Rozlatani jesteśmy. To nie jest nowa informacja, ale w Krakowie i Małopolsce powinniśmy się z tego szczególnie cieszyć, bo port lotniczy w Balicach bije kolejne rekordy. Jak wyglądamy na tle Polski i czy rozwój może w ogóle być kłopotliwy?
Z danych krakowskiego lotniska wynika, iż za nami rekordowy sierpień. Z usług Międzynarodowego Portu Lotniczego Kraków Balice skorzystało w ubiegłym miesiącu ponad 1,3 mln podróżnych, czyli o 200 tysięcy więcej niż w sierpniu zeszłego roku. Dlaczego sierpień jest tak ważny? Bo jako najbardziej wakacyjny ze wszystkich miesięcy, zawsze charakteryzuje się najlepszymi danymi w dziedzinie przylotów i odlotów.
Balice rosną i wszystkie dane miesiąc do miesiąca i rok do roku wyraźnie to pokazują. 10 milionów pasażerów lotnisko odprawia mniej więcej do października, a rok kończy wynikiem ok. 12 mln odprawionych rocznie. To czyni z Balic lidera w skali kraju, który ustępuje miejsca jedynie warszawskiemu Okęciu. Jak mówią dane Urzędu Lotnictwa Cywilnego przez stołeczne lotnisko przewija się ponad 20 milionów pasażerów rocznie. W przypadku dwa razy większego miasta, będącego jednocześnie stolicą średniej wielkości państwa wynik ten nie może dziwić.
Nie dziwią też rekordy Krakowa, którego turystyczna marka jest w świecie bardziej rozpoznawalna niż nazwa „Polska”. Dodatkowo, krakowskie lotnisko, jak i wszystkie pozostałe porty lotnicze w kraju, jest beneficjentem tego, iż Polacy latają więcej i częściej. To z kolei zasługa tanich linii lotniczych oraz faktu, iż tendencje na rynku pracy rozparcelowały naszych rodaków po całej Europie. Ze wzrostem rynku lotniczego wiążą się też bariery tego wzrostu, z których warto powiedzieć przynajmniej o dwóch.
Po pierwsze, skoro można latać wszędzie, to być może można i zewsząd? Ważnym elementem rozwoju regionalnego jest stosunkowo łatwy dostęp do lotnisk. W Polsce, w zasadzie bez żadnego racjonalnego uzasadnienia, mamy tych regionów aż 16 i każdy z nich chce mieć lotnisko. Ale jego posiadanie to nie tylko możliwość łatwego dostępu do różnych miejsc na świecie. To także konieczność utrzymania kosztownej infrastruktury i przyciągnięcia przewoźników, którzy nas do tych miejsc zawiozą. Mniej zurbanizowane i biedniejsze regiony przegrywają więc walkę o swoje lotniska.
Koronnym przykładem jest tu województwo podlaskie, gdzie próbowano choćby regionalnego referendum dotyczącego inicjatywy budowy lotniska pod Białymstokiem. Wyszło z niego, iż tak naprawdę jego stworzeniem zainteresowani są wyłącznie mieszkańcy aglomeracji białostockiej, bo reszta mieszkańców lata już z Warszawy, albo z ulubionego lotniska Andrzeja Leppera w Szymanach (lotnisko Olsztyn-Mazury…to od talibów). Na dodatek Podlasie nie miało pieniędzy na finansowanie inwestycji, poprosiło więc rząd o 230 miliardów na budowę, rząd zaś akurat nie miał wolnych 230 miliardów i tak projekt przepadł. Województwo podlaskie miało tu trochę zwyczajnego pecha, bo sąsiedzi jak Olsztyn, czy Lublin mają co prawda podobną wielkość, ale u nich wcześniej istniała lepsza baza do rozwoju lotniska, a więc taniej było je stworzyć. Jednak cały czas mniejsze ośrodki borykają się z małą liczbą połączeń, która w przyszłości każe postawić pytanie o zasadność utrzymywania lotnisk, z których rocznie odlatuje 200-300 tysięcy ludzi, czyli mniej więcej tyle ile z Krakowa w trzy tygodnie wakacji. To z kolei rodzi pytanie, czy nie wpłynie to negatywnie na rozwój regionów?
Nie musi, bo dopłacanie dużych pieniędzy do nierentownych lotnisk może się okazać dużo bardziej degradujące. Poza tym, duże, dobrze zorganizowane i skomunikowane porty łatwo mogą przejąć pasażerów dotychczas funkcjonujących lotnisk. Taką rolę w założeniu miał pełnić osławiony Centralny Port Komunikacyjny (CPK), którego słuszną ideę zaczęto psuć już na etapie projektowania. Bóg więc raczy wiedzieć czy i co z niego wyjdzie?
Tak, czy inaczej, wyżej opisany problem małych lotnisk Balicom nie grozi. Im grozi klęska urodzaju, bo infrastruktura tworzona lata temu dla niższej liczby pasażerów musi się mierzyć z tym, iż jest ich coraz więcej. To wymusza stałe modernizacje i rozbudowy, które też mają swój próg opłacalności. W tym miejscu pojawią się pytania o to jak jest naprawdę? Czy Balice da się sensownie rozbudować, a jeżeli nie, to co w zamian?
Dylematy te to oczywiście pieśń odległej przyszłości, a rozwój ruchu lotniczego w Krakowie i Małopolsce jest bardzo dobrym sygnałem. Chodzi jedynie o próbę perspektywicznego spojrzenia w przyszłość i postępowanie biegunowo odległe od tego, z którym często mamy do czynienia na drogach, które tworzyliśmy przez lata dla mniejszej liczby samochodów, niż jeździ nimi w rzeczywistości. A w zasadzie, zamiast jeździć, stoi, co jest namacalnym przykładem tego, iż na lądzie jest źle. W powietrzu i infrastrukturze lotniczej jest natomiast dużo lepiej, chodzi jedynie o to, by ten stan utrzymać.
Jakub Olech, politolog, wykładowca akademicki, krakowianin z importu, obserwator (bliższy) i uczestnik (dalszy) życia miasta i regionu.