Zrobiłam awanturę teściowi

twojacena.pl 3 godzin temu

31kwietnia 2025

Dziś w moim życiu znów zagościła burza, a ja z trudem odnajduję spokój, zapisując te wydarzenia w pamiętniku. Wszystko zaczęło się od kłótni z Antoniną Kowalską, matką mojej żony. Stała w kuchni, patrząc na mnie z wyraźną dezaprobatą.

Co to za czyn, iż karmisz mojego syna? grzmiała Antonina, nie szczędząc słów. Najpierw odebrałaś mu ukochanego jedynego synka z serca matki, a teraz zamierzasz zabrać mi męża! wykrzyknęła.

Po co mi on? odparłem, starając się zachować zimną krew. Chciałabym samodzielnie wyżywić siebie i dzieci! odrzekłem podniesionym tonem.

A od kiedy przestała Ci się podobać moja kuchnia? dopytała Antonina, z wyrzutem w głosie.

Podobała, ale czterdzieści lat temu to już nie wystarcza! zmrużyłem oczy, marszcząc brwi. Każdego dnia to samo! Przynajmniej otwórz jakąś książkę kucharską.

Otworzę Ci taką, iż będziesz się cieszyć jak dziecko z alfabetu! groziła, a w jej oczach błyszczała determinacja. Czy nie słyszałeś, iż Gaja próbowała twojej potrawy i zwymiotowała?

Owszem, przyznam się, iż się wymiotowało! roześmiałem się nerwowo. Muszę wiedzieć, czym karmisz mojego syna i wnuki!

Znasz to? Podoba ci się? A ja mam teraz kłócić się z synową? wpadła w złość. Żyliśmy w spokoju! Gdybyś tylko dokładniej umyła moje garnki!

Musiałbym spróbować czegoś innego! wtrąciłem, próbując brzmieć mądrze. Może w twojej kuchni kryje się ambrozja i nektar?

Kto to? zmarszczyła brwi Antonina.

Ty! Nie znasz ani słowa, ani kuchni! Dlatego nie wprowadzają mnie na rodzinne uroczystości, bo nie chcą, żebym się najadł! I przyjaciół nie wpuszczasz, by nie podzielili się jedzeniem. Nie pójdę do stołówki, bo nie chcę szkodzić swojemu żołądkowi! Twoja synowa to jedyne okno do świata wykwintnej kuchni!

Zrobię Ci tak wysoką kuchnię, iż wpadniesz na strych i będziesz karmił się chlebem i wodą! zapowiedziała Antonina, grożąc mi. Będziesz zadowolony z owsianki bez soli i cukru!

Dlaczego mi grozisz? Kto tu ma prawo? podniósł się mój gniew. Gdyby tak, rozwiódłbym się z Tobą i przeszedł na stronę syna! Opowiem całej wsi, iż uciekłem od Twojego kiepskiego żywienia!

O, skończy się! wykrzyknęła. Zwłaszcza Gaja nie może się doczekać, aż przyjdę do jej lodówki! Nie mają pieniędzy, by cię jeszcze karmić, więc trzymaj się i nie gadaj!

Będę gadał! odpowiedziałem pewnie. Ona przychodzi do Ciebie, bo ja przysporzyłem jej strat materialnych! Gdy przejdę na syna, to Gaja będzie mi płacić, a nie Ty!

Antonina, znając mój charakter, nie zwlekała. Wiedziała, iż jeżeli zdecyduje się odejść, zrobi to po swojemu. Słowo karanie brzmiało w jej ustach jak przysięga.

Dobrze! powiedziała stanowczo. Weź kartę i jedź do Warszawy! Kup tam książkę kucharską, na podstawie której będziesz mi gotował! I pamiętaj, iż będziesz mi pomagał!

O to właśnie miałeś na myśli! ucieszyłem się, ale w ciągu trzech minut wszystko poszło na marne. Daliśmy mu kartę, wyjechaliśmy do miasta, a na dworcu wpadliśmy do małej kawiarni na przekąskę.

Gaja! krzyknęła Antonina, zaglądając w nasz półdom. Idziemy się kłócić, a potem pogodzić!

Czy od razu możemy się pogodzić? zapytała Gaja, wychodząc na wspólną kuchnię.

Zasady gatunku tego wymagają wzruszyła ramionami Antonina.

No dobrze, niech tak będzie przytaknęła Gaja. Zaczynamy!

W jednej chwili Antonina przypomniała, iż najpierw potraktowała mojego jedynego synka, a potem zamierza zabrać mi męża. Jej krzyk rozbrzmiał głośno, bo w domu nie było nikogo, a zasada gatunku wymagała takiej eskalacji.

Gaja, niczym przygotowana, włączyła się:

Po co mi ten człowiek? Muszę wyżywić swojego męża i dzieci! A tu nagle gość nieproszone w lodówce szuka, a ja muszę biegać po sklepie! Nie mam pieniędzy na drukowanie pieniędzy!

Wszyscy powinni lepiej karmić swojego męża, by nie jadł niepotrzebnie. Gdyby nie wstawali od razu z talerzy, nie byłoby kłótni. Gaja podkreśliła, iż gdyby złapała degustatora za rękę, dałaby mu… (myśli dalej). Antonina uśmiechnęła się, uwielbiając drobne sprzeczki ze synową nie ze złej woli, a dla rozrywki.

Gaja, powiedziała z czułością, dotykając sąsiedniego krzesła, musimy nauczyć mojego działacza lekcji!

Twój mąż, to od Ciebie decyzja odparła Gaja. Dla mnie on tylko teść! Co, jeżeli Stefan dowie się, iż obrażam jego ojca? Kto tu ma problem w domu?

Jesteś w naszej wiosce lekarzem! Wiesz, jak człowiekowi nie dać pożywienia, by nie zwrócił się przeciwko nam! dodała Antonina. Pomogę Ci, ale niech mój dziadek nie ucierpi!

Gaja zgodziła się, iż kontrwywiad działa, a kiedy skończy się niezadowolenie, wsparcie będzie niezbędne.

Młoda para, Stefan i Gaja, byli zwykłymi mieszkańcami wsi Biskupice. Stefan pracował mechanikiem przy traktorach, a Gaja była pielęgniarką w przychodni. Ich ślub był huczny, a rodzina Stefana przyjechała z daleka, by świętować. Mieszkali w domu rodziców Stefana to wtedy pojawiły się pytania o wspólny dom:

Jak będziemy żyć? zapytała Antonina. Jednym gospodarstwem czy osobno?

Co myśleć? wtrącił się teść. Niech mieszkają osobno!

Gdzie pójdziemy? spytał Stefan ojca.

Nie ma potrzeby chodzić zaśmiał się Mikołaj. Ten dom był budowany na dwie rodziny!

Podjęliśmy decyzję, iż kuchnia będzie wspólna, a łazienka w oddzielnym przybudunku. Przez jakiś czas brakowało funduszy, więc wzięliśmy kredyt na lodówkę, mikrofalówkę i garnki. Nie brakowało także drobnych sprzeczek przy wspólnej kuchni, ale jak mówi stare przysłowie: Co dwie głowy, to nie jedna.

Kiedy dzieciom Gaji i Stefana skończyło się cztery i dziewięć lat, Gaja przyrządziła kolację i wpadła pilna wezwanie do sąsiedniej wioski. Po powrocie Stefan przywitał ją z pretensjami:

Czy masz sumienie? Praca jest, ale rodzina nie może być zaniedbywana! Przyniosłem dzieci ze szkoły, a nie mamy nic do jedzenia!

Co? zdziwiła się Gaja. Ja właśnie gotowałam!

Nie wiem, co tam było, ale nasz lodówka jest pusta! Nie ma kiełbasy, sera, masła! Gaja, poświęć więcej uwagi domowi!

W międzyczasie Mikołaj otrzymał wypłatę i pojechał do miasta, by zaopatrzyć się w produkty. Niestety, w lodówce brakowało choćby suchej kiełbasy na trzy dni. Stefan nie chciał zejść na ziemię i pozwolić, by kłótnia wybuchła.

Kiedy Antonina usłyszała o wszystkich zarzutach, odpowiedziała głośno:

Gdzie są dowody? pytał Mikołaj. Nie macie żadnych! Czy to naprawdę takie ważne, by pożywić swojego teścia?

Gdybyście włożyli coś do lodówki, nie musielibyśmy kradnąć! odparła Gaja.

Nie złapany, nie winny! bronił się Mikołaj. Chciwość to zło!

Gaja nie miała wyboru, więc podeszła do teściowej.

Nie tonimy w pieniądzach! jeżeli kupuję coś pysznego dla rodziny, to nie dla Ciebie, teściu!

Antonina podniosła głos, nie okazała litości.

Czy jesteś szczera? zapytała.

Tak! odpowiedziała szczerze Gaja. Pracuję, Stefan pracuje, mamy dwoje dzieci, a Twój mąż wszystko pożera! Czy to normalne?

Zakończyliśmy wymianę obelg i wątpiliśmy, czy w ogóle znajdziemy pokój. Antonina w końcu postanowiła przyznać dwumilionowe środki, by Stefan i Gaja mogli wybudować własny dom w innym miejscu, obiecując przy tym wsparcie, gdy wygaśnie jej lokata.

Dziś patrzę na to wszystko z perspektywy czasu. Kłótnie, groźby i wymówki nie przyniosły nic oprócz zmęczenia. Nauczyłem się, iż najgorszy wróg to nie osoba zewnętrzna, a nieumiejętność słuchania bliskich.

**Lekcja:** w rodzinie najważniejsze jest zrozumienie i wspólne działanie, a nie walka o to, kto kto ma rację. Bez szacunku i otwartości choćby najprostsza kolacja może przerodzić się w wojnę.

Idź do oryginalnego materiału