— Żonie mi wygodnie, choć jej nie kocham — tajemniczo powiedział mąż

przytulnosc.pl 3 godzin temu

— Łucja, co to jest? Już tysiąc razy mówiłem ci, iż nie lubię herbaty miętowej, dlaczego mi ją zaparzyłaś? — oburzony wykrzyknął Artur.

— Naprawdę? — zdezorientowała się Łucja, jego żona. — Nie przypominam sobie czegoś takiego…

— Tak, dokładnie mówiłem! Także o tym, iż lubię herbatę owocową! Idź i zrób mi herbatę owocową!

— Dobrze, kochanie, zaraz przyniosę — bardzo zaskoczona Łucja, pewna, iż mąż nie mówił jej o swoich nowych upodobaniach w herbacie, wróciła do kuchni ich przytulnego letniskowego domku i ponownie włączyła już wystudzony czajnik.

Przyjechali tutaj na weekend, żeby dobrze odpocząć od szarych, pracowitych dni, i zaprosili przyjaciół – kolegę z uczelni Tomeka oraz jego żonę Gosię.

Wieczorem Tomek i Gosia siedzieli w ogrodzie w altanie. Gosia, przypominając sobie ten dziwny „herbaciany” incydent, zapytała kolegę:

— Czemu się tak denerwujesz przez herbatę, to przecież bzdura?

— Nie, ale dlaczego ona? Chociaż masz rację. Naprawdę powinnam być bardziej powściągliwa, inaczej ona jeszcze zdecyduje się odejść ode mnie. Łucja jest w końcu niezawodna, wygodna, z nią czuję się jak za kamienną ścianą.

— O kurczę! — zaśmiał się Gosia. — Zawsze uważałem, iż to żona powinna być dla męża jak za kamienną ścianą, a nie na odwrót. I poza tym, co masz na myśli przez „wygodna”? Ja jestem też bardzo zadowolona z mojej Niny, ale to dlatego, iż ją kocham, w zasadzie czuję się z nią dobrze i komfortowo. Ty też kochasz swoją żonę?

— Oj… Proszę cię. Jaka to miłość? Po prostu Łucja jest idealną żoną. I zajmuje się mną, i troszczy się na wszelkie sposoby, i tylko ona gotuje w naszej rodzinie, nigdy nie mam problemów z domem. A nasze dzieci widać, jakie dobre się wyrosły. Jeszcze wszystkie troski o nie tylko na Łucji. W sumie, tak, jest bardzo wygodna.

— Hm… A ona o tym wie?

— Nie, oczywiście, i ty nie próbuj mówić.

— A mnie to co, to wasze prywatne sprawy — nieprzychylnie pokręciła głową Gosia. — Tylko ty patrz, żebyś nie gadał zbyt głośno na całą okolicę! A co jeżeli Łucja usłyszała to, o czym teraz mówisz?

— Nic, ona nie usłyszała… — z tyłu rozległ się cichy głos Łucji.

Gosia i Artur drgnęli, obrócili się i zobaczyli Łucję, stojącą przy altanie z zagubionym, bardzo zdenerwowanym wyglądem.

— Dlaczego przez cały czas tu jesteś? — zdziwiony zapytał Tomek.

— To ty czemu coś wymyślasz? Tak właśnie usprawiedliwiasz swoje tytuły przykładnego rodzinnego członka? Bardzo miło, jestem w podziwie!

— Oj, Arturze, przepraszam, nie wiedziałam, iż przyjdziesz… — bardzo zakłopotana nieoczekiwanym pojawieniem się Łucji, Gosia zaczęła się spieszyć.

— A gdybyś wiedziała, to co? Zaprosiłabym mojego męża, żeby usiedli gdzieś w bardziej prywatnym miejscu? — przez cały czas oburzona, łagodnie powiedziała Łucja.

Artur przyjrzał się żonie z gniewem i próbował ją uspokoić:

— Łucja, rozumiesz, iż moja zdrada to tylko krótka romansa, ale mamy z tobą rodzinę! Nie niszcz jej, proszę.

— Idź do diabła — warknęła Łucja — czuję się już całkowicie niepewnie, czy naprawdę potrzebuję twojej miłości!

Starsze małżeństwo w środku nocy w dzień wolny obudziło ze łóżka syna i synową.

Widząc, jak zmarszczyła się twarz Anny, Tatiana Piotrowska rozpromieniła się zadowolonym uśmiechem.

Tatiana Piotrowska zawsze uważała, iż jej życie potoczy się jak w bajce. Spotka księcia, wyjdzie za mąż i będą żyć długo i szczęśliwie. Rzeczywistość okazała się znacznie bardziej skomplikowana. Od pół roku była zamężna z Piotrem, ale zamiast beztroskiego szczęścia napotkała mnóstwo problemów, a głównym z nich stała się jej teściowa — Halina Piotrowska.

Od pierwszego dnia znajomości Łucja odczuwała chłód od matki Piotra. Halina Piotrowska spojrzała na przyszłą synową oceniajacym wzrokiem i zaciągnęła usta w wyraz niezadowolenia z wyboru syna. Od tego czasu relacje między kobietami nie uległy poprawie.

Po ślubie młodzi małżonkowie zamieszkali w mieszkaniu Łucji, odziedziczonym po babci. Halina Piotrowska nalegała, aby mieszkali z nią, ale Artur poparł życzenie żony na posiadanie własnej przestrzeni. Łucja miała nadzieję, iż teraz wszystko się ułoży, ale nie było to takie proste.

Teściowa postanowiła odwiedzać ich kilka razy w tygodniu. Krytycznie przeglądała mieszkanie, kiwała głową i dawała nieskończone porady dotyczące prowadzenia gospodarstwa domowego.

— Łucjusiu, jak to możliwe? — westchnęła Halina Piotrowska, przesuwając palcem po półce. — Tyle kurzu! Czy czasami w ogóle się sprzątasz?

Łucja zaciskała zęby, ale milczała. Starała się dla Artura, nie chcąc psuć relacji z jego matką. Jednak z każdym dniem było to coraz trudniejsze.

Pewnego dnia, wracając z pracy, Łucja odkryła, iż jej ulubiona waza stoi nie tam, gdzie zwykle. Zmarszczyła brwi, próbując przypomnieć sobie, czy sama jej nie przestawiła. Ale nie, była pewna, iż waza zawsze stała na komodzie. Łucja pokrzywiła się ramionami i wróciła wazę na miejsce, przypisując to swojej własnej rozkojarzonej naturze.

Ale dziwności na tym się nie skończyły. To ulubiona bluzka Łucji znajdowała się w innym szufladzie, to książka przenosiła się z nocnego stolika na półkę. Łucja zaczęła zauważać, iż rzeczy w mieszkaniu jakby żyją własnym życiem.

— Piotrze, nic dziwnego nie zauważasz? — zapytała wieczorem swojego męża.

— O czym mówisz? — zdziwił się Piotr, odrywając się od telewizora.

— No właśnie, rzeczy pojawiają się w nieodpowiednich miejscach — niepewnie powiedziała Łucja.

— Ale ty zawsze wszystko przekładasz — uśmiechnął się mąż. — Może masz sclerozę, nie wiem.

Łucja zaciągnęła usta, ale milczała. Może rzeczywiście to ona jest winna? Ale czwartaką wątpliwości już mieszkała w jej duszy.

Tydzień później zniknęła ulubiona broszka Łucji — prezent od zmarłej babci. Przeszukała całe mieszkanie, ale broszka jakby wniknęła w ziemię.

— Piotrze, widziałeś moją broszkę? — zaniepokojona zapytała męża.

— Jaką broszkę? — odpowiedział rozkojarzony.

— Babcię, z szafirem. Zawsze trzymam ją w pudełku na toaletowym stoliku.

— Ach, tę… — Piotr się zastanowił. — Nie, nie widziałem. Może gdzieś ją przekładałaś?

Łucja zmarszczyła brwi. Coś w głosie męża jej się nie spodobało. Wyglądało na to, iż coś ukrywa.

Następnego dnia do nich zawitała Halina Piotrowska. Łucja, wciąż zdenerwowana z powodu zniknięcia broszki, choćby nie wyszła ją spotkać. Usłyszała, jak teściowa coś szepta z Piotrem w kuchni, ale nie przywiązała do tego wagi.

— Łucjusiu! — zawołała Halina Piotrowska. — Chodź tutaj, zobacz, co ci przyniosłam.

Łucja niechętnie wyszła do holu. Teściowa podała jej paczkę z jakimiś rzeczami.

— No, postanowiłam wam pomóc — uśmiechnęła się Halina Piotrowska. — Kupiłam nowe ręczniki do łazienki. Wasze są już takie stare, wstyd gościom przyjmować.

Łucja poczuła, jak bardzo musiała się powstrzymać, by nie zarzucić teściowej.

— Dziękuję, nie musiałaś się martwić — procediła przez zęby.

— No co ty, to dla mnie nic trudnego — odparła Halina Piotrowska. — A tak w ogóle, widzę, iż macie bałagan w szafach. Daję ci pomoc w uporządkowaniu?

— Nie! — zdecydowanie odpowiedziała Łucja. — Dziękuję, ale poradzę sobie sama.

Halina Piotrowska zaciągnęła usta, ale nie nalegała dalej. Kiedy odeszła, Łucja rzuciła się na męża:

— Dlaczego pozwalasz jej tak się zachowywać? Ona wchodzi nam w życie!

— Mama po prostu chce pomóc — próbował łagodzić Piotr. — Nie warto tak gwałtownie reagować.

Łucja tylko pokręciła głową. Wyglądało na to, iż mąż nie rozumie, jak poważna jest sytuacja.

Kilka dni później Łucja przypadkowo usłyszała rozmowę telefoniczną teściowej z przyjaciółką.

— Wyobraź sobie, Luśko, ta dziewczyna zupełnie nie umie prowadzić domu! — wzburzona narzekała Halina Piotrowska. — Mają bałagan w sypialni, ledwo się tam przedostałam do szafy. Dobrze, iż zdążyłam trochę posprzątać, zanim wrócili.

Łucja zamarła, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. To właśnie Halina gospodarowała w ich mieszkaniu! Ale skąd teściowej klucze? Czyżby…

Przypomniała sobie, jak Piotr dziwnie zareagował na pytanie o znikniętą broszkę. Czy Piotr dał matce klucze do ich mieszkania? Łucja poczuła, jak w środku ściska się gniew i złość.

Wieczorem postanowiła przeprowadzić mężowi intensywny przesłuchanie. Ale Piotr, jak na złość, spóźniał się do domu z pracy. Łucja błąkała się po mieszkaniu, nie mogąc znaleźć spokoju. Ciągle patrzyła na zegarek, zastanawiając się, kiedy w końcu wróci mąż.

W końcu klucz przekręcił się w zamku. Łucja wyskoczyła, gotowa natychmiast wyrazić Piotrowi wszystko, co myśli. Ale słowa utkwiły jej w gardle, gdy zobaczyła, kto wszedł do mieszkania.

Na progu stała Halina Piotrowska z kluczami w rękach…

Łucja zamarła w drzwiach, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Halina, nie zauważając synowej, spokojnie weszła do mieszkania i ruszyła prosto do kuchni. Łucja cicho podeszła za nią, obserwując, jak teściowa porządkuje, otwierając szafki i wyciągając szuflady.

W głowie Łucji coś pękło. Wszystkie dziwności ostatnich miesięcy nagle nabrały sensu. Zrozumiała, iż nie może dłużej tolerować takiego stanu rzeczy. Trzeba było działać stanowczo.

Następnego dnia, czekając aż Piotr wyjdzie do pracy, Łucja udała się do sklepu z elektroniką. Wracając do domu z małą pudełką, starannie ukryła zakup przed wzrokiem innych.

Wieczorem, gdy mąż zasnął, Łucja ostrożnie zamontowała miniaturową kamerę w salonie, maskując ją wśród książek na półce. Serce biło jej mocno z nerwowości i obawy przed złapaniem. Ale Łucja wiedziała, iż to jedyny sposób na zdobycie niepodważalnych dowodów.

Kilka dni Łucja żyła jak na szpilkach, ciągle sprawdzając nagrania z kamery. W końcu jej cierpliwość została nagrodzona. Na ekranie laptopa zobaczyła, jak Halina Piotrowska wchodzi do mieszkania, pewnie kieruje się do sypialni i zaczyna przeszukiwać szafę.

Łucja z przerażeniem obserwowała, jak teściowa przymierza jej sukienki, przegląda się w lustrze, a następnie starannie układa rzeczy z powrotem. Następnie Halina ruszyła do kuchni, gdzie bezceremonialnie sprawdziła zawartość lodówki, pokręciła głową i coś mruknęła do siebie.

Twarz Łucji zaczerwieniła się, zdradzając jej z trudem powstrzymywaną złość. Nie mogła już dłużej tego tolerować. Trzeba było natychmiast porozmawiać z Piotrem.

Gdy mąż wrócił z pracy, Łucja usiadła go przed laptopem i włączyła nagranie. Piotr najpierw zmarszczył brwi z niedowierzaniem, ale z czasem jego twarz stawała się coraz bardziej blada.

— To… to jakaś pomyłka — zamruczał, gdy nagranie się zakończyło. — Mama by nigdy…

— Mama by nigdy co? — przerwała mu Łucja. — Mama wchodzi w nasze życie? Nie narusza naszego prywatnego świata? Spójrz prawdzie w oczy, Piotrze! Twoja matka zachowuje się nieakceptowalnie!

Piotr zdezorientowanie przesunął rękę po włosach.

— Ja… porozmawiam z nią. To jakieś nieporozumienie.

— Nieporozumienie? Czy nie widzisz, co się dzieje? Ona ciągle wchodzi w nasze życie, krytykuje mnie, a teraz jeszcze szpieguje za nami! — zawołała Łucja.

— Nie wyolbrzymiaj — próbował ją uspokoić Piotr. — Mama po prostu się martwi o nas.

— Martwi się? — Łucja poczuła, jak w środku wszystko kipie. — A ty nie pomyślałeś, iż to ja powinnam się martwić? Moja teściowa przeszukuje mój dom, grzebie w moich rzeczach! Jak możesz to usprawiedliwiać?

Piotr milczał, wyraźnie nie wiedząc, co odpowiedzieć. Łucja zrozumiała, iż rozmowa zaszła w martwy punkt. Wstała i ruszyła w stronę drzwi.

— Dokąd idziesz? — zaniepokojenie zapytał Piotr.

— Muszę pomyśleć — rzuciła przez ramię.

Całą noc nie mogła zasnąć, przemyślając sytuację. Do rana Łucja podjęła decyzję. Nie mogła już dłużej żyć w ciągłym napięciu, wiedząc, iż w każdej chwili w jej domu może pojawić się nieproszony gość.

Czekając aż Piotr wyjdzie do pracy, Łucja zadzwoniła do ślusarza. Po kilku godzinach zamki na drzwiach wejściowych zostały zmienione.

Wieczorem wybuchł kolejny skandal. Piotr był w furii, gdy dowiedział się o działaniu żony.

— Jak mogłaś? — krzyczał. — To przecież moja matka! Nie miałaś prawa!

— A ona miała prawo wchodzić w nasz dom? — odpowiedziała zdecydowanie Łucja. — Nie pozwolę jej więcej zarządzać naszym życiem!

Ich sprzeczka przerwał dzwonek do drzwi. Łucja podeszła do drzwi i zobaczyła na progu Halinę Piotrowską. Teściowa wyglądała na starszą i wychudzoną.

— Co to oznacza? — wzburzenie włożyła w pytanie. — Dlaczego nie mogę cię wpuszczać?

Łucja wzięła głęboki oddech i wykrzyknęła:

— Zmieniłam zamki! Żeby nieproszonych gości nie włócili się po mieszkaniu, gdy nas nie ma!

Halina Piotrowska pobrudziała się z gniewu.

— Jak śmiesz ze mną tak rozmawiać? Piotrze! — krzyknęła. — Natychmiast mnie wpuszcz!

Piotr wyjrzał zza pleców Łucji, ale milczał. Halina Piotrowska spojrzała z synem na synową i z powrotem.

— To znaczy, widzę, iż wszystko się rozstało. Nie sądzę, iż to ci się uda — powiedziała Halina Piotrowska.

Z tymi słowami Halina Piotrowska odwróciła się i odeszła. Łucja zamknęła drzwi i opadła na nie z tyłu, czując, jak drżą jej kolana.

— Jesteś zadowolona? — zapytał Piotr gniewnie. — Dopiero co poskłóciłaś mnie z matką.

— Ja? — oburzona odpowiedziała Łucja. — A czy to ty dałeś jej klucze do naszego mieszkania? Czy to ty cały czas zwlekałeś z reagowaniem na jej zachowanie?

Piotr spojrzał w dół.

— Po prostu chciałem, żebyście się dogadali — mruknął.

— Cena mojego spokoju i naszego prywatnego życia? — z uśmiechem odpowiedziała Łucja. — Wiesz co, Piotrze? Już nie mogę. Musimy poważnie porozmawiać o naszej przyszłości.

Następne kilka dni minęło w mgle. Łucja i Piotr prawie nie rozmawiali, wymieniając się tylko krótkimi zdaniami w razie potrzeby. Halina Piotrowska dzwoniła do syna kilkakrotnie dziennie, ale on nie odpowiadał.

Czwartego dnia po incydencie ze zmianą zamków, Łucja wróciła z pracy i odkryła, iż Piotr zbiera rzeczy.

— Co się dzieje? — zapytała, czując, jak serce jej opada w piersi.

— Przeprowadzam się do mamy — odpowiedział Piotr, nie patrząc na nią. — Ona teraz potrzebuje wsparcia.

Łucja poczuła, jak w środku ściska się gniew, ale zdołała powstrzymać łzy.

— A co ze mną? — cicho zapytała ona. — Nie potrzebuję wsparcia?

Piotr w końcu spojrzał na nią.

— Przepraszam — powiedział. — Nie mogę rozrywać się między wami. Mama zawsze była przy mnie, nie mogę jej zostawić.

— A mnie, więc mogę? — odpowiedziała Łucja z uśmiechem. — A może jak założysz się, iż mama nie będzie chciała się spotkać?

Piotr westchnął i odwrócił się, zbierając ostatnie rzeczy. Łucja patrzyła, jak mąż pakował ostatnie przedmioty. Kiedy Piotr ruszył w stronę drzwi, Łucja nie próbowała go zatrzymać. Dopiero gdy drzwi za nim się zamknęły, pozwoliła sobie na rozbicie płaczem.

Kilka miesięcy później Łucja stopniowo przyzwyczajała się do życia bez Piotra. Zanurzyła się w pracy, spędzała więcej czasu z przyjaciółmi. Pewnego dnia, przeglądając stare rzeczy, natknęła się na swoją zaginioną broszkę. Okazało się, iż po prostu spadła za komodę. Łucja smutno się uśmiechnęła, przypominając sobie, ile to jej doprowadziło do nerwów.

Piotr czasami dzwonił, pytał, jak się ma. Łucja odpowiadała uprzejmie, ale sucho. Rozumiała, iż ich relacje nigdy się nie odnowią.

Pewnego wieczoru zadzwonił dzwonek do drzwi. Łucja otworzyła i zobaczyła na progu Halinę Piotrowską. Teściowa wyglądała na starszą i wychudzoną.

— Mogę wejść? — cicho zapytała.

Łucja zawahała się tylko na chwilę, po czym zrobiła krok do tyłu, wpuszczając Halinę Piotrowską do mieszkania.

— Przyszłam przeprosić — powiedziała teściowa, siadając na brzegu kanapy. — Byłam w błędzie. Potrzebowałam czasu, by to zrozumieć, ale… rzeczywiście przekroczyłam granice.

Łucja słuchała w milczeniu, nie wiedząc, jak zareagować.

— Straciłam syna — kontynuowała Halina Piotrowska. — On mieszka ze mną, ale… jest nieszczęśliwy. Widzę to codziennie. I zrozumiałam, iż to ja sama jestem w błędzie.

— Dlaczego mi to mówisz? — zapytała Łucja.

— Bo chcę wszystko naprawić — odpowiedziała Halina Piotrowska. — Nie proszę cię o wybaczenie ani o powrót do Piotra. Chcę tylko, żebyś wiedziała: zdałam sobie sprawę ze swoich błędów.

Łucja skinęła głową, nie wiedząc, co powiedzieć.

— Porozmawiam z Piotrem — kontynuowała teściowa. — Powiem mu, żeby wrócił do ciebie. Zasługujecie na szansę bycia szczęśliwymi bez mojego ingerowania.

— Dziękuję — cicho powiedziała Łucja. — Ale nie jestem pewna, czy chcę jego powrotu.

Halina Piotrowska skinęła głową ze zrozumieniem.

— Rozumiem. Decyzja należy do ciebie. Już więcej nie będę ingerować w wasze życie.

Gdy Halina Piotrowska odeszła, Łucja długo stała przy oknie, patrząc na wieczorny miasto. Czuła dziwne poczucie ulgi, jakby ciężar, który ciążył na niej przez te miesiące, w końcu zniknął.

Tydzień później zadzwonił Piotr. Powiedział, iż chce wrócić, iż zrozumiał swoje błędy. Łucja wysłuchała go w milczeniu, po czym spokojnie odpowiedziała:

— Przepraszam, Piotrze, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Oboje się zmieniliśmy. Może lepiej, żebyśmy zostali przyjaciółmi?

Po odłożeniu słuchawki Łucja poczuła, jak po policzku spływa samotna łza. Ale była to łza nie goryczy, ale ulgi. Zrozumiała, iż w końcu jest gotowa ruszyć dalej.

Rok później Łucja spotkała osobę, która naprawdę ją szanowała. Nauczyła się bronić swoich interesów i nie pozwalać nikomu wkraczać w swoje życie bez pozwolenia.

Piotr pozostał mieszkać z matką. Mówią, iż zaczął chodzić do psychologa, żeby uporządkować swoje relacje z Haliną Piotrowską.

A Halina Piotrowska… cóż, ona również wiele przemyślała. Teraz starała się naprawić relacje z synem, nie próbując już kontrolować każdego jego kroku.

Łucja czasami myślała o tym, jak jedna decyzja — zmiana zamków — zmieniła życie tylu osób. Ale nigdy nie żałowała swojego wyboru. W końcu czasami trzeba zamknąć jedne drzwi, żeby otworzyły się inne, prowadzące do lepszej przyszłości.

Idź do oryginalnego materiału