Salaspils Memorial leży kilka kilometrów od centrum miasta, a jednak wydaje się być światem całkowicie odciętym od codzienności. Ukryty w sosnowym lesie, rozciąga się jak cicha, pełna powagi przestrzeń pamięci. Brutalistyczne rzeźby stoją tu niczym strażnicy minionej tragedii, a ziemia wciąż kryje ślady dawnych baraków. Każdy krok po trawiastych alejkach odsłania kolejne fragmenty historii, której nie sposób wymazać. Miałam okazję być w tym miejscu i choć minęło już kilka tygodni, wciąż wracam tam myślami.
REKLAMA
Zobacz wideo Obozy zagłady. Miejsca kaźni, o których nie powinniśmy zapominać
Jaka jest historia Salaspils Memorial? Ocieka mrokiem i ludzką krzywdą
Salaspils, położony niespełna 25 kilometrów od Rygi, w czasie II wojny światowej stał się miejscem jednej z największych tragedii na Łotwie. Jesienią 1941 roku Niemcy rozpoczęli budowę tzw. rozszerzonego więzienia policyjnego i obozu "resocjalizacji przez pracę". Do stawiania baraków i ogrodzeń zmuszono deportowanych Żydów z Niemiec, Austrii i Czechosłowacji, pracujących w skrajnie ciężkich warunkach.
Obóz nigdy nie został w pełni ukończony, ale między 1941 a 1944 rokiem trafiło tu ponad 20 tysięcy osób. Więziono zarówno cywilów i wojskowych z Łotwy, Litwy i Estonii, jak i osoby tranzytowe, wśród nich wiele dzieci z Białorusi i Rosji. Relacje ocalałych mówią o wyczerpującej pracy, chorobach, głodzie i nieludzkim traktowaniu. Śmierć poniosło co najmniej 2-3 tysiące więźniów, a najbardziej dramatycznym rozdziałem była tragedia najmłodszych, którzy rozdzieleni od matek umierali w samotności, pozbawieni jedzenia i opieki medycznej.
W czasie wojny część baraków spalono, a teren porósł lasem. Gdy w latach 60. podjęto decyzję o upamiętnieniu tego miejsca, zrezygnowano z rekonstrukcji obozu. Zamiast tego powstała koncepcja stworzenia ogromnego memoriału, w którym natura i monumentalne formy architektoniczne miały oddawać głos ofiarom. Budowę ukończono w 1967 roku, a kompleks, zajmujący powierzchnię ponad 32 hektary, jest jednym z największych miejsc pamięci w Europie.
Projekt przygotowali rzeźbiarze: L. Bukovskis, O. Skarainis i J. Zarins oraz architekci: G. Asaris, O. Ostenbergs, I. Strautmanis i O. Zakamennijs. Wspólnie stworzyli przestrzeń, w której stumetrowy betonowy mur, monumentalne figury i otaczający las połączyły się w jedną opowieść o pamięci i milczeniu. Od początku traktowano to miejsce jako muzeum pod gołym niebem, przestrzeń refleksji, a nie ekspozycję odtwarzającą realia obozu.
W kolejnych latach memoriał rozwijał się o nowe elementy. W 2004 roku ustawiono tablicę upamiętniającą zagranicznych Żydów, a w 2008 roku utworzono cmentarz jeńców niemieckich. W lutym 2018 roku otwarto nowoczesną ekspozycję muzealną, która w interaktywny sposób przybliża historię obozu i losy więźniów. Wstęp jest całkowicie darmowy.
Salaspils MemorialsFot. Archiwum prywatne
Jak wygląda Salaspils Memorial? Każdy krok jest jak podróż w przeszłość
Wejście do memoriału prowadzi przez prostą aleję w sosnowym lesie. Cisza jest tu niemal namacalna, przerywana jedynie szumem wiatru i śpiewem ptaków. Na końcu drogi wyrasta stumetrowy mur z szarego betonu. Na nim widnieje napis w języku łotewskim: "Aiz šiem vārtiem vaid zeme", który oznacza: "Za tymi bramami jęczy ziemia". To symboliczna granica, która oddziela codzienność od miejsca pamięci. Kiedy przed nim stanęłam, wiedziałam, iż ten obraz zostanie ze mną na długo.
Za budowlą rozciąga się rozległa, pusta przestrzeń. Nie ma tu już baraków, które kiedyś stały w tym miejscu. Ich ślady zastąpiły dzikie róże i obrysy fundamentów. Rośliny posadzono tam, gdzie dawniej przetrzymywano więźniów, tworząc symboliczny znak odrodzenia życia w miejscu, gdzie zostało ono odebrane.
Centralną część memoriału zajmuje siedem brutalistycznych, betonowych figur, wysokich na kilka metrów. Każda z nich ma inne przesłanie. Najdłużej patrzyłam na "Matkę", która chowa za sobą dziecko. W tym geście było coś, co wbijało się głęboko pod skórę. Rozpacz, której nie można oswoić. Następnie minęłam "Niezłamanego", stojącego dumnie z uniesionymi rękami, stawiając opór. Dalej była klęcząca "Poniżona", skulona w niemym cierpieniu, a w niedalekiej okolicy jeszcze "Protest", "Solidarność", "Przysięga" i "Czerwony Front". Brak detali sprawia, iż postacie nie mają indywidualnych rysów, mogą przedstawiać każdego, kto doświadczył tragedii wojny. Ich milcząca obecność dominuje nad całym terenem i przyciąga wzrok. Wzbudza poczucie smutku oraz nostalgię.
Jednym z najmocniejszych elementów memoriału jest dźwięk metronomu. Ukryty w specjalnym pawilonie obok głównej alei, wybija miarowy rytm, przypominający bicie serca. W otoczeniu lasu i ciszy ten prosty sygnał nabiera niezwykłej wymowy. Staje się głosem życia, którego tu zabrakło. Idąc alejkami, wciąż słyszałam go gdzieś w tle - spokojne, a zarazem przejmujące "bum-bum, bum-bum".
Salaspils MemorialFot. Archiwum prywatne
Najbardziej poruszyły mnie jednak miejsca związane z najmłodszymi ofiarami. To właśnie tam współcześni odwiedzający zostawiają pluszowe misie, lalki czy małe samochodziki. Kolorowe zabawki kontrastują z surowym betonem i przywołują obraz dzieci, które zginęły w obozie. Ten prosty gest sprawia, iż historia staje się bliższa i jeszcze bardziej bolesna.
Na terenie miejsca pamięci znajdują się również kamienne tablice, wyznaczające punkty dawnych egzekucji i masowych pochówków. Skromne, niemal niewidoczne, celowo nie przyciągają uwagi formą. Ich znaczenie tkwi w samej obecności, w cichej informacji, iż właśnie tu zakończyło się życie wielu ludzi.
Całość ma charakter wielkiego cmentarza pod gołym niebem. To nie jest muzeum w tradycyjnym rozumieniu, pełne eksponatów i opisów. To przestrzeń, w której symbole i natura prowadzą do refleksji. Salaspils Memorial przemawia ciszą, prostotą i monumentalnością, i w tym właśnie tkwi jego siła. Czy odwiedziny w miejscach pamięci, takich jak Salaspils Memorial, mogą zmieniać sposób patrzenia na historię? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.