co ty, przecież jesteś nam bardzo bliska!

Halina rozczuliła się. Za takie słowa można wiele wybaczyć. Ale, jak się okazało, nie wszystko.

— SłuchajHalina jednak stanowczo odmówiła, uświadomiwszy sobie, iż dość już dała od siebie, a teraz nadszedł czas, by młodzi nauczyli się samodzielności.

Idź do oryginalnego materiału