Znowu o kopanej

adamaswtrasie.blogspot.com 5 miesięcy temu
I na blogu wraca, niczym ruski szampan na imprezie, temat piłki nożnej. Znowu jest to wpis okazjonalny (przypominam – trwa peregrynacja po Ameryce Południowej, gdzie futbol jest religią, kolejne wpisy będą o boliwijskich Andach, Inkach czy innych dinozaurów, zresztą sami sobie przeczytajcie), bo akurat po wielkich boleściach reprezentacja Polski awansowała na Mistrzostwa Europy rozgrywane w Niemczech. W meczu sparingowym kontuzji jednak nabawił się Robert Lewandowski, niekwestionowana gwiazda kadry, i dopiero co najlepszy zawodnik na Świecie (niestety, akurat kiedy mógł dostać Złotą Piłkę plebiscyt odwołano, tłumacząc to paniką koronawirusową; było to tłumaczenie o tyleż głupie, co mocno kontrowersyjne – rok później naszemu napastnikowi w nagrodę wręczono coś wyglądające jak kaliski andrut) – i na pewno w pierwszym meczu na turnieju nie wystąpi. Wiadomość tragiczna dla wszystkich kibiców, niemniej – za co kocha się futbol – trzeba przypomnieć, iż na Mistrzostwa Świata w roku 1974, także do Niemiec, Polska jechała bez Włodzimierza Lubańskiego, takiego Lewandowskiego tamtych czasów. A kontuzja Cristiano Ronaldo, największej gwiazdy, w finale Euro (tego, co to nas wyeliminowali po karnych) zapewniła Portugalii tryumf. Tak, że różnie bywa.
Boisko w amazońskiej dżungli
Choć istnieje obawa, iż bez Roberta – jednego z najbardziej rozpoznawalnych Polaków na Świecie – nasi mogą kopać się po czołach.
Camp Nou w Barcelonie, miejsce pracy Roberta Lewandowskiego
Na tym między innymi polega magia piłki nożnej. W każdej chwili drużyna złożona z jakichś najduchów może wygrać z grupą najsprawniejszych profesjonalistów. Właśnie – najwięcej ludzi na Ziemi jest zarejestrowanych jako piłkarze. Na drugim miejscu jest badminton, gra nazwana na cześć jednej z brytyjskich książęcych rezydencji, strasznie popularna zwłaszcza w Azji, u nas często zwana babingtonem, całkiem zresztą niepoprawnie. Jest też piłka nożna masowo uprawiana amatorsko.
Boisko na statku pływającym po Amazonce - wciąż używane
A przynajmniej była kiedyś, u nas w Polsce. Każdy dzieciak za punkt honoru stawiał sobie zaharatać w gałę – gdziekolwiek (no i jak starsi nie grali: wtedy trzeba było czekać na swoją kolej). Podwórkowe zasady były nieco inne niż te książkowe opracowane przez FIFA: słupki ratują, trzy rogi i karny, gruby na bramkę (chyba, iż gruby akurat miał piłkę, to nie; swoją drogą jak piłki nie było, to grało się puszką, kamieniem, butelką – a za słupki często robiły plecaki). Działało też nieśmiertelne prawo Pascala – szczegółowo opisujące kto ma się udać w zarośla, pokrzywy, sąsiedzkie podwórko z psami wytresowanymi do ganiania młodzieży po wykopaną piłkę.
Copacabana w Rio de Janeiro - w grze w siatkonogę biedota z cariocas szlifuje technikę piłkarską
Grało się adekwatnie aż do momentu, kiedy zapadający zmrok uniemożliwiał rozpoznanie co jest piłką a co na przykład rosnącym podle boiska pniakiem. Naszym marzeniem na boisku pod blokiem w rodzinnym miasteczku było, by zamiast piasku (i szkła z kamieniami) wyrosła na boisku trawa.
Boisko w Gaci Kaliskiej, zdaje się być nieużywanym
Dziś boisko to jest zielone, porośnięte murawą – bo nikt już tam nie gra. Nie tylko dlatego, że obok postawili market z parkingiem. Powodem nie jest też zauważalny niż demograficzny. Po prostu po upadku komuny (i przeżyciu lat 90-tych zeszłego stulecia, kiedy to zniszczono polską gospodarkę) Polska zaliczyła skok cywilizacyjny – i zachłysnęliśmy się nieznanym wcześniej konsumpcjonizmem. Do tego doszły przemiany społeczne, rozpad rodziny (ciągle odnoszę wrażenie, że sterowany i celowy) i telefony komórkowe z dostępem do internetu. Albo ogólnie Internet. Myślę zresztą, iż większość W. Sz. Czytelników wie gdzie pięć, więc kolejna jeremiada jest niepotrzebna. Dość tylko powiedzieć, iż choćby w szkole sportowej spotkałem dzieciaki zwolnione z zajęć wychowania fizycznego. A berbecie często przypominają ludki Michelina.

Boisko pełne dzieciaków - Ameryka Południowa
Od tego dobrobytu sport przestał być szansą na awans społeczny czy lepsze życie – każdy, nie tylko piłka nożna. Dopiero co odbywały się Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce, za chwilę Igrzyska Olimpijskie – nasi wielcy mistrzowie coraz starsi, młodych (równie wielkich, albo i większych) pojawia się coraz mniej – bo nie ma z kogo wybierać. Hodujemy sobie kolejne pokolenie kalek uzależnionych od Internetu, sportu nie tylko nie uprawiających, ale i się nim choćby nie interesujących. Bardzo to smutne.
Stadion Olimpijski w Barcelonie - arena igrzysk z 1992 i, nieoficjalnie, z 1936
Bogate kraje mają infrastrukturę (u nas ciągle kulejącą) dzięki czemu łatwiej im zachęcać własną młodzież do ruchu (możliwe też, iż wzorce kulturowe naciskają na jakąś formę aktywności fizycznej, jak w Holandii czy Norwegii) oraz przyciągać emigrantów z Dzikich Krajów – tych, w których sukces sportowy przekłada się na ściśle biologiczny sukces finansowy.
Trening piłkarski w peruwiańskich Andach
U nas nie zanosi się na systemową zmianę podejścia do sportu – może przełożyć się to na mniejsze sukcesy, co przełożyć się może na mniejsze zainteresowanie, co przełożyć się może na mniejszą ilość trenujących, co przełożyć się może na mniejsze sukcesy, co... I tak dalej.
Siatkówka - są kibice, jest infrastruktura, są sukcesy, acz przez cały czas nie jest to sport masowy
Cieszmy się więc tymi trzema grupowymi meczami na Euro 2024 – obym oczywiście się mylił, i żebyśmy zagrali w zwycięskim finale. Lewandowskiemu się należy.
Po rozgrywanym w Monachium meczu otwarcia Euro 2024, Niemcy – Szkocja (sędziowanemu przez Francuza), 5:1 (tak jak w 1982 Polska z Peru), mogę stwierdzić, iż faktycznie Auld Alliance skończył się w 1560 roku na mocy Traktatu Edynburskiego, oraz, że Gary Lineker mówił prawdę: piłka nożna to taka w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy (no, Bogiem a prawdą Szkoci jakoś tak przesadnie nie biegali, a i honorowe trafienie zrobili im gospodarze).

Jezioro Ness w Szkocji, po meczu otwarcia Euro 2024 pełne gorzkich łez
Idź do oryginalnego materiału