Zostaliśmy zaproszeni przez teściów. Widok ich stołu wprawił mnie w osłupienie.

newsempire24.com 2 tygodni temu

Teściowie zaprosili nas w odwiedziny. Kiedy zobaczyłam ich stół, byłam zaskoczona do głębi serca.

Przez trzy dni przygotowywałam się na przyjazd teściów, jakbym szykowała się na istotny egzamin. Wychowałam się na wsi pod Kielcami, gdzie gościnność była nie tylko tradycją, ale świętym obowiązkiem. Od dziecka uczono mnie, iż gość musi wyjść zadowolony i najedzony, choćby jeżeli oznacza to oddanie ostatnich zapasów. W naszym domu stół zawsze uginał się pod jedzeniem – wędliny, domowe sery, warzywa, przekąski i ciasta. To było nie tylko poczęstunek, ale znak szacunku, symbol ciepła i hojności.

Nasza córka Zosia wyszła za mąż kilka miesięcy temu. Z teściami spotkaliśmy się już wcześniej, ale tylko na neutralnym gruncie – w kawiarni, na weselu. W naszym mieszkanku na obrzeżach miasta, jeszcze ich nie było, i denerwowałam się, jak to wszystko wypadnie. Sama zaproponowałam, aby przyszli w niedzielę – chciałam, żebyśmy się zbliżyli, lepiej poznali. Teściowa, Elżbieta Kowalska, chętnie się zgodziła, więc zaraz wzięłam się do dzieła: zrobiłam zakupy, zaopatrzyłam się w owoce, lody, upiekłam mój popisowy tort z kremem i orzechami. Gościnność mam we krwi, więc dałam z siebie wszystko, by ich nie zawieść.

Teściowie okazali się być ludźmi wykształconymi – oboje wykładają na uniwersytecie, z manierami i intelektem, które od razu budziły respekt. Bałam się, iż nie będziemy mieli o czym rozmawiać, iż między nami zrodzi się ściana niezręcznej ciszy, ale wieczór minął w zaskakująco ciepłej atmosferze. Rozmawialiśmy o przyszłości naszych dzieci, żartowaliśmy, śmialiśmy się i siedzieliśmy do późna. Zosia z mężem dołączyli do nas bliżej wieczora, i atmosfera stała się jeszcze bardziej serdeczna. Na koniec teściowie zaprosili nas do siebie za tydzień. Zrozumiałam, iż spodobało im się u nas, co bardzo mnie ucieszyło.

Zaproszenie uskrzydliło mnie. Kupiłam choćby nową sukienkę – granatową, z delikatnym dekoltem, by wyglądać godnie. Oczywiście znowu upiekłam tort – te sklepowe mi nie odpowiadają, brak im serca. Mąż, Piotr, rano narzekał, iż chce zjeść coś przed wyjściem, ale stanowczo odpowiedziałam: „Elżbieta Kowalska powiedziała, iż przygotowuje się na nasz przyjazd. Przyjdziesz najedzony – obrazi się! Wytrzymaj”. Westchnął, ale posłuchał.

Kiedy przyjechaliśmy do nich, do ich miejskiego mieszkania, zaniemówiłam z zachwytu. Wnętrze było jak z okładki magazynu: świeży remont, drogie meble, eleganckie detale. Spodziewałam się czegoś wyjątkowego, przeczuwając przytulny wieczór. Ale kiedy zaprowadzono nas do salonu i zobaczyłam ich stół, moje serce zamarło z szoku. Był… pusty. Żadnej zastawy, serwetek, ani śladu poczęstunku. „Herbata czy kawa?” — zapytała teściowa z lekkim uśmiechem, jakby to było oczywiste. Jedynym poczęstunkiem okazał się mój tort, który pochwaliła i poprosiła o przepis. Herbata z kawałkiem tortu — to był cały nasz „poczęstunek”.

Patrzyłam na ten pusty stół i czułam, jak we mnie rośnie gula urazy i niedowierzania. Piotr siedział obok, i widziałam, jak w jego oczach tli się głodne rozczarowanie. Milczał, ale wiedziałam, iż liczy minuty do powrotu do domu. Wymusiłam uśmiech i powiedziałam, iż czas się zbierać. Podziękowaliśmy, pożegnaliśmy się, a teściowie, jakby nigdy nic, oznajmili, iż za tydzień znów wpadną do nas. Nic dziwnego — u nas to zawsze stół ugina się pod jedzeniem, a nie stoi samotnie z jedną filiżanką herbaty!

W samochodzie, gdy wracaliśmy, nie mogłam wyrzucić z głowy tego obrazu. Jak można tak przyjmować gości? Myślałam o naszych rodzinach, o przepaści w rozumieniu gościnności, jaka między nami się otworzyła. Dla mnie stół to serce domu, symbol troski, a dla nich, jak widać, to po prostu mebel. Piotr milczał, ale wiedziałam, iż marzy o pieczonym kurczaku, który czekał na nas w lodówce. Rano nie pozwoliłam mu go zjeść, a teraz patrzył za okno z miną człowieka, którego zdradzono. A ja sama czułam się oszukana — nie jedzeniem, a obojętnością, której nie spodziewałam się po ludziach, którzy stali się częścią naszej rodziny.

Idź do oryginalnego materiału